Przechodzień zawiadomił policję, że z okna wieżowca wypadło małe dziecko. Policjanci byli na miejscu po sześciu minutach i podjęli reanimację. - Chłopiec im dwa razy odchodził. Gdy przejmowało go pogotowie, był nieprzytomny. Zmarł w szpitalu - mówi rzeczniczka policji.
Do tragedii doszło w sobotę przed południem w dzielnicy Bałuty w Łodzi na ulicy Boya-Żeleńskiego. Dziecko, które wypadło z okna wieżowca, zauważył przechodzień.
- Dostaliśmy informację minutę przed jedenastą. Sześć minut później na miejscu był już patrol policji - mówi Joanna Kącka, rzeczniczka policji w Łodzi.
Policjanci od razu podjęli reanimację. - Chłopiec dwa razy im odchodził. Gdy przekazywali go pogotowiu, był nieprzytomny - dodaje rzeczniczka.
Zmarł w szpitalu. Miał półtora roku.
Rodzice trzeźwi
Policjanci ustalili, że chłopiec wypadł z szóstego piętra wieżowca. Prawdopodobnie dostał się do okna po oparciu kanapy. Śledczy ustalają teraz, czy okno było otwarte. Między innymi od tego będą zależeć ewentualne zarzuty.
Rodzice się nie zorientowali. Zawiadomił ich przechodzień, który widział spadające dziecko. Wczoraj nie był w stanie zeznawać, dopiero będzie przesłuchiwany.
Joanna Kącka: mama odsypiała nocną zmianę, tata był w łazience - takie są wstępne ustalenia. Oboje byli trzeźwi. Nigdy nie było tam żadnych interwencji.
Autor: mag / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: tvn24