Kilka tysięcy mieszkańców w Łodzi, w tym starsi ludzie, może niedługo zostać więźniami we własnych domach. Jeżeli nic się nie zmieni, za tydzień w ich wieżowcach zostaną wyłączone windy. Wszystko przez to, że spółdzielnia nie płaciła rachunków za prąd. - Płaciliśmy rachunki, gdzie są nasze pieniądze? - denerwują się łodzianie. Spółdzielnia odpowiada, że... mieszkańcy sami są sobie winni.
Dostawca zapowiedział, że 10 czerwca, z powodu długów, wyłączy zasilanie w spółdzielni mieszkaniowej "Śródmieście". Prąd zostanie tylko w mieszkaniach. Przestanie działać oświetlenie klatek schodowych i zasilanie wind. To dla mieszkańców kilkunastopiętrowych wieżowców olbrzymi problem.
- Jeżeli wyłączą nam windę, będę uwięziony w swoich czterech ścianach. Nie będę mógł nawet zrobić zakupów - skarży się w rozmowie z tvn24.pl Bogusław Barek, mieszkaniec wieżowca przy ul. Wigury.
Łodzianin mieszka na 13. piętrze. Ponieważ od dłuższego czasu ma problemy z nogą, winda jest mu niezbędna.
Zmusili do odcięcia prądu?
Zadłużenie SM "Śródmieście" u dostawcy prądu to kilkaset tysięcy złotych.
- Próbowaliśmy porozumieć się ze spółdzielnią i nie decydować się na tak radykalne kroki. Niestety, zostaliśmy zmuszeni do wdrożenia procedury odcięcia dostaw energii - tłumaczy tvn24.pl Sławomir Krenczyk, Rzecznik Prasowy Enea S.A.
Krenczyk wyjaśnia, że spółdzielnia wielokrotnie otrzymywała wezwania do zapłaty. Próby negocjacji miały spełznąć na niczym - SM "Śródmieście" nie dotrzymywała kolejnych, wspólnie ustalonych terminów.
- Nie pomagały też propozycje rozłożenia należności na raty. Zdajemy sobie sprawę, że decyzja o przerwaniu dostaw energii będzie miała niekorzystny wpływ na komfort i bezpieczeństwo mieszkańców, ale nie mieliśmy innego wyjścia - podkreśla Krenczyk.
Enea S.A. nie wyklucza też wypowiedzenia umowy ze spółdzielnią i "dochodzenia dalszych roszczeń na drodze sądowej".
Spółdzielnia w tarapatach
Zadłużenie SM "Śródmieście" u różnych wierzycieli sięga 35 mln złotych. Kiedy powstał dług? Dokładnie nie wiadomo. Kilka tygodni temu do bloków w centrum Łodzi z powodu długów przestała płynąć ciepła woda. Po kilku nerwowych dniach ciepło wróciło, ale jego dostawca zaznacza, że był to gest dobrej woli z jego strony. Jeżeli należności nie będą spłacone - kurki znów zostaną zakręcone.
Kto odpowiada za zamieszanie? Na to pytanie próbuje odpowiedzieć prokuratura.
W ubiegłym roku zarzuty niegospodarności usłyszał były szef spółdzielni, 65-letni Krzysztof D. O to samo przestępstwo podejrzany jest też jego zastępca. Śledczy zwrócili uwagę m.in. na fakt, że byli szefowie spółdzielni narazili ją na duże starty, bo kupowali od miasta działki z bonifikatą, a potem przenosili własność działek na korzyść innych podmiotów. Takie działanie nie mieściło się w ramach udzielonej bonifikaty i miasto kilkukrotnie wystąpiło o jej zwrot. Tym samym spółdzielnia miała stracić kilka milionów złotych. Od momentu, kiedy Krzysztof D. usłyszał zarzuty, zarząd spółdzielni zmieniał się już trzykrotnie.
Wina mieszkańców?
Wacław Kabziński, który obecnie pełni obowiązki prezesa spółdzielni twierdzi, że "najbardziej palące problemy" ma rozwiązać sprzedaż kilku pustych mieszkań należących do spółdzielni. Zarząd chce też zarobić, sprzedając prywatnemu inwestorowi jeden z garaży.
W jego ocenie za tarapaty spółdzielni odpowiada nie były zarząd, ale... sami mieszkańcy.
- Kilka lat temu wstrzymali inwestycję, która miała nam przynieść 20 mln złotych dochodu. Zamiast zysku ponieśliśmy olbrzymie straty, wszystko przez protesty mieszkańców - mówi Kabziński.
W 2011 roku SM "Śródmieście" razem z firmą Real Development Group realizowała (a raczej próbowała realizować) wspólną inwestycję na jednej z kupionych od miasta działek. Na Piotrkowskiej 235/241 (kilkaset metrów dalej od miejsca, gdzie dzisiaj rośnie akademik) miał powstać apartamentowiec. Do tego ostatecznie nie doszło, bo mieszkańcy nie chcieli zgodzić się na zamianę zielonego skweru na kolejny gmach.
Umowa została podpisana w taki sposób, że po fiasku projektu spółdzielnia została dłużnikiem Real Development Group.
- Inwestycja byłaby nielegalna, dlatego została zablokowana - uważa Agnieszka Wojciechowska van Heukelom, reprezentująca mieszkańców.
"Potrzebna gruntowna zmiana"
Łódzki magistrat zapewnia, że nie pozostawi kilku tysięcy mieszkańców spółdzielni w centrum miasta na pastwę losu. Urzędnicy informują, że "na bieżąco monitorują sytuacje".
- Pani prezydent wielokrotnie mówiła spółdzielcom, że muszą jak najszybciej podjąć stosowne kroki, by uniknąć odcinania mediów - przekazał Marcin Masłowski, rzecznik prezydent Hanny Zdanowskiej.
Masłowski zaznacza jednak, że "mediacje mogą pomóc rozwiązać problem na chwilę".
- Tu potrzebna jest gruntowna zmiana: władz spółdzielni i jej postępowania wobec wierzycieli - uważa Masłowski, który dodaje, że urząd miasta "jest otwarty na wszelką pomoc spółdzielcom w tej sprawie".
Jaka dokładnie to pomoc? Tego rzecznik na razie nie określił.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż/mz / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź