Wchodził do tramwaju, siadał za kobietami z długi włosami, wyciągał nożyczki i ciął. Łup chował w plecaku, potem dodawał do kolekcji. Za słabość do kobiecych pukli 28-latek będzie musiał zapłacić 5 tys. złotych - to grzywna i nawiązki dla poszkodowanych kobiet. Wyrok zapadł pierwszego dnia procesu.
- Nie ma wątpliwości, że oskarżony jest winny. Dopuścił się zuchwałego zachowania - argumentował w piątek sędzia sądu rejonowego dla Łodzi Śródmieścia.
28-letni "Fryzjer" oprócz 2 tys. złotych grzywny będzie musiał zapłacić po tysiącu złotych nawiązki dla każdej z poszkodowanych przez siebie kobiet.
- Oprócz tego skazany będzie musiał zapłacić za koszty sądowe, które wyniosły 825 złotych - wyliczał sędzia.
"Fryzjer" nie pojawił się w piątek w sądzie, podobnie zresztą jak jego "klientki".
Od "miejskiej legendy" do procesu
Dla wielu był tylko miejską legendą. Historie o młodym mężczyźnie obcinającym kobietom pukle włosów były powtarzane w Łodzi od kilku miesięcy. Dopiero wiosną tego roku okazało się, że "Fryzjer" istnieje naprawdę.
Mężczyzna wpadł, bo na przełomie lutego i marca stracił czujność i dał się nakryć na gorącym uczynku przez zaatakowane pasażerki. Te o wszystkim poinformowały policję. Dzięki ich informacjom, udało się zabezpieczyć fragment monitoringu, na którym widać było poszukiwanego. To był początek końca kariery "fryzjera".
Wyrok w jego sprawie zapadł pierwszego dnia procesu. Za naruszenie nietykalności osobistej trzech kobiet groziło mu rok za kratkami.
- Skazany nie był nigdy skazany, przyznał się do winy i składał wyjaśnienia. Dlatego grzywna będzie odpowiednią karą - sumował sędzia.
"Lubię włosy"
Tuż po zatrzymaniu 28-latka policjanci zabezpieczyli w jego pokoju plecak z kosmetyczką. W środku było kilka pukli włosów w różnych kolorach.
Co na to oskarżony? Przyznał w czasie śledztwa, że "ma słabość do kobiecych włosów". Wyjaśnił, że zawsze chciał być fryzjerem, ale z jego marzeń nic nie wyszło.
Oskarżony mężczyzna przyznał w czasie śledztwa, że w Łodzi zaatakował przynajmniej siedem razy. Wcześniej - jak twierdził - grasował też w Warszawie i Przemyślu.
Mimo apeli śledczych o zgłaszanie się osób poszkodowanych, dokładny bilans poszkodowanych przez "fryzjera" nie jest znany.
Chociaż mężczyzna był oskarżony o przestępstwa ścigane z oskarżenia prywatnego, to jego sprawa toczyła się z urzędu. Taką decyzję podjęli śledczy przez wzgląd na "szczególne okoliczności zdarzeń".
- Na zlecenie prokuratora, mężczyzna poddany został badaniom sądowo – psychiatrycznym. Biegli stwierdzili, że jest w pełni poczytalny - kończy Kopania.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: tvn24