Rodziny wzywają nas, bo chcą, żebyśmy starsze i często niesamodzielne matki, babki, ojców czy dziadków wywieźli do szpitala. Byle ich nie było w domu na święta - mówi Adam Stępka, rzecznik łódzkiego pogotowia. Zjawisko od lat dostrzegają też lekarze, którzy ostrzegają: takie zachowanie jest nie tylko niemoralne, ale może być też tragiczne w skutkach.
Podobnych zgłoszeń - jak co roku - jest coraz więcej. Kumulacja zazwyczaj następuje dzień lub dwa przed wigilią, ale wzmożona liczba wezwań pogotowia do osób starszych zauważalna jest już na tydzień przed świętami. - Zanotowaliśmy w tym okresie wzrost o około 5-10 procent jeżeli chodzi o wezwania do seniorów, których stan zdrowia nagle się pogorszył - opowiada Adam Stępka, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi.
Kilka dni temu rozmówca tvn24.pl był wezwany na interwencję do domu, w którym senior nagle zaniemógł. - Na miejscu okazało się, że starsza kobieta jest odwodniona. Łatwo to poznać między innymi po zmniejszonej elastyczności skóry, która w dotyku zaczyna przypominać plastelinę - opowiada ratownik. Nie był zaskoczony. W karetkach pracuje od blisko 17 lat. Takich wizyt, jak ta pod Skierniewicami (woj. łódzkie) jest szczególnie dużo przed świętami. Nie tylko zresztą tam.
- Z bólem o tym mówię, ale regularnie spotykamy się w pogotowiu z przypadkami seniorów, których stan zdrowia jest świadomie pogarszany przez bliskich. Wszystko po to, żeby wymusić hospitalizację. I - chociaż brzmi to brutalnie - mieć z seniorem święty spokój na święta - opowiada.
Czytaj też: Lekarze apelują w sprawie seniorów
Przypadek spod Skierniewic nie był najbardziej ekstremalny. Rzecznik łódzkiego pogotowia opowiada, że na własne oczy obserwował już przypadki, kiedy seniorowi - z tych samych pobudek - ograniczany był dostęp do leków.
- Podczas wizyt słyszymy regularnie, że mama, tata czy dziadek po prostu nie chcą łykać tabletek. Nagle im się odwidziało. Bywa też tak, że sam senior opowiada swoją wersję zdarzeń - na przykład, że nikt mu nie podał tabletek - ale natychmiast jest uciszany przez bliskich, albo jego głos jest deprecjonowany stwierdzeniem, że ma miażdżycę, demencję i mówi rzeczy niestworzone - zaznacza rozmówca tvn24.
Element planu
Wśród zachowań, które zauważył Adam Stępka jest też zaniechanie opieki higienicznej nad seniorem. - Bez regularnej pielęgnacji może łatwo dojść do negatywnych konsekwencji, które na przykład prowadzą do zapalenia układu moczowego - opowiada rzecznik łódzkiego pogotowia ratunkowego.
Zdarzyło mu się już wielokrotnie o złej opiece informować pomoc społeczną, a nawet policję. Podobnie jak doktorowi Michałowi Sutkowskiemu z Uczelni Łazarskiego, prezesowi Warszawskich Lekarzy Rodzinnych. - Podczas wizyty rodzinnej u starszej pacjentki usłyszałem od niej, że od kilku dni nie jadła i niemal nic nie piła. Kiedy zapytałem o to córkę, ta rzuciła, że jak jestem taki mądry, to "mogę sam gotować jej obiady" - relacjonuje.
Podkreśla, że świadome pogarszanie czyjegoś stanu zdrowia jest przestępstwem. - Trzeba zaznaczyć, że takie zachowanie opiekunów osób starszych to nie jest norma, nie mówimy o zjawisku powszechnym. To margines, ale szalenie bolesny i wstrząsający, dlatego trzeba o nim głośno mówić - podkreśla dr Sutkowski.
Dodaje, że nie mowa tu o "marginesie" finansowym, tylko moralnym.
Bo nas nie ma
Doktor Michał Sutkowski zapowiada, że najwięcej wstrząsających historii rozgrywa się tuż przed świętami i w samą wigilię.
- Były takie przypadki, że pod Szpitalny Oddział Ratunkowy podjeżdżał samochód z nartami przymocowanymi do bagażnika na dachu, z którego wysiadał senior z torbą podróżną, szlafrokiem przewieszonym przez ramię i z kapciami na zmianę w ręku. Starsza osoba jest wcześniej instruowana, co ma mówić lekarzowi. Bliscy nawet nie czekają, aż senior wejdzie do środka, odjeżdżają spod szpitala jak taksówka - opowiada.
Lekarze, jak zaznacza dr Sutkowski, są w takich sytuacjach bezsilni. - Starszy, zagubiony człowiek, który przed nami staje nie może wrócić do domu, bo tam najczęściej wszyscy pojechali już sobie na święta. Efekt jest taki, że dochodzi do hospitalizacji ze względów społecznych - mówi.
Jak długo trwa taki pobyt? To zależy od tego, czy jest jakiś kontakt z najbliższymi. - Zdarza się, że nie ma komu przekazać informacji, że senior jest gotowy do wyjścia do domu. Kontakt często udrażnia się po świętach. - Bywa też tak, że ktoś odbierze. I często słyszmy w słuchawce, że - tak się zdarzyło - że seniora uda się odebrać dopiero za kilka dni, bo akurat nikogo nie ma w okolicy, bo są święta, albo trwa akurat świąteczny wyjazd - opowiada.
Gdzie ja jestem?
Tomasz Karauda, lekarz oddziału chorób płuc Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Łodzi potwierdza, że w okresie świątecznym zauważalnie wzrasta liczba starszych pacjentów, którzy wymagają hospitalizacji na skutek niewłaściwej opieki.
- Osoby starsze często mają zaburzone poczucie pragnienia i same się nie upominają o coś do picia. Bez dbałości ze strony opiekunów do odwodnienia dochodzi bardzo szybko, czasami wynikające z tego szkody na zdrowiu są bardzo poważne - przestrzega lekarz.
Dodaje, że znaczna większość seniorów, która w okresie przedświątecznym trafia do szpitala ma choroby otępienne. - Bliscy często w imieniu pacjentów prowadzą rozmowy tak, żeby przekonać lekarza, że hospitalizacja jest niezbędna. Kiedyś sam przez przypadek słyszałem, jak senior był uczony przez najbliższych, co ma powiedzieć lekarzowi - opowiada dr Karauda.
Rozmówca tvn24.pl wskazuje, że problem porzucania swoich bliskich jest szczególnie dojmujący, kiedy senior - już po przyjęciu do szpitala - orientuje się, że został sam. - Pyta, gdzie jest i dlaczego nie ma przy nich bliskich. Jest to niezwykle przykre, zwłaszcza w święta - podkreśla.
Bez wytchnienia
Dr Karauda zaznacza, że omawiany problem nie może uderzać we wszystkie rodziny, które z dużym poświęceniem opiekują się seniorami. - Problem istnieje, chociaż nie jest powszechny. Trzeba zrobić wszystko, żeby się nie pojawiał w żadnej formie, bo to po prostu okrutne dla starszych ludzi. I nielegalne. Pogarszanie stanu zdrowia po to, żeby zrealizować swoje prywatne cele trzeba potępić - mówi lekarz.
Dodaje, że opieka nad starszą, schorowaną osobą może być bardzo wymagająca. - Mało kto to rozumie tak dobrze, jak pracownicy służby zdrowia - mówi dr Karauda. Wtóruje mu dr Michał Sutkowski:
- Sam dłuższy czas opiekowałem się osobą z alzheimerem. Wiem, jak to potrafi być wycieńczające. Czasami to zajęcie na pełen etat dla jednej, dwóch osób. Dlatego nie potępiam, chociaż nie rozumiem. Człowiek do końca jest człowiekiem. Brak jego sprzeciwu, czy racjonalnej oceny sytuacji niczego tu nie zmienia - podkreśla dr Sutkowski.
Dr Piotr Broda-Wysocki, socjolog z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego podkreśla, że porzucanie seniorów w szpitalach jest objawem problemu społecznego związanego z długotrwałą opieką nad starszymi. - Jakkolwiek by tego nie oceniać, osoby decydujące się na takie działania szukają jakiejkolwiek szansy na odpoczynek - opowiada Broda-Wysocki.
Zaznacza, że odpowiedzialność za pracę nad rodzinami, w których pojawiają się takie sytuacja ponosi opieka społeczna. - System powinien reagować na sygnały o celowym pogarszaniu stanu zdrowia seniorów. Takie jest założenie. Niestety, wielu ze starszych, często odgrodzonych od możliwości komunikacji za pomocą choroby cierpi w samotności - zauważa dr Broda-Wysocki.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24