- To były jego zwierzęta i odpowiedzialność spoczywała na oskarżonym - stwierdził sąd w Skierniewicach, który skazał na rok i dwa miesiące więzienia Jerzego G. Wyrok został warunkowo zawieszony na dwa lata. Sprawa dotyczyła pogryzienia kobiety przez kilka agresywnych psów. Ranna przez kilka dni walczyła o życie, blizny zostaną na zawsze.
Jerzy G. od początku nie przyznawał się do winy. Twierdził, że jego psy nie mają niczego wspólnego z dramatem, który musiała przeżyć 59-letnia Urszula Majewska ze Skierniewic (woj. łódzkie). Kobieta dwa lata temu została zaatakowana przez trzy psy, podobne do owczarków niemieckich.
Urszula Majewska przez kilka dni po ataku musiała przebywać w stanie śpiączki farmakologicznej. Jej stan był krytyczny.
Na podstawie badań DNA śledczy ustalili, że agresywne psy należą do Jerzego G. Mężczyzna został skazany m.in. o spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, za co groziło mu do 3 lata więzienia.
"Postawa lekceważąca"
- Skazany nie uczynił niczego, żeby zapobiec zdarzeniom. A mógł to zrobić. Zamiast tego przyjął postawę lekceważącą - argumentował w środę przewodniczący składu sędziowskiego.
W swoim uzasadnieniu sędzia podkreślił, że na wyrok wpłynęła "pozytywna prognoza wobec oskarżonego".
- Dopuścił się czynu nieumyślnego. Jest osobą dojrzałą, względem której można przypuszczać, że nie zrobi czegoś podobnego w przyszłości - zaznaczył sąd.
Wyrok jest nieprawomocny.
Dwa ataki
Prokuratorzy połączyli dramat 59-latki z wydarzeniami, które miały miejsce miesiąc wcześniej w tej samej okolicy. Wtedy dwa duże psy zaatakowały 22-letnią Magdę Matuszewską, która wyszła pobiegać.
- Jeden mnie obwąchał a potem ugryzł w nogę. Założyłam kaptur na głowę, przyjęłam pozycję obronną. Jak już leżałam na chodniku to któryś z psów ugryzł mnie na wysokości nerki – wspomina Matuszewska w rozmowie z "Uwagą".
Kobietę uratował wtedy przypadkowo przejeżdżający kierowca, który zabrał ją do samochodu. Na szczęście 22-latka nie miała poważniejszych ran.
Śledczy ustalili, że do zdarzenia przyczyniły się również zwierzęta Jerzego G.
- Fakt, że zwierzęta uciekły skazanemu dwukrotnie świadczy, że nie dopełnił on ciążących na nim obowiązków - zaznaczał sędzia.
Blizny na zawsze
Urszula Majewska do dziś musi chodzić w chustach okrywających głowę, którymi przykrywa blizny.
- Mam je też na rękach i nogach. To jednak nic przy tym, że mogłam zginąć - opowiada kobieta. Jerzy G. nie chce rozmawiać z dziennikarzami.
Autor: bż/kv / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź