Niebieski kontener, po bokach żółty napis odsyłający na stronę internetową producenta. Przy oknach nalepki: "Potrzebujesz przestrzeni? Dzwoń!". Tak wygląda łódzka kaplica, w której rodziny żegnają swoich bliskich. - Martwemu to już nie przeszkodzi, a dla żywych biznes jest najważniejszy. Takie czasy - szydzą wierni.
Dziennie odbywa się tu pięć, sześć pogrzebów.
- Mamy remont głównej kaplicy, więc przenieśliśmy się do kontenera. Każdy, jak coś robi większego, to musi coś poupychać w domu, My robimy to samo - tłumaczy Jadwiga Lubczyńska, pracownik cmentarza przy ul. Smutnej w Łodzi.
Faktycznie - będąc w środku tymczasowej kaplicy trudno mieć zastrzeżenia. Jest wszystko, co niezbędne do godnego pożegnania bliskich - jest miejsce na trumnę, jest ołtarz, swoje miejsce ma organista. Jest czysto i schludnie. Wszystko się jednak zmienia, kiedy wyjdzie się na zewnątrz.
- W środku bym się spodziewał spoconych budowlańców, a nie księdza prowadzącego uroczystości - komentuje Andrzej, który przyszedł na grób matki.
Podkreśla, że ogólne wrażenia byłyby inne, gdyby nie jaskrawe napisy "zdobiące" kaplicę.
- Nie do końca odpowiada to miejscu, w którym się znajdujemy. Powinno coś się z tym zrobić, ale my maluczcy możemy sobie tylko o tym porozmawiać - komentuje Mirosław Gras, mistrz świeckich ceremonii pogrzebowych.
Sprawy boskie i świeckie
Wierni chętnie o tymczasowej kaplicy rozmawiają. I nie są to miłe rozmowy dla firmy, której nazwa (oraz adres internetowy) pojawia się w wielu miejscach kontenera.
- Firma musi się reklamować. Biznes to biznes. I w tym jest ból, bo kaplica jest piękna, jak słup ogłoszeniowy - mówi Andrzej Sowiński, sprzedawca kwiatów przy cmentarzu.
Wezwana do tablicy firma zapewnia, że napisy mogą zniknąć "w każdej chwili", ale jest to usługa, za którą łódzka kuria musiałaby zapłacić.
- Nasze produkty mają napisy przyklejone na stałe. Ich zdjęcie wymaga dodatkowej pracy z naszej strony - tłumaczył jeden z pracowników.
Ile kuria musiałaby zapłacić? Tego nasz rozmówca nie chciał powiedzieć. - To już sprawa między nami i naszym klientem - usłyszeliśmy.
Co na to wszystko kuria? Rzecznik Archidiecezji Łódzkiej, ks. Zbigniew Tracz tłumaczy, że krytyczne komentarze wiernych zaskoczyły duchownych.
- Napisy na kontenerze uznaliśmy za podpis producenta. Jeżeli jednak wierni widzą w tym reklamę, to trzeba coś z tym zrobić - mówi ks. Tracz.
Dodaje, że w najbliższym czasie rozpoczną się negocjacje w sprawie usunięcia niechcianych elementów ze ścian kontenera.
Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź