Wchodził do tramwaju, siadał za kobietami z długi włosami, wyciągał nożyczki i ciął. Łup chował w plecaku, potem dodawał do kolekcji. Za słabość do kobiecych pukli 28-latkowi grozi nawet rok więzienia.
Scenariusz był zawsze taki sam. 28-latek wsiadał do tramwaju (zawsze była to linia "12"), siadał tuż za kobietą z długimi włosami i starał się niepostrzeżenie odciąć pukiel jej włosów. Kolor nie miał znaczenia, musiały być jednak długie.
Prokuratorzy, którzy skierowali właśnie w jego sprawie akt oskarżenia do sądu udowodnili mu dwa ataki. Sam oskarżony przyznał się do jeszcze siedmiu incydentów w Łodzi. Wcześniej miał "atakować" mieszkanki Warszawy i Przemyśla.
Jednak nie miejska legenda
Mimo apeli śledczych o zgłaszanie się osób poszkodowanych, dokładny bilans poszkodowanych przez "fryzjera" nie jest znany. Wiadomo za to, że o mężczyźnie grasującym w komunikacji miejskiej głośno było od kilku miesięcy. Wielu mieszkańców uznawało jednak te opowieści za miejską legendę.
Wszystko zmieniło się na przełomie lutego i marca. "Fryzjer" stracił czujność i dał się dwukrotnie nakryć na gorącym uczynku przez zaatakowane pasażerki. Te o wszystkim poinformowały policję. Dzięki ich informacjom, udało się zabezpieczyć fragment monitoringu, na którym widać było poszukiwanego. To był początek końca kariery "fryzjera".
- Nagrania były bardzo pomoce w ustaleniu tożsamości poszukiwanego - przyznaje Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
"Lubię włosy"
Miesiąc po pierwszej "wpadce", 28-latek był już zatrzymany. Okazało się, że mieszka na łódzkim osiedlu studenckim "Lumumbowo". Do Łodzi przyjechał w czerwcu ubiegłego roku, żeby pracować na jednej z budów.
W jego pokoju policjanci zabezpieczyli plecak z kosmetyczką. W środku było kilka pukli włosów w różnych kolorach.
- W szatni miejsca, gdzie pracował podejrzany zabezpieczono z kolei kosmetyczkę z trzema parami nożyczek fryzjerskich, kilka grzebieni oraz niewielką ilość włosów - wylicza Kopania.
Co na to oskarżony? Przyznał w czasie śledztwa, że "ma słabość do kobiecych włosów". Wyjaśnił, że zawsze chciał być fryzjerem, ale z jego marzeń nic nie wyszło.
- Stwierdził, że podczas incydentów był pod wpływem alkoholu i to on nie pozwalał mu zapanować nad jego fobią - tłumaczy prokurator Krzysztof Kopania.
Ścigany z urzędu
"Fryzjer" niedługo stanie przed sądem. Z aktu oskarżenia wysłanego przez łódzkich śledczych wynika, że grozi mu grzywna, ograniczenie wolności a nawet rok więzienia.
Chociaż mężczyzna jest oskarżony o przestępstwa ścigane z oskarżenia prywatnego, to jego sprawa toczyła się z urzędu. Taką decyzję podjęli śledczy przez wzgląd na "szczególne okoliczności zdarzeń".
- Na zlecenie prokuratora, mężczyzna poddany został badaniom sądowo – psychiatrycznym. Biegli stwierdzili, że jest w pełni poczytalny - kończy Kopania.
Autor: bż/i / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź