Sekwencja zdarzeń była niemal identyczna w miniony weekend, tak jak w połowie zeszłego roku, mężczyznę biegającego po Lesie Łagiewnickim w Łodzi zaatakowały trzy psy. Prokuratura informuje, że za pierwszym i drugim razem atakowały te same zwierzęta. Chociaż policja na początku przekonywała, że jest inaczej.
O tym, że 47-letni mężczyzna został dotkliwie pogryziony przez psy, informowaliśmy na tvn24.pl w poniedziałek.
Zaatakowanego biegacza uratował jeden ze świadków, który odgonił zwierzęta i wezwał karetkę. Niedługo potem policja wyjaśniała już, do kogo mogą należeć agresywne zwierzęta. Scenariusz zdarzenia, do którego doszło w zeszłą niedzielę, był łudząco podobny do dramatu, który w ubiegłym roku przeżył inny biegacz.
Wtedy też atakowały trzy duże, zadbane psy. Dlatego też policjanci od razu odwiedzili właścicieli, którzy w ubiegłym roku niewłaściwie zabezpieczyli zwierzęta. Początkowo wydawało się, że to zły trop.
Psy rozpoznane, właściciele (znowu) w tarapatach
- Właściciele utrzymywali, że psy nie mogły opuścić posesji - przekonywał kom. Marcin Fiedukowicz z komendy miejskiej policji.
Prawda jednak - jak mówi Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury okręgowej - była inna. - Poszkodowany mężczyzna rozpoznał psy na wskazanej posesji - mówi prokurator. Właściciele, 50-letnia kobieta i o rok starszy mąż, usłyszeli już zarzuty.
- Są podejrzani o przestępstwo narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia bądź ciężkiego uszczerbku na zdrowiu 47–letniego mężczyzny w ten sposób, że nie zachowali środków ostrożności przy trzymaniu trzech psów - mówi Kopania.
Czekając na wyrok
Podejrzani nie przyznali się do winy. Grozi im do pięciu lat więzienia. - Twierdzili, że niemożliwe jest, aby ich psy wyszły poza ogrodzenie - mówi Kopania. Wobec małżeństwa zastosowano "wolnościowe środki zapobiegawcze". 50-latka ma w tym miesiącu usłyszeć wyrok za dramat biegacza zaatakowanego w sierpniu zeszłego roku.
**
47-letni biegacz, który ucierpiał w zeszły weekend ma - jak informuje prokuratura - liczne i głębokie kąsane rany na całym ciele. W dalszym ciągu jest hospitalizowany.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź