- Rano jest najgorzej, kiedy człowiek jest skostniały. Trzeba się przemóc, żeby ciało zaczęło pracować - mówi Marcin, bezdomny od dziewięciu lat. Portal tvn24.pl rozmawiał z ludźmi, którzy każdej nocy walczą o to, żeby nie zamarznąć. - Święta?... Nie wiem, czy syn mi to wszystko wybaczy - płacze Zofia, która domu nie ma od dwóch lat.
- Uciekaj do Łodzi, tam łatwiej załatwić sobie miejsce do spania - usłyszał 10 lat temu Marcin z Sochaczewa.
Faktycznie, łódzkie centrum jest pełne opuszczonych kamienic. Na liście, którą przygotowali strażnicy miejscy razem z pomocą społeczną, jest ponad 200 pustostanów, które służą jako schronienie bezdomnym.
- I co z tego, że są zabite deskami? Bezdomny sobie poradzi. Jeszcze nie było tak, żebym nie mógł się gdzieś dostać - opowiada nam Marcin.
Tysiąc osób bez domu
Na początku 2013 roku w Łodzi pracownicy socjalni przeprowadzili liczenie bezdomnych. Okazało się, że w mieście jest ponad tysiąc osób, które nie mają własnych czterech kątów. Niemal 400 nigdy nie pojawia się w schroniskach. Dlaczego? Nasi rozmówcy najczęściej mówią o brudzie i ciasnocie w tych placówkach, ale prawda jest taka, że wielu z nich nie może się pozbyć problemu z alkoholem.
To właśnie przez picie większość naszych rozmówców znalazła się na ulicy.
- Nie pracowałam, nie zarabiałam. Czy żałuję? Pewnie, każdego dnia - spuszcza głowę Zofia, 54-latka, która od 2012 roku nie ma domu.
Nasza rozmówczyni opowiada, że w najbardziej mroźne noce dogrzewa się w autobusach nocnych. Mandatów się nie boi, bo jak podkreśla, "nikt niczego już jej nie może zabrać".
W czasie dnia łodzianka żebrze. Mówi, że zebrane pieniądze odkłada, bo chciałaby móc kupić coś 2-letniej wnuczce.
- Chociaż czekoladę... a jak się uda, to srebrne kolczyki. Tyle będzie ode mnie miała, zanim umrę - ociera łzę.
Misja: przeżycie
Przemysław ma 32 lata. W lipcu został wyrzucony z domu przez narzeczoną, bo nadużywał alkoholu. Przed nim pierwsza zima, którą spędzi na mrozie.
- To nie jest tak, że boję się temperatury. Bardziej przerażają mnie ludzie, zwłaszcza ci młodzi. Bezdomnego traktują gorzej niż zwierzę - mówi mężczyzna, który prosi nas, żeby nie pokazywać jego twarzy.
- Musisz mieć zawsze coś pod ręką. Ja nieraz musiałem się bronić - odpowiada mu Marcin z Sochaczewa, który jest dla "młodego" bezdomnego kimś w roli przewodnika po łódzkich pustostanach.
Statystyki pokazują jednak, że to mróz jest największym wrogiem bezdomnych. Zeszłej zimy w całym kraju przez niego życie straciło ponad 100 osób.
- Wielu bezdomnych ginie też podczas próby dogrzewania się. Często dochodzi do zaprószenia ognia. Alkohol i ogień to prosty przepis na tragedię - mówi Adam Bartosik ze straży miejskiej w Łodzi.
"To nasz dom, to nasza rodzina"
Strażnicy miejscy co noc sprawdzają adresy, pod którymi mogą spotkać bezdomnych. I zazwyczaj spotykają, chociaż nie są to miłe spotkania.
- Po wyjściu z pracy staram się nie myśleć o tym, co widziałem. To nie są miłe widoki. Ci ludzie traktują nas jak wrogów, chociaż chcemy im pomóc - podkreśla strażnik Adam Bartosik
30-letni Sebastian (bez domu od pięciu lat) tłumaczy, że agresja wobec strażników nie powinna nikogo dziwić.
- Jesteśmy nikim. Jedyni ludzie, którzy z nami rozmawiają bez poczucia wyższości, to inni bezdomni. To nasza rodzina, to nasz świat. Ktoś z zewnątrz chce zabrać ostatnią rzecz, którą mamy - spokój i ciszę pustostanu - tłumaczy mężczyzna.
Nasi rozmówcy podkreślają, że za swój los winią tylko siebie.
- Byłem informatykiem, komputerowcem, składałem komputery. Teraz jestem nikim... - mówi nam Marcin.
A Sebastian dodaje, że wszystko stracił przez alkohol i samotność.
- Stare przysłowie mówi, że jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz. Tak sobie posłałem, więc tak się wyspałem - kończy.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie naKontakt24@tvn.pl.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź