Jeden z klientów marketu w Piotrkowie Trybunalskim (woj. łódzkie) zobaczył w sklepowej lodówce, obok serów, martwego szczura. - To nasza wina, mieliśmy problem z gryzoniami - przyznają przedstawiciele sklepu.
Gryzoń został zabity przez pułapkę zastawioną przez jednego z pracowników sklepu "Biedronka". Martwego szczura zaważył jeden z klientów. Zrobił zdjęcie i wysłał do redakcji lokalnego dziennika.
Alfred Kubczak, dyrektor do spraw korporacyjnych Jeronimo Martins tłumaczy, że w pobliżu marketu od dłuższego czasu rosłą liczba szczurów.
- Nasi pracownicy chcieli zapobiec ich przedostaniu się na teren sklepu, ale te wysiłki nie przyniosły efektu - mówi Kubczak.
Walka wbrew zasadom
Kiedy szczury przeprowadziły skuteczny szturm na "Biedronkę", pracownicy sklepu sprowadzili firmę deratyzacyjną.
- Ustaliliśmy, w której części sklepu i w jakim zakresie występuje problem - tłumaczy nasz rozmówca.
Kubczak przyznaje przy tym, że pracownicy sklepu popełnili duży błąd.
- Złamano ustalone przez nas procedury. Pracownik ustawił pułapki obok żywności, a to niedopuszczalne - mówi.
Żywność powinna zostać usunięta i dopiero po zakończonej wojnie z gryzoniami mogła wrócić na miejsce.
- Pracownik zostanie ukarany. Ze swojej strony mogę jedynie przeprosić wszystkich klientów, którzy musieli oglądać ten przykry widok - mówi Kubczak.
"Szczurów już nie ma"
Przedstawiciele marketu podkreślają, że żywność w pobliżu której znaleziono szczura została już zutylizowana.
- Nasi klienci mogą bez problemu korzystać z asortymentu. Więcej nie powtórzy się taka sytuacja - podkreśla Kubczak i dodaje, że "wojna ze szczurami już się zakończyła". Gryzoni w sklepie już nie ma.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: epiotrkow.pl