- Robiliśmy wszystko, co w naszej mocy. Przecież to my zaalarmowaliśmy organy ścigania - tłumaczyła we wtorek przed radnymi powiatu Iwona Zielińska, szefowa Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Łęczycy. Radni zażądali wyjaśnień w sprawie dramatu, do którego doszło w miejscowej rodzinie zastępczej. 59-letni Jan A. i jego o pięć lat młodsza żona mieli znęcać się nad podopiecznymi. Dodatkowo dzieci miały być molestowane przez przybraną siostrę i ojca.
- Dobrze wywiązywaliśmy się ze swoich obowiązków. Dzieci długo nie alarmowały, że jest im źle - mówiła w piątek Iwona Zielińska, zawieszona od piątku kierowniczka PCPR podczas nadzwyczajnej sesji rady powiatu łęczyckiego.
Dwa tygodnie temu śledczy poinformowali, że czworo dzieci będących pod opieką rodziny zastępczej w Łęczycy było bitych i molestowanych seksualnie. Radni powiatu zażądali odpowiedzi na pytanie, jak to się stało, że rodzina podejrzana o bulwersujące przestępstwa zajmowała się dziećmi przez siedem lat. Tym bardziej, że niepokojące sygnały z rodziny prowadzonej przez małżeństwo A. spływały do urzędników od co najmniej kilku lat.
Przekonała kogokolwiek?
Iwona Zielińska podkreślała, że w rejonie Łęczycy jest zbyt mało rodzin zastępczych i dlatego trzeba było korzystać z pomocy tych, którzy chcieli za pieniądze zostać przybranymi rodzicami.
Jej tłumaczenia radni z opozycji skomentowali: "padło wiele pytań i niewiele odpowiedzi".
- Trudno mówić, żeby szefowa PCPR kogokolwiek przekonała. Pozostaje poczekać na wyniki pracy śledczych zajmujących się tą sprawą - mówił przed kamerą TVN24 Krzysztof Kopaluk, radny Prawa i Sprawiedliwości.
"Nie brakuje pieniędzy, tylko chętnych"
Zielińska odpowiadała radnym, że kierowana przez nią instytucja nie odpowiada za gehennę i że to dzięki jej pracownikom dramat dzieci w ogóle wyszedł na światło dzienne.
- To przecież my poinformowaliśmy organy ścigania o nieprawidłowościach - mówiła zawieszona szefowa PCPR.
Także Wojciech Zdziarski, starosta łęczycki, nie ma sobie nic do zarzucenia. Podkreślał, że władze powiatu robiły, co w mogły, żeby nie dochodziło do żadnych nieprawidłowości.
- Dwukrotnie w ostatnich latach przeprowadzaliśmy kontrole w PCPR. Trzymaliśmy rękę na pulsie - zapewniał starosta.
Zdziarski zaznaczył też, że w kasie starostwa były pieniądze na zatrudnienie innych rodzin zastępczych, ale po prostu nie było chętnych do podjęcia pracy.
Będą testy psychologiczne rodzin zastępczych
W łęczyckim starostwie pojawiła się też Elżbieta Seredyn, wiceminister pracy i polityki społecznej, która zapowiedziała zmiany w prawie mające zapewnić większe bezpieczeństwo dzieci przebywających w rodzinach zastępczych. Postuluje ona wprowadzenie obowiązkowych badań psychologicznych dla wszystkich rodzin zastępczych.
- Nowe prawo mogłoby wejść w życie jeszcze w tym roku - ocenia Seredyn.
Miażdżący raport na sesji
Podczas sesji zaprezentowano wyniki kontroli przeprowadzonej przez Urząd Wojewódzki w Łodzi. Ocena wszystkich podmiotów, które miały dbać o bezpieczeństwo dzieci umieszczanych w rodzinie zastępczej była miażdżąca. Kontrola wykazała m.in., że "nie było instytucji, której nie można by było czegoś zarzucić w tej sprawie".
Koszmar dzieci
Tworzący rodzinę zastępczą: 59-letni mężczyzna, jego o pięć lat młodsza żona oraz ich 20-letnia córka są podejrzani o znęcanie się nad pięciorgiem podopiecznych w wieku 8-13 lat. Mężczyźnie i jego córce zarzucono także wykorzystywanie seksualne dzieci. Wszyscy zostali aresztowani.
Jak ustaliła prokuratura, do znęcania się nad dziećmi i ich wykorzystywania seksualnego dochodziło od października 2012 do marca 2014 r. Zdaniem rzecznika łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztofa Kopani fakt, że przemoc trwała tak długo, musi skłaniać do bliższego przyjrzenia się, jak działał nadzór nad tą rodziną.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: bż/i / Źródło: TVN24 Łódź