Plany zakładały, że od maja łodzianie będą korzystać z systemu roweru miejskiego. Już wiadomo, że jest on nierealny, bo wybór firmy odpowiedzialnej za uruchomienie systemu zmienił się w prawdziwą wojnę pomiędzy dwoma przedsiębiorstwami. Jedna zarzuca drugiej oferowanie zbyt niskiej ceny, a ta się rewanżuje oskarżeniami o fałszowanie dokumentów. - To przykre, na sporze cierpią mieszkańcy - mówią urzędnicy.
Przetarg na to, kto w Łodzi stworzy rower publiczny został rozstrzygnięty już w listopadzie ubiegłego roku. Magistrat wybrał firmę Nextbike, która przedstawiła najtańszą ofertę. Łódź miała być 11 miastem, w którym firma zainstaluje system.
Wtedy zaczęła się wojna, która trwa do dziś i - jak wiele wskazuje - szybko się nie zakończy. Stronami konfliktu są dwie firmy: wybrana w listopadzie Nextbike i jej główny konkurent - BikeU. Jak na każdej wojnie, najwięcej tracą postronni. W tym wypadku mieszkańcy Łodzi.
Pierwsza bitwa: zbyt niska cena
Jesienią ubiegłego roku wybór firmy Nextbike oburzył konkurencję, bo jak podkreślali przedstawiciele BikeU, wybrana oferta była "rażąco tania". Zwycięzca chciał stworzyć system roweru miejskiego za 8,9 mln złotych, konkurencja planowała wydać prawie 4 mln zł więcej.
Oferta Nextbike została też skrytykowana przez Krajową Izbę Odwoławczą, która również uznała, że zwycięska oferta była "źle oszacowana" i "rażąco niska".
- Na nic zdały się nasze tłumaczenia, że w Warszawie uruchomiliśmy system za jeszcze mniejsze pieniądze i rozpoczynamy tam niedługo czwarty sezon - denerwuje się Michał Dąbrowski z firmy Nextbike.
Ostatecznie KIO poleciła miastu wybór innej firmy. Nextbike szukało jeszcze ratunku w sądzie, ale bezskutecznie.
Druga bitwa: fałszywe dokumenty?
Miasto zrezygnowało ostatecznie z Nextbike i w zeszłym tygodniu wybrała konkurencyjną ofertę - firmy BikeU. To jednak nie oznaczało końca sporu. Okazało się bowiem, że firma miała podczas przetargu posłużyć się sfałszowanym dokumentem. Chodzi o opinię bankową dotyczącą salda na koncie.
Tyle tylko, że bank pytany przez łódzkich urzędników miał podważyć autentyczność dokumentów. Sprawa trafiła już do prokuratury, która wszczeła śledztwo. Redakcja tvn24.pl ustaliła, że w wykryciu ew. fałszerstwa pomogli urzędnikom przedstawiciele firmy Nextbike.
Niewykluczone, że Nextbike odwoła się od wyników ostatniego przetargu. Czas ma na to do poniedziałku. Jeżeli BikeU straci kontrakt, miasto znajdzie się znowu w punkcie wyjścia.
Kiedy opadnie kurz wojenny?
- Jest nam bardzo przykro, że idea stworzenia roweru miejskiego stała się areną sporu dwóch firm. To nie nasza wina, ale i tak za opóźnienia przepraszamy mieszkańców - mówi Wojciech Kubik z Zarządu Dróg i Transportu, który w imieniu miasta przeprowadzał przetarg na rower miejski.
Dodaje przy tym, że na razie nie wiadomo, kiedy mieszkańcy miasta będą mogli korzystać z systemu.
Łódzki rower publiczny był jednym z projektów w ubiegłorocznym budżecie obywatelskim. Pomysł spodobał się łodzianom i zajął trzecie miejsce w głosowaniu. Głos oddało na niego 8776 mieszkańców.
Stacje nie będą podłączone do sieci energetycznej. Każda będzie miała swój system ładowania, oparty na bateriach słonecznych i akumulatorach.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż/kv / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź