Ks. Ireneusz Bochyński nie stanie przed sądem za propagowanie pedofilii. Śledztwo w ostatnim wątku prowadzonym w sprawie duchownego zostało umorzone przez prokuraturę w Radomsku. - Nie dopatrzyliśmy się znamion przestępstwa - mówią śledczy.
"Mamy i dzieci 10-letnie, trochę starsze i znam przypadki, gdzie ich życie intymne potrzebowało wcześniejszego zaspokojenia. Same dzieci »wchodziły« do łóżek dorosłych, chcąc być spełnionym. I to był wybór dziecka" - te słowa, wypowiedziane przez ks. Ireneusza Bochyńskiego, ówczesnego rektora Kościoła Panien w Dominikanek w Piotrkowie wywołały burzę. Padły podczas wywiadu, którego duchowny udzielił jednemu z portali informacyjnych.
Ksiądz stracił funkcję rektora, a do pracy wzięli się prokuratorzy, którzy badali m.in. czy ks. Bochyński wiedział o przypadkach pedofilii. Dzisiaj już wiemy, że duchowny z powodu kontrowersyjnych słów nie będzie miał problemów prawnych. Dowiedzieliśmy się, że śledczy z Radomska (woj. łódzkie) umorzyli śledztwo w sprawie propagowania pedofilii. Był to ostatni z wątków, które były prowadzone w sprawie księdza.
- Po pogłębieniu materiału dowodowego nie dopatrzyliśmy się znamion czynu zabronionego - tłumaczy
Decyzja o umorzeniu śledztwa została podjęta jeszcze pod koniec lipca, ale dopiero teraz poinformowała o niej prokuratura.
Umorzenie, wznowienie i znowu umorzenie
Śledczy z Radomska na początku roku odmówili wszczęcia śledztwa w sprawie ewentualnego propagowania pedofilii przez ks. Ireneusza Bochyńskiego. Tłumaczyli wtedy, że wypowiedzi duchownego "mogą budzić wątpliwości etyczne, ale nie prawne".
Po czterech miesiącach prokuratorzy stwierdzili, że decyzja o odmowie wszczęcia śledztwa była przedwczesna. Po kilku miesiącach pracy (od maja do lipca) po raz kolejny stwierdzili, że do przestępstwa nie doszło.
- Nie ujawniliśmy żadnych nowych, dodatkowych sformułowań wypowiadanych przez udzielającego wywiad, które wcześniej nie byłyby znane i które nie byłyby już poddane ocenie prawnej - wyjaśnia prokurator Zawadzki.
Jeden z trzech wątków
Prokuratura na początku roku odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie ewentualnej wiedzy księdza o przypadkach pedofilii. Śledczy tłumaczyli, że nie mieli wystarczających danych, które potwierdziłyby, że doszło do przestępstwa.
Drugi wątek dotyczył rzekomych "innych czynności seksualnych", których ksiądz miał dopuścić się względem chłopca mającego wtedy 14 lat. Do domniemanego przestępstwa miało dojść podczas wycieczki do Wilna. Śledczy umorzyli ten wątek, tłumacząc, że do rzekomego złamania prawa doszło w latach 90., więc sprawa się przedawniła.
Trzeci wątek dotyczył ewentualnego propagowania pedofilii i to pod tym kątem prace śledczych zostały właśnie umorzone.
Oprócz trzech wątków prowadzonych w związku z kontrowersyjną wypowiedzią ks. Bochyńskiego, śledczy zajmowali się też tym, czy przestępstwa nie dopuściła się posłanka PO Elżbieta Radziszewska. Jak zawiadamiali mieszkańcy Piotrkowa, posłanka miała pomówić ks. Ireneusza Bochyńskiego. Na początku listopada, podczas programu "Tak jest" w TVN24, posłanka poinformowała, że docierały do niej sygnały, że ksiądz Bochyński sam dopuszczał się czynów pedofilskich.
W tym wątku śledczy również nie dopatrzyli się podstaw, żeby wszczynać śledztwo. Tłumaczyli, że przestępstwo pomówienia nie jest ścigane z urzędu. Ponieważ ks. Bochyński osobiście nie zgłosił się do prokuratury w tej sprawie, śledczy nie widzieli podstaw do dalszych działań.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż/b / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: "Tydzień Trybunalski"/ePiotrkow.pl