Ta noc (z 16 na 17 grudnia) dla firm kurierskich była, jak być albo nie być. Przez ręce pracowników tylko jednej z nich przewinęły się w ciągu ostatnich godzin prawie dwa miliony paczek. W większości były to prezenty na Boże Narodzenie. - Klienci by nam nie wybaczyli, jakbyśmy mieli wtopę - słyszymy w sortowni, której pracę podglądaliśmy w trakcie najbardziej pracowitego dyżuru w roku.
Pod Piotrkowem Trybunalskim w woj. łódzkim mieści się jedna z największych sortowni paczek w Polsce. Chociaż na miejsce przyjeżdżamy w środku nocy, to sam dojazd pod główną bramę sporo zajmuje - wszystko przez gigantyczny ruch na drogach dojazdowych. Co chwilę mijamy tiry jadące w jedną i drugą stronę.
- Od dwudziestej do północy wjechało tutaj ponad trzysta tirów. Ruch jak w godzinach szczytu - macha ręką ochroniarz obsługujący szlaban przy wjeździe.
Nie ma czasu na dłuższą rozmowę. Przecież właśnie trwa TA NOC - na którą wszyscy się tutaj przygotowywali - od kierowców, przez logistyków, sorterów po ochroniarzy. Rekordowa, jeżeli chodzi o liczbę paczek do ogarnięcia.
Skąd ten rekord?
Badania firmy Deloitte wskazują, że co piąty Polak zakupy pod choinkę kupuje właśnie teraz. A ponieważ niemal co drugi prezent w tym roku zostanie kupiony w sieci, to z tym ogromem muszą jakoś poradzić sobie firmy kurierskie.
- To jest jak egzamin, który musimy zdać. Dzisiaj wypakujemy z tirów, posortujemy i załadujemy na samochody dwa razy więcej paczek niż normalnego dnia. Skala jest szalona - tylko w naszej firmie przyjęte zostały dwa miliony przesyłek - opowiada Bogdan Hymka, kierownik sortowni.
Mrowisko
Rozmawiamy w biurze, z którego przez szybę można oglądać to, co dzieje się na sortowni. Mieści się ona w hali długiej na 180 metrów, szeroka jest na około 50. Cała bez wyjątku wypełniona taśmami przesyłowymi, po których nieustannie suną paczki. Wokół nich krąży pół tysiąca osób w kolorowych kamizelkach.
Jedni jeżdżą wózkami wypełnionymi stertami paczek, drudzy przesuwają je na taśmie, inni prześwietlają kody na opakowaniach za pomocą ręcznych skanerów, kolejna grupa właśnie rozładowuje tira.
Dzieje się tak dużo, że potrzeba czasu, żeby przyzwyczaić się do tego ciągłego ruchu.
- Jak w mrowisku, prawda? Jak ktoś w tym nie siedzi, to wszystko wygląda chaotycznie. Ale jakby było chaotycznie, to ludzie na czas by nie dostali paczek. Jesteśmy jak elfy Świętego Mikołaja - mówi Hymka.
Hałas
Po chwili rozmowy schodzimy na dół - na halę.
Jest chłodniej i głośniej niż w biurze. Zwraca uwagę to, że pracownicy krzątają się szybko, ale niemal w ogóle się do siebie nie odzywają.
Hałas generują za to taśmy przesyłowe, które prowadzą pod skanerem. Komputer za jego pomocą spisuje kod przesyłki, a potem - w odpowiednim momencie - może ją zepchnąć z taśmy w odpowiednim momencie. Tak żeby trafiła wprost do rąk pracownika odpowiedzialnego za przyjęcie paczki, która jedzie w określonym kierunku kraju.
- Taśmy wykonują obecnie 30 procent pracy. Reszta leży już w rękach naszych pracowników. To na nich spada ten cały przedświąteczny harmider. W grafiku na dziś mamy po prostu dużo więcej osób niż normalnie - mówi Bogdan Hymka, kierownik sortowni.
- A jakby na dzień przed tą nocą rozchorowała się duża grupa pracowników?
Gdybyśmy się dali zaskoczyć tak łatwo, tobyśmy nie nadawali się do rozwożenia milionów paczek po całym kraju - słyszmy w odpowiedzi.
Laser
Po chwili Hymka pokazuje, w jaki sposób ludzie wykonują pracę, która w tę noc jest ponad siły komputera. Podchodzimy do kobiety w pomarańczowej kamizelce. W ręku trzyma skaner - podobny do tego, jakiego używają kasjerki w marketach. Kobieta non stop zmienia ułożenie ręki, żeby zeskanować każdą paczkę.
- To nie jest praca dla każdego. Większość ludzi nie wytrzymuje tego tempa, mają dość po kilku minutach - tłumaczy nasz przewodnik.
- A jak pani nie trafi laserem w kod, to co wtedy? - dopytujemy zapracowaną kobietę.
- No to gonię paczkę wzdłuż taśmy. Ale trzeba robić tak, żeby nie trzeba było - odpowiada. I jasno daje do zrozumienia, że nie ma czasu na dłuższą pogawędkę.
Wokół niej - równie ciężko - pracuje jeszcze kilkanaście osób.
Tiry
Wzdłuż jednej ze ścian sortowni znajdują się rampy dla tirów. Na raz rozładowywanych i załadowywanych może być ich osiemnaście.
- W czasie sześciogodzinnej zmiany musimy rozładować 360 ciężarówek. Na jedną naczepę możemy poświęcić dokładnie minutę - mówi kierownik sortowni.
Po przesortowaniu tiry rozwiozą przesyłki po Polsce. Pod Piotrkowem wszystko idzie według takiej zasady - im dalej kierowca ma do punktu docelowego, tym wcześniej musi opuścić sortownię.
- Ci, którzy mają najbliżej, wyjadą stąd pod koniec dyżuru, około trzeciej nad ranem - opowiada kierownik sortowni.
A co dalej? Ciężarówki rozwożą paczki do baz lokalnych. Tam przejmą je kurierzy.
- We wtorek w każdej sekundzie do adresatów trafi 40 paczek - mówi Wojciech Kądziołka, rzecznik prasowy firmy InPost.
Tylko do Łodzi jedzie ponad 70 tysięcy pakunków. Do Warszawy - ćwierć miliona.
- Ta noc jest rekordowa, ale na najwyższych obrotach będziemy pracować do końca tego tygodnia - zapewnia Kądziołka.
Więcej niż dotąd
Pełna mobilizacja jest nie tylko w firmach kurierskich. Poczta Polska przed świątecznym szczytem zatrudniła 2700 nowych pracowników
- Spodziewamy się, że w grudniu nadanych zostanie nawet o 70 proc. więcej przesyłek tygodniowo niż poza szczytem świątecznym. Dlatego nie tylko zatrudniliśmy nowych pracowników, ale także w największych miastach doręczamy paczki w soboty - informuje Justyna Siwek, rzecznik prasowa Poczty Polskiej.
Z danych firmy Deloitte wynika, że w tym roku Polacy na bożonarodzeniowe prezenty, żywność, podróże oraz spotkania z najbliższymi przeznaczą średnio 1521 zł. To o pięć procent więcej niż w czasie poprzednich świąt.
Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź