Uszkodzony wzrok i poszarpane ręce policjanta, strażak raniony w oko. "Bo syn sobie dorabiał"

Wybuch na Bałutach
"Syn mówił, żeby nie ruszać jego rzeczy"
Źródło: TVN24 Łódź

- Syn mówił, że to bezpieczne. Zabronił tylko dotykać swoich rzeczy - mówi matka 39-latka, który dziś został aresztowany na trzy miesiące. Przygotowany przez niego ładunek wybuchowy eksplodował w piątek wieczorem, raniąc dwoje policjantów i strażaka.

35-letni policjant ma uszkodzony wzrok i ciężkie obrażenia obu dłoni. Lekarze musieli przyszyć mu cztery palce. Jego o rok starsza partnerka została trafiona w nogi, a stojący obok strażak - w oko. Zostali ranni w czasie eksplozji, do której doszło podczas interwencji w domu 62-letniej kobiety.

Za ten dramat usłyszał zarzuty jej 39-letni syn. Jest podejrzany o nielegalną produkcję materiałów wybuchowych oraz narażenie - poprzez pozostawienie bez zabezpieczenia - osób przebywających w mieszkaniu jego matki oraz doprowadzenie do obrażeń ciała u funkcjonariuszy.

- Mężczyzna zeznał, że od ponad roku dla zarobku uzupełniał śrut o mieszankę wybuchową - informuje Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.

W poniedziałek sąd przychylił się do prokuratorskiego wniosku o tymczasowe aresztowanie 39-latka.

"Nie ruszać"

Do dramatycznych zdarzeń doszło 15 grudnia wieczorem na łódzkim osiedlu Bałuty. Służby zostały poinformowane, że w jednym z lokali pomocy może potrzebować 62-letnia kobieta. Drzwi były zamknięte, a kobieta nie mogła ich otworzyć. Strażacy wraz z policją weszli do środka przez balkon.

- Funkcjonariusze przeszli do pokoju, bo szukali dokumentów kobiety, wtedy doszło do wybuchu, - opowiada nadkom. Adam Kolasa z łódzkiej policji.

Kobieta, do której zostały wezwane służby w sobotę, opuściła już szpital. Przed kamerą TVN24 mówiła, że wiedziała, czym zajmował się w jej mieszkaniu syn.

- Bo sobie dorabiał. Przygotowywał to i dawał koledze, a tamten sprzedawał. To szło do myśliwych - opowiada.Dodała, że syn zapewniał ją, że nie grozi jej żadne niebezpieczeństwo.

- Prosił, żeby nie dotykać jego rzeczy. A policjanci tam poszli i zaczęli tam grzebać. Potem był wybuch, zrobiło się siwo w całym mieszkaniu - opowiada pani Maria.

Dodaje, że jeden ze strażaków ją złapał i szybko wyciągnął na korytarz.

Kolejny podejrzany

Zarzuty w tej sprawie usłyszał też inny 39-latek. Mężczyzna został zatrzymany przez policję w niedzielę. Jak informował prokurator Kopania, miał on dostarczać drugiemu podejrzanemu śrut i związki do produkcji materiałów wybuchowych. W przeszłości był karany za posiadanie materiałów wybuchowych.

- Mężczyzna usłyszał w poniedziałek zarzut nielegalnego wytwarzania materiałów wybuchowych, za co grozi mu do ośmiu lat pozbawienia wolności - informuje Kopania.

Mężczyzna nie przyznał się do winy. Śledczy zawnioskowali do sądu o jego tymczasowe aresztowanie.

Autor: bż//ec / Źródło: TVN24 Łódź

Czytaj także: