Eksperci podkreślają: jedenastolatek z pękniętym kręgosłupem powinien jak najszybciej trafić do szpitala. Tymczasem był wożony karetką po całej Łodzi. Po naszej publikacji w sprawę włączył się Narodowy Fundusz Zdrowia. Urzędnicy zażądali wyjaśnień od służb medycznych.
- Doniesienia medialne są niepokojące, a całe zdarzenie skomplikowane. Poprosiliśmy o pilne wyjaśnienia od wszystkich zaangażowanych w tę sprawę podmiotów - informuje Anna Leder, rzeczniczka Narodowego Funduszu Zdrowia w Łodzi.
W piątek, do godziny 12 do NFZ mają spłynąć wyjaśnienia Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki, szpitala dziecięcego im. Marii Konopnickiej w Łodzi oraz Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego.
- Na tej podstawie podejmiemy dalsze decyzje. Pacjent ma trafiać tam, gdzie szybko i skutecznie zostanie udzielona mu pomoc - podkreśla Leder.
"Najniebezpieczniejszy moment"
- Moment przewiezienia pacjenta po takim urazie do szpitala jest momentem najbardziej dla niego niebezpiecznym - podkreśla dr Jerzy Wassermann, ortopeda i ordynator oddziału ratunkowego przy ul. Niekłańskiej w Warszawie.
W tym przypadku nie było jednak szybko, mimo że sytuacja była bardzo poważna.
O 19:24 pogotowie dostało zgłoszenie o 11-latku, który spadł z wiaduktu kolejowego przy ul. Mostowej w Sieradzu.
- Po przybyciu na miejsce stwierdzono stan zagrożenia życia - tłumaczy Adam Stępka, rzecznik łódzkiego pogotowia.
Pierwsza decyzja była taka, żeby chłopca przetransportować do Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki, szpitala o najwyższym w kraju stopniu referencyjności, obok którego jest lądowisko LPR.
- Szpital został około 20 poinformowany o tym, że trwa transport dziecka w ciężkim stanie - mówi Adam Stępka.
Dokładnie o 20:18 dyspozytor pogotowia dostał jednak informację zwrotną, że "Matka Polka" nie przyjmie pacjenta, bo nie ma miejsc na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej.
Kilometry po mieście
Przedstawiciele "Matki Polki" podkreślali, że miejsca na OIOM-ie są w drugim specjalistycznym szpitalu dziecięcym w Łodzi - im. M. Konopnickiej przy ul. Spornej.
Tamta placówka nie posiada jednak lądowiska, dlatego zespół LPR wylądował przy jeszcze innym szpitalu - imienia Kopernika - przy ulicy Pabianickiej, po drugiej stronie miasta.
- Stąd chłopiec został odebrany przez tradycyjną karetkę o 20:36. Równo o 21 pacjent został przekazany personelowi szpitala przy Spornej - mówi Adam Stępka z łódzkiego pogotowia.
W placówce wykonano jedenastolatkowi tomografię komputerową. A ta wykazała, że chłopiec ma pęknięty kręgosłup.
Na szczęście nie doszło do uszkodzenia rdzenia kręgowego.
Taka diagnoza oznaczała, że jedenastolatek powinien trafić do Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki - przy ulicy Rzgowskiej. Czyli tam, gdzie od początku miał zostać przetransportowany przez śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
- Okazało się, że nie musi on być przyjęty na OIOM, tylko na oddział neurochirurgii dziecięcej. A u nas jest jedyny taki oddział w regionie - przyznaje Adam Czerwiński z ICZMP.
"W stanie stabilnym"
Chłopiec więc ponownie znalazł się w karetce i czekał go kolejny długi transport - trzeba go było znowu przetransportować na południe miasta - dokładnie 10 kilometrów dalej.
Na szczęście okazało się, że 11-latek nie wymaga operacji. - Jest w stanie stabilnym - kończy Czerwiński.
O której chłopiec w końcu trafił do szpitala? To ustala dokładnie m.in. Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego, bo - jak usłyszeliśmy - to jednoznacznie nie wynika z dokumentacji.
Transport dziecka od momentu zgłoszenia do przewiezienia do szpitala trwał więc przynajmniej godzinę i 36 minut. Do tego trzeba jeszcze doliczyć czas (na razie nieustalony precyzyjnie) na badania w tym szpitalu oraz przewiezienie chłopca do miejsca docelowego, czyli Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki.
Autor: bż/pm / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Google Maps