Było boisko, więc byli grający. A jak byli grający, to był i hałas. Dla jednego z mieszkańców łódzkiego Złotna było to nie do zniesienia, więc poszedł do sądu i zażądał likwidacji obiektu. Po wielu latach sporu rację przyznał mu najpierw Sąd Okręgowy w Łodzi, a potem łódzki sąd apelacyjny. Ślad po dawnym boisku jest dzisiaj jedynie we wspomnieniach mieszkańców. Wielu z nich ma sąsiadowi za złe, że rozpoczął zwycięską dla siebie krucjatę. Padają oskarżenia o bycie samolubem. Czy słusznie? Przyjrzeliśmy się historii sporu i poznaliśmy argumenty obu stron.
- Było eleganckie boisko, a teraz jest wybieg dla psów - mówi Alicja. Jak opowiada, na boisko przy ulicy Cyganki na łódzkim Złotnie przychodziła z wnuczkami. Prowadzi na smyczy psa. Będzie mógł załatwić się na placu pełnym nieskoszonych chwastów. - Boisko było duże, można było pograć w piłkę i kosza. Było światło, więc piłkę było widać, nawet, jak zaszło słońce - wspomina wnuczka. Wspomnienia są świeże, bo boisko zostało rozebrane akurat na wakacje.
- Zwinęli czerwoną, schludną nawierzchnię, rozebrali ogrodzenie i wywieźli bramki. Była Europa, a teraz znowu jest dzika Polska. Brakuje mi słów, żeby wyrazić wdzięczność sąsiadom - mówi z przekąsem Tomasz, którego syn przychodził tu z kolegami rozgrywać mecze. Teraz najbliższe boisko ma - jak relacjonuje - kilometr dalej. - Może pojechać autobusem. A raczej pojedzie, jak już skończy 10 lat, na razie jest za mały. Mogę go wozić autem, jak mam czas - opisuje mężczyzna.
Boisko służyło mieszkańcom przez 11 lat. Powstało na terenie miasta dzięki środkom Rady Osiedla Złotno, które działało w imieniu mieszkańców. Oddano je do dyspozycji mieszkańców w 2012 roku. Miało 26 metrów długości i 18 szerokości. Całość została ogrodzona metalową siatką wysoką na cztery metry. Od wewnętrznej strony wisiała siatka sznurowa - wyglądała estetycznie, ale nie chroniła przelatujących piłek od hałaśliwego odbijania się od metalu.
- W bramach nawet były siatki. Co prawda czasami była dziura i trzeba było się spierać, czy wpadł gol, czy nie - opowiada nastoletni chłopak, którego spotykam na ławce przy placu zabaw. Akurat pisze SMS. W piłkę - jak mówi - już od jakiegoś czasu nie gra. - Podobno sąsiadom się nie podobało, że jest za głośno - wzrusza ramionami.
Czytaj też: Liga Mistrzów i David Beckham, potem Głowno i Stryków. Koniec łódzkiego spaceru przez piekło
Najbliżej boiska - raptem niecałe trzy metry od linii bocznej - znajdowało się ogrodzenie pana Włodzimierza Fisiaka. Ale to nie on poszedł do sądu. - Czy to było trudne sąsiedztwo? Jasne. Był hałas dzień i noc. Piłki cały czas wlatywały nam na posesję, wchodzili po nie obcy ludzie. Wieczorami zbierało się towarzystwo. Dramat - opisuje.
Przyznaje, że był oburzony pomysłem na to, gdzie miasto umieściło boisko. - Nikt nas nie pytał o zgodę. Byłem zbulwersowany, ale nie miałem planów, żeby coś z tym zrobić. Wzruszyłem ramionami i tyle. Na bój poszedł sąsiad, mieszkający od strony równoległej ulicy - opowiada pan Włodzimierz. Przyznaje, że od początku mu kibicował, ale jednocześnie nie wróżył sukcesu. Teraz jest w niewielkiej grupie, która jest mu wdzięczna. Pozostali mówią - jak pan Tomasz (ten, który mówił o "dzikiej Polsce”) - że autor pozwu jest "samolubnym czarnym charakterem, który zabrał miejscowym boisko”.
Wymiana pism
Sąsiad pana Włodzimierza przeprowadził się na łódzkie Złotno wraz z rodziną w 2010 roku. Wybrał osiedle domków jednorodzinnych, bo - jak tłumaczył potem przed sądem - chciał zamieszkać ze schorowanymi bliskimi w spokojnym, cichym miejscu. Jego córka i wnuczek bardzo źle znoszą hałas, a ten - jak alarmował magistrat po otwarciu boiska - stał się nie do zniesienia i negatywnie wpływał na samopoczucie i zdrowie jego schorowanych najbliższych. Niedługo potem było jeszcze gorzej, bo przy jego ogrodzeniu powstała siłownia.
Mężczyzna, jeszcze zanim wszedł na drogę sądową, wzywał miasto do zrobienia czegoś, żeby u niego w domu było ciszej. Ponieważ miasto pozostawało niewzruszone, posadził na terenie kilka jarzębin i jodeł pomiędzy swoją posesją i boiskiem. Niedługo potem nasadzenia zostały usunięte przez miasto.
Po trzech latach, mieszkaniec osiedla już nie chciał walczyć z hałasem - postanowił zawnioskować do Wydziału Gospodarki Komunalnej Urzędu Miasta Łodzi o zamknięcie boiska. Jak wskazywał w piśmie z 12 kwietnia 2015, miasto nie zrobiło niczego, żeby zmniejszyć uciążliwy hałas. Magistrat odparł, że w okolicy jest duże zapotrzebowanie na funkcjonowanie boiska. Zaznaczono też, że na boisku - żeby było ciszej - wymieniono siatkę metalową w bramkach na sznurowe. Miasto próbowało zażegnać konflikt zapowiedzią zainstalowania siatek przy posesjach, żeby lepiej wyłapywały lecące w stronę domów piłki (wcześniej dochodziło do uszkodzenia pojazdów powoda, które musiał naprawiać na swój koszt).
Mieszkaniec nie dał za wygraną i w kolejnym piśmie - tym razem do Rady Osiedla Złotno - wskazywał, że inwestycja narusza jego podstawowe prawa do prywatności, własności, nietykalności. Zaznaczał, że boisko powstało także z naruszeniem prawa budowlanego.
Osiem lat walki w sądzie
10 listopada 2015 roku do sądu wpłynął pozew mieszkańca przeciwko gminie. Wskazywał w nim, że boisko zostało wybudowane "w sposób niezgodny z obowiązującymi przepisami i pierwotnym przeznaczeniem placu". W związku z tym - jak żądał - boisko należy rozebrać na koszt pozwanego. Już na tym etapie Sąd Rejonowy dla Łodzi-Śródmieścia ograniczył - w ramach zabezpieczenia roszczenia powodów - możliwość korzystania z obiektu. Boisko było otwarte w dni powszednie od 8 do 18, a w soboty i niedzielę od 9 do 15.
W 2017 roku mieszkaniec osiedla Złotno rozszerzył swoje żądania - od 13 stycznia chciał, żeby zniknęło boisko, ale również znajdująca się obok siłownia, bo ta - jak wskazywał - również "została wybudowana niezgodnie z obowiązującymi przepisami i pierwotnym przeznaczeniem placu". W 2019 roku sprawę sporu z mieszkańcem przejął Sąd Okręgowy w Łodzi. Stało się tak, bo Sąd Rejonowy dla Łodzi-Śródmieścia ustalił wartość sportu na ponad 331 tysięcy złotych. Kiedy proces ruszył (4 marca 2021 roku) obie strony deklarowały gotowość do pertraktacji ugodowych. Ale do osiągnięcia kompromisu nie doszło.
W ramach procesu sądowego zasięgnięto między innymi opinii biegłego ds. budownictwa. Ocenił on, że w przepisach nie ma zapisów wskazujących, gdzie może, a gdzie nie może być zlokalizowane boisko w stosunku do domów jednorodzinnych. Zaznaczył, że regulacje wskazują jedynie, w jakiej odległości można wybudować boisko od bloków i innych budynków jednorodzinnych. Podkreślił jednak, że w świetle prawa place zabaw i miejsca rekreacyjne mogą być nie bliżej, niż 10 metrów od okien domów. Ten warunek - teoretycznie - boisko spełniało. Sąd jednak zwrócił uwagę, że w narożniku działki powoda jest miejsce rekreacyjne używane w czasie lata.
"Odległość tego miejsca od boiska wynosi 1,53 metra, zaś od placu zabaw mniej niż 1 metr. Należy więc uznać, iż boisko znajduje się zbyt blisko posesji" - uznał sąd w uzasadnieniu wyroku pierwszej instancji.
Likwidacja
Sąd Okręgowy w Łodzi dopatrzył się też innych problemów związanych z boiskiem - ogrodzenie miało cztery metry wysokości, a na Orlikach jest to co najmniej sześć metrów. Sędzia przeanalizował też poziom hałasu na obiekcie. Ustalono, że podczas gry trzech osób na boisku hałas przekracza 66 decybeli. Zbyt dużo.
"Wartość dopuszczalna dla pory dziennej dla tej kategorii terenów chronionych akustycznie (tj. "tereny zabudowy mieszkaniowej jednorodzinnej") wynosi 50 dB" - ustalił sąd. Zaznaczył, że każdy kolejny grający to dodatkowy - niedopuszczalny - hałas. Sąd wydał więc wyrok, w ramach którego boisko musi zostać usunięte. Jak wskazano w uzasadnieniu, teoretycznie można by było szukać rozwiązań, dzięki którym piłka przestanie wpadać na sąsiednie posesje i z hukiem uderzać o metalowe ogrodzenie. To jednak nie rozwiązywałoby wszystkich problemów, bo sami grający generują nadmierny hałas.
Sąd stwierdził więc, że boisko musi być usunięte. Stojąca obok siłownia miała być od domu powoda odgrodzona ekranami dźwiękochłonnymi. Wszystko za pieniądze gminy. Sąd nakazał też wypłatę blisko 25 tys. złotych na rzecz powoda tytułem zwrotu kosztów postępowania.
W marcu 2023 roku Sąd Apelacyjny w Łodzi podtrzymał wcześniejszy, niekorzystny dla miasta wyrok. Miasto musiało zlikwidować boisko. Siłownia zniknęła za to z powodów finansowych.
- Koszt wybudowania ekranów przekroczyłaby wartość siłowni. Ma ona być przeniesiona na drugi kraniec terenów zielonych - opowiada Janusz Zgit, wiceprzewodniczący Rady Osiedla Złotno. Zaznacza, że zlikwidowane boisko ma powstać na nowo w przyszłym roku. - Mam nadzieję, że miasto z tych zapowiedzi się wywiąże - podkreśla.
ZOBACZ TEŻ MATERIAŁ "FAKTÓW PO POŁUDNIU": Łódź ma nowe boisko dla dzieci, które jest nieczynne w weekendy
- Kto, pana zdaniem, miał rację w tym sporze? - pytamy.
- Każdy po trochu - odpowiada Zgit. - Fakt, że boisko było używane niemal cały czas, dowodzi, jak bardzo mieszkańcy go potrzebowali. Rozumiem, że sąsiedztwo w postaci boiska potrafi być uciążliwe. Czy jednak ja, kosztem całej okolicy, tak zażarcie walczyłbym o to, żeby było ciszej? Raczej nie - przyznaje rozmówca tvn24.pl.
Głosy życia
W pobliżu dawnego boiska spotykamy Olenę, która uciekła z Ukrainy przed wojną. - Tak sobie myślę, że kiedyś by mi przeszkadzało takie sąsiedztwo. Hałas, przelatujące piłki i tak dalej. Ale teraz mi smutno, kiedy zrobiło się cicho. Boiska, place zabaw pokazują, że jest życie i radość. U nas w Ukrainie teraz tego brakuje, dlatego wyraźniej to dostrzegam w Polsce - mówi.
Inne zdanie ma Elżbieta. Na Złotno przyjeżdża do córek. Sama mieszka koło placu zabaw w centrum miasta i mówi, że to "gehenna". - To już tak jest, że najwięcej do powiedzenia mają ci, których problem nie dotyczy - podkreśla.
Zaznacza, że mężczyzna, który pozwał miasto musi mierzyć się teraz z niechęcią miejscowych. Jej zdaniem - niesłusznie.
- On nie zrobił niczego złego mieszkańcom. To decydenci zgodzili się na taką lokalizację boiska. On ma prawo walczyć o swój spokój - podkreśla.
***
Z autorem pozwu nie udało nam się porozmawiać. Kiedy zadzwoniliśmy do furtki, z domu wyszła kobieta, która przekazała, że rodzina nie będzie udzielać żadnych komentarzy.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl