"Głosujcie dziwki" - samorządowiec rzuca żartem. "Autoironia" czy "skandal"?

"Głosujcie dziwki". Radny Bartosz Domaszewicz: to był żart
Radny: to był żart
Źródło: TVN24 Łódź

Łódzcy radni w środę uczcili setną rocznicę przyznania Polkom praw wyborczych. Wiceprzewodniczący rady Bartosz Domaszewicz wrzucił do sieci swoje zdjęcie z obrad, które podpisał: "vote bitchez" (z ang. głosujcie dziwki). Radny mówi, że to "żart i autoironia". Nie brakuje jednak tych, którzy mówią o skandalu.

W środę łódzcy radni zajmowali się m.in. stuleciem nadania praw wyborczych Polkom. Z tej okazji jednogłośnie przyjęto uchwałę, która nadaje Dużej Sali Obrad imię Łódzkich Włókniarek.

Za stołem prezydialnym zasiadł Bartosz Domaszewicz, wiceprzewodniczący rady miasta z Platformy Obywatelskiej. Po południu wrzucił do internetu zdjęcie, na którym wykonuje gest podobny do tego, który pokazują hip-hopowcy. Zdjęcie jest opatrzone podpisem "vote bitchez".

Zestawienie tego, co wstawił radny z tym, kiedy fotografia została opublikowana, może budzić różne odczucia.

Autor wpisu: żart

Bartosz Domaszewicz zapewnia, że wpis nie miał nikogo obrazić. Zapewnia też, że tekst w żaden sposób nie odnosi się do tego, iż na sesji rady miasta mówiono o rocznicy wywalczenia praw wyborczych przez kobiety.

- Na tej sesji zajmowaliśmy się też innymi rzeczami. Było pierwsze czytanie budżetu, rozmowy o nowych stawkach za wywóz odpadów. Wiązanie żartobliwego wpisu na prywatnym koncie mediów społecznościowych jest przerysowaniem. W żaden sposób nie odnosiłem się do obrad - podkreśla.

Mówi, że chodziło o "autoironię" i "żart z samego siebie".

- Żart był kierowany tylko i wyłącznie w moją stronę. Na fotografii widać mnie za dużym, pięknym stołem. A ja od zawsze staram się mieć dystans do samego siebie. I tak jest od lat - mówi.

Wskazuje, że "vote bitchez" jest nawiązaniem do tekstów raperów i hip-hopowców.

- Wychowałem się na tej muzyce. Każdy, kto mnie zna, wie, że to było autoironizowanie - informuje.

Opozycja: to skandal

Opozycja: to skandal

Opozycja: skandal

Marta Grzeszczyk jest rzeczniczką klubu Prawa i Sprawiedliwości w łódzkiej radzie. Mówi, że wpis radnego Domaszewicza jest dowodem na "wysoki brak kultury".

- Wiceprzewodniczący rady miejskiej powinien mieć świadomość tego, co i jak przekazuje. A Bartosz Domaszewicz przy okazji obrad, w których nawiązywaliśmy do praw wyborczych kobiet, nazywa je bardzo obraźliwie. Pytanie, kogo miał na myśli? Radnych? A może tylko kobiety zasiadające w radzie? A może chodziło o Polki, które mają prawo wyborcze? - wylicza.

Niezależnie od stanowiska radnego i jego tłumaczeń wpis był jej zdaniem "skrajnie nie na miejscu".

- Mówienie, że to odwołanie się do kultury hip hopu jest absurdalne. Chciałabym przypomnieć radnemu, że nie jest on raperem, tylko samorządowcem. I z tego tytułu powinien wykazywać się pewnym poziomem, poniżej którego schodzić nie można - zaznaczyła Grzeszczyk.

Feministka: trzy opcje

- Komentarz do publikacji pana samorządowca mogłabym ograniczyć do tego, że ręce opadają. Ale to byłoby zamknięcie oczu na to, z jakim zachowaniem mamy do czynienia - mówi Anna Dryjańska, feministka.

Twierdzi, że wpis można interpretować na trzy różne sposoby.

- Pierwszy jest taki, że uznał on za zabawne nawiązanie do faktu wywalczenia praw do głosowania przez kobiety. Jeżeli w tym kontekście ktoś używa słowa "bitches", to znaczy, że mamy do czynienia z przypadkiem beznadziejnym - mówi Dryjańska.

Dodaje, że nie wyobraża sobie, jak musiały poczuć się kobiety, które znajdowały się na sali obrad.

Drugi scenariusz - zdaniem rozmówczyni tvn24.pl - jest taki, że radny wrzucił zdjęcie bezmyślnie. I nie skojarzył, w jakim kontekście to robi.

- W takiej sytuacji powinien po prostu przeprosić i na przyszłość okazywać więcej taktu - mówi Dryjańska.

Trzeci scenariusz jest taki, że jest to - jak mówi sam radny - "autoironia".

- Wydaje mi się, że jest to mało prawdopodobne, żeby sam siebie nazywał "dziwką" i to jeszcze w liczbie mnogiej. Tak czy inaczej, źle by to świadczyło o tym, kto pełni eksponowane funkcje w łódzkim samorządzie - kończy rozmówczyni tvn24.pl/

Satyryk: żarty nie dla każdego

Andrzej Poniedzielski to artysta od wielu lat związany z kabaretem. Podkreśla, że "z żartem jest inaczej niż ze śpiewaniem - nie każdy powinien to robić".

- Samorządowcowi z Łodzi dedykuję swoje życiowe credo: głupi nie powinien się wygłupiać - mówi.

Zaznacza przy tym, że nie chce personalnie obrażać Bartosza Domaszewicza.

- Czasami człowiek ma gorszy dzień i wtedy niebezpiecznie zbliża się do osoby głupiej. Wtedy też nie warto silić się na żarty - kończy.

Autor: bż\kwoj / Źródło: TVN24 Łódź

Czytaj także: