Wójt gminy Sławno (woj. łódzkie) ostatni raz był na urlopie w 2011 roku. W rozmowie z tvn24.pl tłumaczy, że po prostu ma za dużo pracy i dla dobra gminy nie odpoczywa. Tyle, że ta postawa mu się po prostu opłaca. Za zeszłą kadencję dostanie ponad 31 tys. złotych ekwiwalentu, a od 2007 roku - łącznie ponad 94 tys. - To naginanie przepisów - mówią nam eksperci.
Tadeusz Wojciechowski jest jednym z najbardziej doświadczonych samorządowców w kraju. Działa od 1977 roku, a stery w gminie Sławno przejął po reformie administracyjnej w 1990 roku i nieustannie cieszy się poparciem wyborców. Jak mówi redakcji tvn24.pl, sprawy samorządu tak go wciągają, że nie ma czasu na odpoczynek i pracy poświęca mnóstwo czasu.
Tak dużo, że zaczyna to rodzić pewne wątpliwości. Okazało się bowiem, że Tadeusz Wojciechowski w ciągu trzech lat nie wykorzystał ani jednego dnia urlopu. Pracowitość się opłaciła, bo w ramach ekwiwalentu gmina wypłaci mu z pieniędzy publicznych ponad 31 tys. złotych za zeszłą kadencję.
Mandat, ale nie dla wójta
Zwrot pieniędzy za niewykorzystany urlop to dla samorządowca spod Opoczna nic nowego. W 2011 roku dostał 35 tys. złotych a cztery lata wcześniej 28 tys. Jak nietrudno wyliczyć, pracowitość wójta kosztowała podatników ponad 94 tys. złotych.
Tyle tylko, że teoretycznie wójt nie powinien w ten sposób zarabiać. Tadeusz Wojciechowski powołał nawet podwładnego, który miał dopilnować, żeby samorządowiec wykorzystał zaległe dni wolne. Efekt?
- W tym roku ukaraliśmy mandatem w wysokości tysiąca złotych urzędnika odpowiedzialnego za politykę urlopową w Urzędzie Gminy Sławno - mówi Kamil Kałużny z Państwowej Inspekcji Pracy w Łodzi.
Wyznaczona urzędniczka (kierownik referatu organizacyjnego) mogła mieć problem, żeby przymusowo wysłać wójta na urlop, bo ten jest przecież jej przełożonym. Sam wójt opowiada, że "taka jednostkowa sytuacja jest mniej ważna niż interes całej gminy".
- Poza tym mamy w gminie system nagród, a pani kierownik też dostała nagrodę finansową - mówi wójt.
Regularność samorządowca
Państwowa Inspekcja Pracy, podczas swojej ostatniej kontroli stwierdziła, że wójt ma 26 zaległych dni urlopu za 2013 i 2012. Ostatnie dni wolne wójt wziął w 2011 roku. Ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że to świadome działanie wójta, bo niewykorzystany urlop po trzech latach ulega przedawnieniu. Tym samym polityk mógł odpocząć, nie umniejszając wysokości późniejszego ekwiwalentu. Ale to tylko jedna z wersji. Sam samorządowiec ma na przykład zupełnie inne zdanie na ten temat.
- Tyram cały czas, zdrowie mam tylko jedno. Nie wiem, czy te parę groszy mi to zwróci - podkreśla Tadeusz Wojciechowski.
Wójt Sławna zarzeka się, że na urlop chciał iść, ale w gminie działo się tak dużo, że po prostu nie było na to czasu.
- U nas nie ma wicewójta, i ja pełnie też jego obowiązki. Nie mamy również etatu kierownika realizacji inwestycji i to ja za niego pracuję - mówi samorządowiec.
I podkreśla, że dzięki mniejszej obsadzie, budżet gminy jest w lepszym stanie.
Omijanie przepisów?
Osoby, które pracują na etatach wiedzą, że ekwiwalent zazwyczaj jest wypłacany przy rozwiązaniu stosunku pracy. Wójt rządzi nieprzerwanie od 1990 roku, dlaczego więc dostaje pieniądze zamiast dodatkowych dni wolnych?
- Taka jest wykładnia pracy. Po każdej kadencji dostaję świadectwo pracy. Nie ma jak inaczej tego załatwić - rozkłada ręce Tadeusz Wojciechowski.
Prof. Krzysztof Baran, ekspert prawa pracy z Uniwersytetu Jagiellońskiego podkreśla, że taki sposób rozliczania się gminy z wójtem może budzić wiele wątpliwości.
- Taka sytuacja może być kwalifikowana jako nadużycie prawa - mówi prof. Baran.
Nasz ekspert przypomina, że art. 8 kodeksu pracy mówi m.in. że "nie można czynić ze swego prawa użytku, który byłby sprzeczny ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem tego prawa lub zasadami współżycia społecznego".
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie naKontakt24@tvn.pl.
Autor: bż//ec / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: ugslawno.pl