Było ich kilkoro, jeden - jedenastolatek - wszedł na przęsło wiaduktu kolejowego i spadł z wysokości kilku metrów. Śmigłowiec pogotowia lotniczego z Sieradza zabrał go do Łodzi. Tam był wożony po całym mieście, bo - jak tłumaczą przedstawiciele szpitala - inaczej się po prostu nie dało.
Chłopiec miał tak zwany ostry brzuch, czyli zespół dolegliwości wymagających pilnej interwencji chirurgicznej, połamane kończyny i odmę płucną - taka była wstępna diagnoza ratowników z Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, którzy w poniedziałek po godz. 19 zostali wezwani do wypadku przy ulicy Mostowej w Sieradzu (woj. łódzkie).
- Zespół lotniczy wraz z dyspozytorem ustalili, że chłopca trzeba jak najszybciej przetransportować do Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi - mówi Adam Stępka, rzecznik łódzkiego pogotowia.
Przemawiał za tym fakt, że "Matka Polka" przy Rzgowskiej w Łodzi to szpital o najwyższym możliwym stopniu referencyjności w Polsce, a wiec umożliwiający uzyskanie kompleksowej, specjalistycznej pomocy medycznej. A dodatkowo - co ważne - obok placówki jest lądowisko LPR, więc chłopiec szybko mógłby trafić na stół operacyjny.
Już w czasie lotu zespół otrzymał jednak informację, że jedenastolatek powinien trafić do innej placówki. Miało być szybko i sprawnie, ale skończyło się zupełnie inaczej.
Dlaczego? Bo - jak tłumaczą przedstawiciele szpitala - zespół LPR nie miał możliwości dokładnego stwierdzenia, co tak naprawdę chłopcu dolega. A tym samym szybszego ustalenia, gdzie jedenastolatek powinien trafić.
- Z informacji przekazanych przez zespół LPR wynikało, że stan pacjenta wymaga umieszczenia go na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej. W naszym szpitalu mieliśmy pełne obłożenie - mówi Adam Czerwiński, rzecznik "Matki Polki".
A ponieważ - jak wyjaśniał - w szpitalu imienia Konopnickiej przy ulicy Spornej, innej specjalistycznej placówce dziecięcej, były miejsca na OIOM-ie, to tam należało przewieźć chłopca.
Od szpitala do szpitala
Placówka przy ulicy Spornej nie posiada jednak lądowiska, dlatego zespół LPR wylądował przy jeszcze innym szpitalu - imienia Kopernika - przy ulicy Pabianickiej, po drugiej stronie miasta.
- Stąd chłopiec został przewieziony już tradycyjną karetką na Sporną - wyjaśnia Stępka.
Zespół ratownictwa miał do przejechania nieco ponad osiem kilometrów. W szpitalu przy Spornej wykonano jedenastolatkowi tomografię komputerową. A ta wykazała, że chłopiec ma pęknięty kręgosłup. Na szczęście nie doszło do przerwania rdzenia kręgowego. Taka diagnoza oznaczała, że jedenastolatek powinien trafić do Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki - przy ulicy Rzgowskiej.
- Okazało się, że nie musi on być przyjęty na OIOM, tylko na oddział neurochirurgii dziecięcej. A u nas jest jedyny taki oddział w regionie - przyznaje Adam Czerwiński z ICZMP.
Chłopiec więc ponownie znalazł się w karetce i czekał go kolejny długi transport - trzeba go było znowu przetransportować na południe miasta - dokładnie 10 kilometrów dalej. Na szczęście okazało się, że chłopiec nie wymaga operacji. - Jest w stanie stabilnym - kończy Czerwiński.
Zabawa na krawędzi
Sieradzcy policjanci pod nadzorem prokuratury starają się odtworzyć, jak doszło do wypadku.
- Ze wstępnych ustaleń wynika, że grupa siedmiu nastolatków przebywała w okolicach ulicy Mostowej w Sieradzu. Jeden z chłopców wszedł na przęsło znajdującego się w pobliżu mostu - mówi aspirant sztabowy
Funkcjonariusze apelują, żeby zwracać uwagę na to, gdzie i jak bawią się ich dzieci. Zwłaszcza teraz, kiedy zbliżają się wakacje.
- Latem jest najwięcej wypadków z udziałem dzieci. To na rodzicach i opiekunach spoczywa obowiązek ich edukacji . Należy uświadamiać młodym ludziom o grożących im niebezpieczeństwach, aby w znacznej mierze ograniczyć liczbę tragicznych zdarzeń z ich udziałem - podsumowuje policjantka.
Autor: bż//now//kwoj / Źródło: TVN24 Łódź