"Mandaty na 30 tysięcy złotych". Tak w Łodzi walczą z nielegalnymi wyścigami

Policja walczy z nielegalnymi wyścigami
Policja walczy z nielegalnymi wyścigami
Źródło: TVN24 Łódź
- Spotykają się na parkingach pod marketami. Palą gumę, a potem zaczynają się ścigać. My utrudniamy im życie - opowiadają łódzcy policjanci. Tylko w listopadzie nałożyli oni 169 mandatów na kwotę ponad 30 tys. złotych. Drogówka zatrzymała też 17 praw jazdy i 22 dowody rejestracyjne.

- Samochód daje mi prędkość, adrenalinę której potrzebuję - opowiada przed kamerą TVN24 Marcin, 30-latek który jeszcze niedawno brał udział w nielegalnych wyścigach.

Jak tłumaczy, sam "już z tego wyrósł", ale jemu podobnych nie brakuje. W Łodzi od dawna policjanci mają mnóstwo pracy z polskimi "szybkimi i wściekłymi".

- Regularnie gromadzą się na parkingach pod marketami. Zaczyna się od palenia gumy, potem zaczynają się ścigać - opowiada asp. Marzanna Boratyńska z łódzkiej drogówki.

Policja podsumowała właśnie listopadową akcję wymierzoną w miłośników nielegalnych wyścigów.

- Skontrolowaliśmy 205 pojazdów i zatrzymaliśmy 22 dowody rejestracyjne. Oprócz tego nałożyliśmy 169 mandatów na łączną kwotę 30 tys. 250 złotych - wylicza Boratyńska.

Na gorącym uczynku

Z prawem jazdy w listopadzie pożegnało się 17 kierowców, których udało się zatrzymać na gorącym uczynku - kiedy ignorowali ograniczenie prędkości i bezpieczeństwo innych kierowców.

- Jechali z prędkością co najmniej o 50 km/h wyższą niż ta, którą w świetle przepisów można się poruszać - wyjaśnia tvn24.pl asp. Marzanna Boratyńska.

Stan techniczny 22 samochodów był na tyle zły, że policjanci musieli zabrać właścicielom dowód rejestracyjny.

- W nielegalnych imprezach w Łodzi uczestniczyły osoby z całej Polski. Nie brakowało kierowców z Warszawy, Torunia czy Wrocławia - tłumaczy policjantka.

"Uprzykrzamy jak możemy"

Policja podkreśla, że w Łodzi miłośnicy nielegalnych wyścigów spotykają się coraz częściej. I nie zmienia tego fakt, że po kilku latach przerwy niedawno w Łodzi zorganizowano całkiem legalne wyścigi na 1/4 mili. Czytaj więcej na tvn24.pl.

- Tu chodzi o emocje. Na kresce, czyli starcie nielegalnych wyścigów regularnie pojawiają się dyrektorzy IT, właściciele firm, maklerzy. Osoby, które nie są idiotami, tylko potrzebują uderzenia adrenaliny - tłumaczył w reportażu magazynu "Czarno na Białym" jeden z miłośników nielegalnego ścigania się po ulicach.

W spotach, czyli umawianych w internecie spotkaniach amatorów prędkości pojawiają się setki kierowców. Takie nielegalne imprezy organizowane są w całym kraju.

- Uprzykrzamy im życie. Kontrolujemy trzeźwość, dokumenty, stan techniczny - opowiada mł. insp. Marek Konkolewski z Komendy Głównej Policji.

Uliczne wyścigi znowu w Łodzi

Uliczne wyścigi znowu w Łodzi

Samochody rajdowców, głowy amatorów

Sprzęt, który można zobaczyć na "spotach" może robić wrażenie. Nie brakuje samochodów, których wartość przekracza 100 tys. złotych. Wielu ze ścigających się inwestuje też w dodatki, takie jak podtlenek azotu.

Nagrania z nielegalnych wyścigów często trafiają do sieci. Reporter TVN24 pokazał Tomaszowi Kucharowi, kierowcy rajdowemu jedno z takich nagrań. Ten złapał się za głowę.

- Przecież oni kręcą "bączki" obok ludzi... Bez barierek, niczego... ledwo nad tym sprzętem panują. Proszę wybaczyć, ale słów mi brak - kręcił głową z niedowierzaniem.

Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem- czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl

Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź

Czytaj także: