Sprzedał jeden ciągnik trzem różnym osobom. Co więcej, sprzęt był już wcześniej zajęty przez komornika. - To grubszy cwaniak, przecież jego przekręty wydają się prawie nie do realizacji - komentują sąsiedzi rolnika spod Kutna (woj. łódzkie), który miał wyłudzić niemal 2,5 mln złotych. Śledczy odtworzyli drogę, jaką 29-latek doszedł do majątku. Na proces czeka w areszcie.
Jedni mu zazdrościli, drudzy podziwiali. Łukasz P., 29-letni rolnik z Wierzbia pod Kutnem wywoływał duże emocje od pięciu lat, gdy kupił jedno z gospodarstw na początku wsi.
- Gospodarstwo rodziców było tam, gdzie teraz jest autostrada. P. dostał pieniądze i wprowadził się do Wierzbia. Na początku miał starego poloneza, ledwo ten rzęch do sklepu dojeżdżał - opowiadają nam sąsiedzi 29-latka.
Potem zaczęły się dziać rzeczy, których w Wierzbiu nikt nigdy nie widział - do niedawna ubogi rolnik zaczął na lewo i prawo szastać pieniędzmi.
- Miał kilka ciągników, wartych po kilka milionów. Jak Łukasz jechał w stronę miasta, to było wiadomo, że przyciągnie jakiś nowy sprzęt - wspomina inny mieszkaniec wsi.
"Hektar tu, hektar tam"
- Zazdrość? Nie, to nie była zazdrość. Po prostu zaczęliśmy się zastanawiać, co robimy nie tak. Że od lat gospodarzymy i nic. A ten przyszedł i od razu taki sukces - słyszymy.
Jedni sugerowali, że dostał pieniądze "z agencji, z Unii". Inni, że to był spadek. Jedno było pewne: P. był bogaty. A że był bogaty, to był godny zaufania.
- Kupował ziemię na okrągło. Od nas też. Hektar kupił tu, hektar tam. Za ziemię nie płacił, mówił, że odda. Wszyscy wierzyli, no bo przecież taki bogaty gospodarz nie będzie chciał robić przekrętów - wspomina Piotr.
A jednak. P. podobno pieniędzy nie oddawał. Ci, którzy dobijali interesów z 29-latkiem zaczęli bać się o należne im zapłaty. Wtedy okazało się, że 29-latek ma poważne problemy z prawem. Miał sprzedać jeden ze swoich ciągników, ale sprzętu nie przekazał nowemu właścicielowi. Sprawa trafiła do prokuratury.
Śledczy ustalili, że osoba, która zapłaciła za ciągnik ponad 233 tys. złotych nie mogła nim odjechać, bo sprzęt został wcześniej zajęty przez komornika.
- Później okazało się, że ten sam ciągnik był wcześniej sprzedany dwóm innym osobom – mówi tvn24.pl Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
W spirali zarzutów
Śledczy zaczęli dokładnie analizować, skąd Łukasz P. ma pieniądze. Im bardziej przyglądali się jego "biznesom", tym dłuższa stawała się lista zarzutów, które 29-latek ostatecznie usłyszał.
- Okazało się, że w lutym rolnik sprzedał swoje gospodarstwo za 1,45 mln złotych. Mężczyzna wprowadził kontrahenta w błąd mówiąc o stanie prawnym maszyn i inwentarza - tłumaczy Kopania.
Nowy właściciel miał pozwolić rolnikowi na dalsze prowadzenie gospodarstwa. Z właściciela P. miał stać się dzierżawcą gruntu.
Przy zawieraniu transakcji rolnik miał posługiwać się podrobionymi dokumentami bankowym. Wśród nich było nieoryginalne zaświadczenie, wskazującą na rzekomą redukcję długów, które ciążyły na gospodarstwie.
"Kilka lat grał na nosie"
Prokuratura zaczęła też sprawdzać, skąd pochodziły samochody, którymi jeździł Łukasz P. Jeden z nich, warty 65 tys. złotych citroen był leasingowany, ale to nie przeszkodziło rolnikowi w jego sprzedaży. W ramach leasingu mieszkaniec Wierzbia kupił też nowe bmw.
- Nie płacił rat. Kiedy auto się popsuło dostał samochód zastępczy. Nie oddał go w terminie i wiele wskazuje, że w ogóle nie chciał go odstawić - twierdzi prokurator Kopania.
- No lubił drogie auta. Ja też lubię. Ale mnie by zamknęli po pierwszym przekręcie, dlaczego on przez parę lat mógł wszystkim grać na nosie? - dziwi się pan Czesław, którego spotykamy przy opuszczonym dziś gospodarstwie Łukasza P.
Koniec "kariery"
Na bramie gospodarstwa 29-latka wisi duża kłódka. Brama zabezpieczona jest łańcuchami. Dom nie ma rolet w oknach - można bez problemu zobaczyć opuszczone pomieszczenia.
Rolnik od zeszłego tygodnia siedzi w areszcie. Zostanie tam przynajmniej do listopada.
- Jest podejrzany o przywłaszczenie mienia i oszustwa na łączną kwotę 2,4 mln złotych. Grozi mu do 10 lat pozbawienia wolności – informuje prokurator Krzysztof Kopania.
Powiedział nam także, że Łukasz P. czuje się niewinny. Podczas przesłuchania w prokuraturze przyznał się jedynie do posługiwania się sfałszowanymi dokumentami.
Śledczy na razie nie chcą informować, ile pieniędzy i mienie o jakiej wartości udało się zabezpieczyć na poczet naprawienia szkód, które miał wyrządzić mieszkaniec Wierzbia.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź