Najpierw pobili i związali ochroniarza. Potem włamali się do kantoru i wynieśli sejf z gotówką. Nie przeszkodził im wyjący alarm i fakt, że na miejsce przyjechał patrol firmy ochroniarskiej. Okradziony właściciel publikuje nagrania z kamer i oferuje pół miliona złotych za pomoc w schwytaniu sprawców.
Byli brutalni, skuteczni i bezczelni. Do kantoru przy ul. Kościuszki w Łodzi przyjechali 18 grudnia, tuż przed północą. Zaczęli od pobicia i związania zaskoczonego ochroniarza.
Chwilę później zamaskowani sprawcy za pomocą łomu sforsowali drzwi do kantoru. Na nagraniach udostępnionych mediom przez właściciela kantoru widać, że zachowywali się spokojnie - nie biegali, tylko spokojnym krokiem realizowali zadanie. Nie przeszkadzał im wyjący alarm.
Po kilku minutach sprawcy mieli ze sobą sejf z pieniędzmi. Żeby wrzucić go do samochodu, musieli przedostać się jak najbliżej ulicy. Dlatego włamali się do sklepu informatycznego.
Kamery zarejestrowały, jak mężczyźni próbują kopnięciami sforsować drzwi do środka. Kiedy im się nie udaje, wchodzą do sklepu oknem.
- Ze sklepu przerzucili sejf do samochodu i odjechali - mówi Marian Knapik, właściciel kantoru.
Dodaje, że w momencie, kiedy złodzieje go okradali, pod gmachem był już patrol ochroniarzy.
- Nie widzieli śladów włamania, więc próbowali wyjaśnić sprawę wyjącego alarmu z portierem. Porozmawiali z nim dopiero, kiedy ten się uwolnił - mówi Knapik.
Pół miliona nagrody
Poszkodowany nie chce mówić, ile mu skradziono. Można się domyślać jednak, że była to duża kwota, bo za pomoc w schwytaniu sprawców proponuje pół miliona złotych nagrody.
Filmy, na których widać skok od razu zostały przekazane policji, która zajmuje się sprawą. Śledztwo w tej sprawie prowadzi łódzka prokuratura.
- Na razie nie udało się ustalić, kim byli sprawcy. Ustaliliśmy, że samochód, którym przyjechali na miejsce przestępstwa miał kradzione tablice rejestracyjne - wyjaśnia Krzysztof Kopania.
Autor: bż/i / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Monitoring okradzionego kantoru