Ciężko chory pies w typie bulteriera dostał ataku po tym, jak podano mu leki. Zwierzę wbiegło w szczelinę pomiędzy ścianą domu i betonowym ogrodzeniem. - Utknął i nie był w stanie się ruszyć. Zrozpaczonemu właścicielowi pomocy odmawiali kolejni weterynarze - opowiadają strażnicy miejscy z Łodzi, którzy całkiem przypadkowo dowiedzieli się o zdarzeniu.
Funkcjonariusze Animal Patrolu, specjalnej jednostki łódzkiej straży miejskiej pomagającej zwierzętom, zajmowali się w sobotę potrąconym przez samochód kotem. W klinice weterynaryjnej dowiedzieli się o innym zwierzęciu, które pilnie potrzebuje pomocy.
- Lekarz weterynarii powiedział nam o mieszkańcu miasta, który rozpaczliwie prosił o pomoc. Jego pies wbiegł w wąską szczelinę pomiędzy ścianą budynku a ogrodzeniem sąsiada i tam utknął - opowiada Łukasz Berliński, strażnik z Animal Patrolu.
Strażnicy zdecydowali, że muszą interweniować.
- Skontaktowaliśmy się z dyżurnym i poinformowaliśmy, że pilnie musimy udać się na ulicę Świętego Franciszka z Asyżu - opowiada Berliński.
W potrzasku
Na miejscu czekał przerażony właściciel. Strażnikom opowiedział, że szukał pomocy w kilku klinikach weterynaryjnych i wszędzie odmawiano mu pomocy.
- Sytuacja była trudna, bo zwierzę było zakleszczone sześć metrów od miejsca, do którego można było dojść - opowiada Łukasz Berliński.
Właściciel relacjonował, że pies w typie bulteriera jest ciężko chory. Ataku dostał po podaniu leków.
- Na szczęście udało się namówić sąsiadkę, aby zgodziła się na rozebranie ogrodzenia. Na miejsce wezwaliśmy straż pożarną - mówi strażnik.
Mur został częściowo zburzony. Kiedy strażnicy mieli do psa mniej więcej dwa metry, użyli chwytaka.
- Zwierzę było w ciężkim stanie. Zostało przeniesione do radiowozu i przewiezione do kliniki weterynaryjnej. Gdyby nie interwencja, zwierzę zginęłoby w strasznych męczarniach - kończy Berliński.
Autor: bż/ks / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Animal Patrol Łódź