Dwie urzędniczki zostały oblane benzyną i podpalone. Za ich zabójstwo odpowiada przed sądem 63-letni Lech G. W poniedziałek urząd, w którym doszło do dramatu, został na nowo otwarty. Ośrodek pomocy społecznej ma zabezpieczenia, które mają uchronić przed ewentualną agresją ze strony petentów.
Niedawno minął rok od momentu, w którym 63-letni petent wszedł do gmachu ośrodka pomocy społecznej w Makowie (woj. łódzkie). Lech G. był wściekły, że nie dostał miejsca w domu pomocy społecznej. 15 grudnia 2014 roku miał ze sobą butelki z benzyną, którą oblał dwie 40-letni urzędniczki i je podpalił. Kobiety zginęły. Proces w tej sprawie wciąż toczy się w sądzie. Oskarżonemu grozi dożywocie.
Urząd, w którym doszło do tragedii, był zamknięty aż do dziś. Urzędnicy wykonywali swoje obowiązki w tymczasowych pomieszczeniach należących do gminy.
Od poniedziałku GOPS wrócił na swoje miejsce, ale odnowiony po pożarze gmach w niewielkim stopniu przypomina budynek sprzed 15 grudnia 2014 roku.
Śluza bezpieczeństwa i kamery
W "nowym" budynku GOPS pojawiła się specjalna śluza dla petentów. Pracownicy GOPS kontaktują się z nimi za pomocą trzech okienek (podobnych do tych na poczcie). W tej sali, podobnie jak w niemal całym urzędzie, pojawiły się kamery.
- Nowe rozwiązania mają uchronić pracowników socjalnych przed ewentualną agresją ze strony petentów - tłumaczy Katarzyna Pasikowska-Poczopko, reporterka TVN24.
"Żądamy opieki"
Pracownicy socjalni i asystenci rodziny są chronieni tak samo, jak inne służby, na przykład policjanci. Osoba, która zaatakuje pracownika pomocy społecznej może odpowiadać przed sądem za naruszenie nietykalności funkcjonariusza publicznego.
Tuż po tragedii w Makowie kontaktował się z tvn24.pl Paweł Maczyński, wiceprzewodniczący Polskiej Federacji Związkowej Pracowników Socjalnych i Pomocy Społecznej. Podkreślał, że pracownicy socjalni wymagają dodatkowej opieki.
- Chroniący nas zapis o nietykalności funkcjonariusza publicznego to bardzo często fikcja. Prokuratorzy nagminnie umarzają postępowania w sprawie napaści na pracowników socjalnych - podkreślał rozmówca tvn24.pl.
Związkowcy oczekują, że prokuratorzy powinni z większą niż dotąd starannością podchodzić do przypadków agresji wobec pracowników socjalnych.
- W perspektywie czasowej pozwoliłoby to na utrwalenie w świadomości społeczeństwa, że atak na pracownika socjalnego może wiązać się z dużymi konsekwencjami prawnymi. Chodzi o wyrobienie pewnych standardów - argumentuje wiceprzewodniczący federacji związkowej.
Oprócz tego związkowcy oczekują, że wdrożone zostaną odpowiednie działania profilaktyczne, takie jak sprawne procedury bezpieczeństwa, których pracownik mógłby się trzymać w razie zagrożenia.
- Zdajemy sobie sprawę, że mówimy o działaniach, które leżą po stronie pracodawców. Chcemy sprawę nagłośnić, żeby w przyszłości nigdy nie było już takich dramatycznych wiadomości - kwituje Paweł Maczyński.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: bż//ec / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź