Wyzwiska to codzienność a wypychanie z autobusu i bicie po całym ciele nikogo nie dziwi. - Ojciec dwójki dzieci zapytany o bilet włożył mi palce w oczy - mówi TVN24 kontroler pracujący w łódzkich autobusach i tramwajach. Jego koledzy bez problemu przytaczają podobne historie. Przewoźnik chce zahamować falę agresji i zapowiada, że każdy, kto uderzy ich pracownika, stanie przed sądem.
Kontrolerzy, z którymi się spotkaliśmy, nie chcą pokazywać twarzy. Nie chcą "korcić losu" i zwiększyć szanse na to, że ktoś ich zaatakuje w czasie pracy. Nawet bez obecności w mediach ich praca jest niebezpieczna. Każdy z naszych czterech rozmówców bez problemu mógł sobie przypomnieć historię, która mrozi krew w żyłach.
- Kolega chciał sprawdzić bilet. Pasażer uderzył go w głowę i wypchnął z autobusu. Potem jeszcze go kopał na przystanku - opowiada kobieta pracująca w łódzkim MPK.
Redakcja TVN24 dotarła do nagrania, na którym widać bardzo podobne zajście. Kontrolowany pasażer najpierw udaje, że szuka biletu, potem odwraca się od "kanara" i po kilku sekundach uderza pięścią w twarz.
Napastnikiem był młody mężczyzna, tuż przed atakiem widać, jak uśmiecha się do późniejszej ofiary (na nagraniu opublikowanym na tvn24.pl musieliśmy zakryć twarz agresywnego pasażera). Nasi rozmówcy zgodnie przyznają, że atakują ich osoby, po których trudno byłoby się tego spodziewać.
- Ojciec z dwójką dzieci wracał z lotniska. Zapytany o bilet włożył mi palce w oczy - dodaje jeden z "kanarów".
Zero tolerancji
Łódzki przewoźnik zaalarmowany liczbą ataków na swoich pracowników wprowadził program "zero tolerancji". Zaatakowany kontroler ma domagać się sprawiedliwości przed sadem.
- Dopingujemy do tego naszych pracowników, bo to od nich samych zależy ostateczna decyzja - mówi Sebastian Grochala z łódzkiego MPK.
Jeżeli - zgodnie z zaleceniami pracodawcy - pracownik zdecyduje się domagać sprawiedliwości, może liczyć na wsparcie prawników zatrudnianych przez łódzkiego przewoźnika.
- Chcemy, żeby pasażer wiedział o nieuchronności kary. Że próbując uniknąć mandatu za 100 złotych będzie mieć wyrok, który zmieni jego życie - tłumaczy nasz rozmówca.
I chociaż "zero tolerancji" funkcjonuje ledwie od kilku miesięcy, są już pierwsi skazani. Grochala informuje, że jeden z pasażerów trafił na 80 dni za kratki za uderzenie w twarz kontrolera MPK.
Dwustopniowa rewolucja
Łódzki przewoźnik tłumaczy, że w tamtym roku zmienił sposób rekrutacji "kanarów". Chodziło o to, żeby kontrolerzy nie prowokowali niebezpiecznych sytuacji i żeby sposób ich pracy można było łatwo nadzorować.
- Zrezygnowaliśmy z usług firm zewnętrznych. Robimy wszystko, żeby kontrolerzy byli bez zarzutu - mówi Grochala.
Kiedy liczba skarg na pracę "kanarów" znacznie spadła (z około 100 w 2011 roku do 40 w 2014), przewoźnik rozpoczął program "zero tolerancji".
- Już teraz świadomość tego, że "nie odpuszczamy" działa na wyobraźnie pasażerów. Liczba ataków zaczęła szybko maleć - informuje rzecznik MPK.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź