Wycinka drzew w polskich miastach trwa w najlepsze, a o nowe rośliny prawie nikt nie dba - alarmuje Najwyższa Izba Kontroli. - Za ten proceder wszyscy zapłacimy wysoką cenę - mówią tvn24.pl lekarze i hydrolodzy. Im mniej zieleni w miastach, tym więcej chorób układu oddechowego. Wycinanie drzew może też doprowadzać do... powodzi.
Na przestrzeni czterech lat, w dziesięciu polskich miastach skontrolowanych przez NIK, wycięto ponad 25 tys. drzew. W miejsce usuniętych terenów zielonych - najczęściej pod inwestycję - posadzono ich niemal o 10 proc. więcej. Na tym jednak kończą się dobre wiadomości z opublikowanego w tym tygodniu raportu Izby.
- Inwestorzy kupują sadzonki słabe i niskiej jakości, a w dodatku - już nasadzone - pozostawiają bez odpowiedniej opieki: niezabezpieczone i niepodlewane - podkreśla Paweł Biedziak z Najwyższej Izby Kontroli.
Skutek jest jeden - "nowe" drzewa szybko obumierają a polskie miasta z każdym rokiem coraz bardziej przypominają betonową pustynię.
Chcesz? Wycinaj!
Izba zwraca uwagę na to, że urzędnicy prawie zawsze zgadzali się na wycinkę drzew, które stały na terenie przeznaczonym pod budowę nowego osiedla, marketu czy innej inwestycji.
- Samorządowcy przedkładali interesy inwestorów ponad interes społeczny, jakim jest ochrona przyrody - zaznacza Biedziak.
Teoretycznie, zgoda na wycięcie starego drzewa i zastąpienie go sadzonką jest tylko jednym z rozwiązań, które urzędnicy mogli podejmować.
- Urzędnicy nie badali wartości przyrodniczej drzew, ani nie rozważali rozwiązań alternatywnych, np. zmiany projektu inwestycji, tak by drzewa zachować - mówi rozmówca tvn24.pl.
Betonowe miasta
Żeby polskie metropolie nie zmieniały się w betonową pustynię, zdaniem NIK należy zmienić prawo.
- Szczegółowego uregulowania wymaga kwestia warunków, jakie nowo sadzone drzewa powinny spełniać. Chodzi m.in. określenie gatunku drzewa, jego wielkości i wieku - zaznacza Biedziak.
Zdaniem ekspertów, z którymi rozmawialiśmy, problem niszczenia drzew w miastach trzeba jak najszybciej rozwiązać.
- Tu nie chodzi tylko o estetykę, ale o bezpieczeństwo tysięcy ludzi w kraju. Niszcząc tereny zielone zwiększamy ryzyko wystąpienia powodzi - zaznacza dr Iwona Wagner z wydziału biologii i ochrony środowiska Uniwersytetu Łódzkiego.
Co ma jednak wycinanie drzew do problemu wielkiej wody?
- Każde drzewo jest naturalną pompą, która wyparowuje zgromadzoną deszczówkę. Jedno drzewo potrafi wyparować setki litrów wody - mówi nasza rozmówczyni.
Woda, która trafia do zabetonowanego miasta, nie jest wchłaniana, tylko odprowadzana poza aglomerację.
- Gromadzimy wodę w jednym miejscu i bezsensownie zwiększamy ryzyko, że osoby mieszkające nad rzekami stracą dobytek życia - dodaje Wagner.
Źródło chorób
Niszczenie terenów zielonych ma też inne konsekwencje.
- Szybkie odprowadzanie wody oznacza, że powietrze szybko się osusza. A to fatalna wiadomość dla naszych dróg oddechowych - zaznacza dr Kinga Kuczyńska, pulomonolog z Łodzi.
I dodaje, że z każdym wyciętym drzewem wzrasta ryzyko zachorowania na przykład na przewlekły kaszel.
- Osuszone powietrze to też fatalne wiadomości dla astmatyków - kwituje.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź