Woda leje się do gabinetu zabiegowego, nie możemy tam pracować - usłyszały pacjentki Kliniki Ginekologii Operacyjnej, Endoskopowej i Ginekologii Onkologicznej w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi, jednym z największych i najważniejszych szpitali w kraju. Powodem odwołania zabiegów była woda deszczowa, która przeciekała przez dach nad odnowionym niedawno oddziałem. Przedstawiciele szpitala o problemie wiedzą, ale przekonują, że "Matka Polka” jest bardzo zadłużona i nie można wszystkiego naprawić od ręki.
Klinika Ginekologii Operacyjnej, Endoskopowej i Ginekologii Onkologicznej znajduje się na piątym piętrze "Matki Polki”. Została wyremontowana - razem z dwoma innymi klinikami - w 2019 roku za około 16 milionów złotych (14 milionów pochodziło z unijnego dofinansowania, dwa z dotacji resortu zdrowia). W ramach projektu zakupiono także sprzęt medyczny za ok. 7 mln zł.
Efekty inwestycji widać doskonale, także prawem kontrastu, bo droga do kliniki wiedzie pamiętającym ubiegłe dekady, zaniedbanym korytarzem. - Byłam zachwycona standardem na oddziale: czyściutko, nowocześnie. Miła kadra. Jak w Leśnej Górze - uśmiecha się jedna z pacjentek w rozmowie z tvn24.pl.
Trzymanie kciuków za brak deszczu
Na środę 6 października razem z kilkunastoma innymi pacjentkami miała zaplanowany zabieg w jednej z sal. Po porannym obchodzie kobiety zostały poinformowane, żeby czekały pod jej drzwiami. Większość z nich miała zostać wypisana do domu jeszcze tego samego dnia, więc ich łóżka miały już zająć kolejne pacjentki.
- Do sali zabiegowej wszedł lekarz, który po chwili poinformował pielęgniarki, że z sufitu leje się woda, a sprzęt zaraz będzie pływał. Patrzyłyśmy po sobie zdezorientowane - opowiada nasza rozmówczyni.
Na oddziale zrobiło się zamieszanie: jedna z pielęgniarek przekazała, że z powodu nieszczelnego dachu "będzie opóźnienie”. Nikt jednak nie był w stanie powiedzieć, jak długie - relacjonuje pacjentka.
- W ciągu kilku kolejnych godzin na zmianę byłyśmy informowane, że mamy się szykować do zabiegu, a zaraz potem, że jednak musimy poczekać dłużej. W końcu przekazano nam, że jednak tego dnia niczego nie uda się załatwić. Kobiety czekające na przyjęcie do sal chorych zostały poinformowane, że mają wracać do domów - przekazuje nam pacjentka.
Dodaje, że pielęgniarki powiedziały, żeby trzymać kciuki, żeby następnego dnia nie padał deszcz.
Znany problem
Pracownicy kliniki w rozmowie z tvn24.pl przyznają, że problemy z nieszczelnym dachem zdarzały się już wcześniej.
- Jest to śmieszno-straszne, że pracując na nowoczesnym oddziale musimy zastanawiać się, czy pogoda nie pokrzyżuje nam planów - opowiada jedna z pielęgniarek.
Następnego dnia - w czwartek 7 października - aura była bardziej łaskawa. Niestety, sali zabiegowej po zalaniu nie udało się przygotować do użytku. Część zaplanowanych zabiegów odbyło się na innych oddziałach, a część - na zaaranżowanej na szybko, tymczasowej sali zabiegowej.
- Pracownicy oddziału przenieśli niezbędne sprzęty do sali chorych. Lekarze narzekali, że miejsca było mniej i trudniej było wykonywać obowiązki, ale przynajmniej nie padał deszcz - wspominają pracownicy oddziału.
"Matka Polka" pod kreską
Adam Czerwiński, rzecznik Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki przekazuje, że problem nieszczelnego dachu był już wcześniej zgłaszany przez pracowników szpitala. W ostatnim czasie jednak sytuacja stała się poważniejsza niż kiedykolwiek.
- W marcu tego roku ruszyły prace związane z wymianą poszycia dachu naszego szpitala - mówi Czerwiński. Opowiada, że w tygodniu poprzedzającym zalanie sali zabiegowej pracownicy budowlani zdemontowali część poszycia. - To był błąd. Nie chcę na tym etapie rozstrzygać, czy będziemy wobec wykonawcy prac wyciągać jakieś konsekwencje - dodaje rzecznik.
Podkreśla, że działanie nowej kliniki pod starym i dziurawym dachem nie jest dobrym rozwiązaniem, ale alternatywy po prostu nie było.
- Oczywiście, najlepiej byłoby odnowić dach, wszystkie instalacje, i dopiero wtedy odnawiać oddziały. Ten scenariusz jest jednak możliwy tylko w idealnym świecie. Nasz szpital ma ponad 300 milionów złotych długu. Wszystkie inwestycje, które realizujemy, są finansowane z finansowania zewnętrznego, najczęściej są to środki unijne - wyjaśnia Adam Czerwiński.
Rzecznik zaznacza, że zewnętrzne finansowanie łatwiej zdobyć na inwestycje przekładające się bezpośrednio na pacjentów, czyli na odnowienie sal chorych, oddziałów czy sal zabiegowych.
- Na sfinansowanie remontu korytarzy, dachu czy wind środków najczęściej nie ma. Stąd tak duża różnica pomiędzy tym, jak wyglądają miejsca, w których leczeni są chorzy, i resztą infrastruktury. Tym bardziej chciałbym zaznaczyć, że wreszcie udało się ruszyć z remontem dachu - podkreśla Czerwiński.
Zapewnia, że problemy Kliniki Ginekologii Operacyjnej, Endoskopowej i Ginekologii Onkologicznej zostały już opanowane i zabiegi odbywają się normalnie.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź