Łódzcy prokuratorzy wysłali do sądu akt oskarżenia przeciwko 41-letniemu Mamuce K. Gruzin jest oskarżony o zabicie 28-letniej Pauliny z Łodzi. Kobieta w październiku 2018 roku była szukana przez całe miasto. Jej zwłoki, schowane w torbie podróżnej, odnalezione zostały w miejskim parku po kilku dniach.
O zakończeniu śledztwa i przesłaniu aktu oskarżenia do łódzkiego sądu okręgowego łódzka prokuratura poinformowała w środę. Mamuce K. grozi dożywocie.
- Prokuratura oskarża go o kwalifikowaną postać zbrodni zabójstwa, dlatego najniższy możliwy wymiar kary w tej sprawie nie może być niższy niż 12 lat pozbawienia wolności - mówi Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury okręgowej.
Oskarżony na pierwszym przesłuchaniu twierdził, że nie chciał zabić 28-letniej łodzianki. Złożył obszerne wyjaśnienia. Wersja przedstawiona przez Gruzina była niekompletna i momentami niespójna. Dlatego też we wrześniu 2019 roku odbyła się wizja lokalna.
W jej trakcie Mamuka K. przyznał, że nie może przypomnieć sobie momentu, kiedy zadawał ciosy młodej kobiecie nożem. Twierdził, że ma "dziurę w pamięci". Szczegółowo za to opisał, jak ścierał krew i co robił, żeby ukryć ciało.
- Podczas kolejnego przesłuchania oskarżony już odmawiał składania wyjaśnień - mówi Kopania.
Zabójstwo
Śledztwo wykazało, że Mamuka K. poznał swoją późniejszą ofiarę na ulicy Piotrkowskiej. Paulina D. bawiła się w piątek 19 października w towarzystwie znajomych. Gruzina spotkała w sobotę rano.
Wiadomo, że Mamuka K. poprowadził kobietę do hostelu przy ul. Żeromskiego. Tam mieszkała grupa obcokrajowców, pracujących na pobliskiej budowie. Wtedy, tuż po ósmej rano, większość lokatorów była już w pracy.
- Nasze ustalenia wskazują, że kobieta została pobita i pozbawiona życia. Sprawca działał z motywów seksualnych. Przyczyną zgonu były ciosy ostrym narzędziem w szyję. Najpewniej nożem, który udało się zabezpieczyć - informował prokurator Kopania.
Ciało kobiety zostało przewiezione w pobliże Stawów Jana i tam porzucone. Mamuka K. niedługo potem wyjechał z Polski: pojechał na Dworzec Kaliski, skąd autokarem dostał się na warszawski Dworzec Zachodni, gdzie spotkał się ze znajomymi.
- Stamtąd wszyscy busem, obsługującym połączenia pasażerskie, udali się na Ukrainę. Granice Polski przekroczył w dniu 21 października 2018 roku, przed godziną 10 - informuje Krzysztof Kopania.
Problemy z ekstradycją i próba samookaleczenia
Gruzin został zatrzymany 1 listopada 2018 roku w Kijowie. Robił, co mógł, żeby jak najbardziej odwlec w czasie spotkanie z polskimi śledczymi. Kiedy przebywał w celi, wystąpił o przyznanie mu statusu uchodźcy. Ten ruch skutecznie sparaliżował ekstradycję mężczyzny do Polski na blisko trzy miesiące.
Po wielu zawirowaniach i wątpliwościach, które opisywaliśmy na portalu tvn24.pl, ukraiński sąd w czerwcu 2019 roku zgodził się na ekstradycję. Operację przekazania Mamuki K. do Polski trzeba było jednak przełożyć, bo Gruzin zadał sobie cios nożem. Rana, którą sobie zrobił, nie zagrażała jego życiu.
"Obszerny materiał dowodowy"
Trwające ponad półtora roku śledztwo pozwoliło na - jak mówią przedstawiciele prokuratury - zebranie obszernego materiału dowodowego.
- To zeznania świadków, zapisy monitoringu, analizy kryminalistyczne, ekspertyzy, w tym z zakresu badań daktyloskopijnych, genetycznych oraz rekonstrukcji zdarzeń w oparciu o ślady biologiczne - wylicza Kopania.
Mamuka K. był poddany badaniom sądowo–psychiatrycznym i psychologicznym.
- Powołani biegli nie dopatrzyli się podstaw do kwestionowania jego poczytalności. Tym samym może ponosić odpowiedzialność karną - kończy Kopania.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, policja