Na działki po byłej żwirowni pod Sieradzem przyjechali w środku nocy. Kierowcy czterech tirów, których naczepy były wypchane odpadami nie wiedzieli, że są obserwowani przez policjantów specjalizujących się w walce z przestępczością gospodarczą.
Zanim śmieci zostały zrzucone, kierowcy byli już zatrzymani. Niedługo potem zatrzymane zostały dwie kolejne osoby - mężczyźni, którzy pomagali w załadowywaniu tirów. Wszyscy usłyszeli zarzuty przestępstw przeciwko środowisku.
- Są podejrzani o dokonanie transportu odpadów w celu składowania ich w sposób mogący zagrozić życiu lub zdrowiu człowieka lub spowodować istotne obniżenie jakości wody i powierzchni ziemi - tłumaczy Jolanta Szkilnik z prokuratury w Sieradzu.
Za zarzucone przestępstwa grozi do pięciu lat więzienia. Śledczy zawnioskowali o tymczasowe aresztowanie dwóch podejrzewanych.
- Sąd przychylił się do tego wniosku - mówi Jacek Klęk z Sądu Okręgowego w Sieradzu.
Będą kolejni podejrzani
Prokuratura informuje, że śledztwo "ma charakter rozwojowy". Prokurator Szkilinik informuje, że zarzuty w tej sprawie może niedługo usłyszeć sześć kolejnych osób.
W tej sprawie został powołany zespół kryzysowy na poziomie wojewody.
- Wskazane zostało wysypisko, na które zostały przewiezione odpady - informuje Piotr Borowski, reporter TVN24, który zajął się sprawą.
W myśl nowych przepisów, uchwalonych po fali pożarów śmieci w Polsce, za składowanie odpadów w nowym miejscu ma zapłacić organizator transportu odpadów. Za ich utylizację rachunek opłaci właściciel śmieci.
Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź