Zbigniew D., związany ze światem sportu łódzki naukowiec, jest podejrzany w sprawie handlu dyplomami ukończenia studiów. W jego telefonie - jak wynika z doniesień medialnych - prokuratorzy prowadzący śledztwo znaleźli zdjęcia świadectw i dyplomów. W tle pojawiają się nazwiska gwiazd polskiego sportu. Ministerstwo Edukacji i Nauki zwróciło się do łódzkiej uczelni o wyjaśnienia.
W środę Onet opublikował artykuł o szczegółach śledztwa prowadzonego od sierpnia 2019 roku, które nadzoruje Prokuratura Okręgowa w Gdańsku. Status podejrzanego ma Zbigniew D., który był kanclerzem na prywatnej uczelni w Łodzi. Mężczyzna - jak donoszą dziennikarze - przyznał się do przestępstwa, polegającego na próbie sprzedaży dyplomu studentce.
- Mogę potwierdzić, że Zbigniew D. ma przedstawione zarzuty. Oprócz niego status podejrzanego ma jeszcze jedna osoba, która posłużyła się fałszywym dyplomem - przekazuje nam Mariusz Duszyński z gdańskiej prokuratury okręgowej. Zaznacza, że nie może przekazywać żadnych innych informacji, żeby nie utrudniać śledztwa.
Dotychczasowe ustalenia prokuratorów jednak obszernie cytują dziennikarze Onetu. Informują, że w telefonie podejrzanego odnaleziono też zdjęcia świadectw i dyplomów. W tle pojawiają się nazwiska czołowych polskich piłkarzy.
Żadna z gwiazd sportu - według ustaleń portalu - nie została dotąd przesłuchana w tej sprawie.
Resort chce wyjaśnień
Na publikację portalu Onet zareagowało Ministerstwo Edukacji i Nauki. Wiceszef resortu Włodzimierz Bernacki przekazał, że ministerstwo zwróci się z pismem do rektora uczelni w Łodzi o wyjaśnienie sprawy. Podkreślił przy tym, że "wydawanie dyplomów leży w gestii uczelni".
- Jeśli rektor będzie miał informacje, że te dyplomy zostały wydane w nieuczciwy sposób, to powinien działać od razu i natychmiast - zaznaczył Bernacki.
Wiceszef ministerstwa dodał, że "jeśli rektor nie podejmie takich działań, to ministerstwo wystąpi z działaniami dyscyplinującymi, a więc postawienia rektora przed Komisją Dyscyplinarną przy Ministrze Edukacji i Nauki".
Wiedzy o nieprawidłowościach nie było
Już po wypowiedzi ministra Bernackiego, Ministerstwo Edukacji i Nauki zakomunikowało, że resort nie miał dotąd żadnych informacji o nieprawidłowościach w wydawaniu dyplomów ukończenia studiów na łódzkiej uczelni i nie otrzymywał żadnych informacji o nielegalnym obrocie dyplomami.
MEiN wskazało, że w związku z tym, że sprawa jest na etapie postępowania w prokuraturze, nie można jednoznacznie stwierdzić, czy i komu będą postawione zarzuty.
"Jeżeli byłyby one postawione władzom uczelni, to zgodnie z przysługującymi ministrowi uprawnieniami nadzorczymi, w przypadku potwierdzenia, że uczelnia lub założyciel narusza przepisy prawa lub pozwolenie na utworzenie studiów na określonym kierunku, poziomie i profilu, minister może wezwać do zaprzestania tej działalności i usunięcia naruszenia, określając termin usunięcia naruszenia (art. 427 ust. 4 ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce – PSWN), a w przypadku niezastosowania się do ww. wezwania minister może nakazać założycielowi likwidację uczelni (art. 430 PSWN)" – podało MEiN.
Ministerstwo przekazuje, że jeżeli minister doszedłby do wniosku, że działania rektora uczelni nosiły znamiona uchybienia godności zawodu nauczyciela akademickiego, jest również uprawniony do zlecenia rzecznikowi dyscyplinarnemu prowadzenia postępowania wyjaśniającego wobec rektora uczelni.
Śledztwo w toku
Onet przekazał, że dr hab. Zbigniew D. był kanclerzem prywatnej uczelni Łodzi. Z tą szkołą są także związani najbliżsi D.
Śledztwo prowadzone przez gdańskich prokuratorów zostało przedłużone do końca października tego roku.
- Czy można się spodziewać, że prokuratura wyśle do sądu akt oskarżenia w tej sprawie? - pytamy prokuratora Duszyńskiego, który zastępuje rzecznika Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
- Takie decyzje w pełni zależą od prokuratora prowadzącego sprawę - ucina prokurator.
Uczelnia zapowiedziała wydanie oświadczenia w tej sprawie.
Źródło: TVN24 Łódź/PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź