Koszmar 11-miesięcznej dziewczynki. "Miała złamaną rączkę, naderwane ucho i siniaki na całym ciele"

Podejrzanemu grozi do 10 lat więzienia
Podejrzanemu grozi do 10 lat więzienia
Źródło: TVN24 Łódź

Według prokuratorów 11-miesięczna dziewczynka była katowana przez 26-letniego partnera matki. Sąd aresztował go na trzy miesiące. Gdy niemowlę trafiło do szpitala, miało złamaną lewą rączkę i naderwane ucho. Na całym ciele miało też siniaki i ślady po przypalaniu. Mogło być bite od dłuższego czasu.

- Leci jej krew z nosa. Nie wiem dlaczego - miał powiedzieć 26-latek do matki niemowlęcia, którym się opiekował.

Do mieszkania przy ul. Górnej w Łodzi niedługo potem przyjechało pogotowie. Ratownicy szybko stwierdzili, że 11-miesięczna dziewczynka była bita.

- Dziecko miało złamaną lewą rękę. Na jej ciele stwierdzono zasinienia, naderwane uszy oraz ślady po oparzeniach - mówi tvn24.pl Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.

Matka dziecka tłumaczyła, że rączka jej córki musiała zostać złamana, kiedy nie było jej w domu. Niemowlę trafiło do szpitala, gdzie stwierdzono, że pod koniec lutego dziecko miało złamaną w kilku miejscach nóżkę. Wiele wskazuje też na to, że dziecko miało wcześniej inne złamania. Żeby jednak potwierdzić tę wersję, potrzebne będą dokładne badania radiologiczne.

Biegły lekarz nie miał wątpliwości - dziecko miało obrażenia pochodzące z różnych okresów. A to może oznaczać, że było bite przez dłuższy czas.

Prokuratura chce ustalić, czy mogło dojść do trwałego uszczerbku na zdrowiu dziecka.

"Weź mu to wyp...!"

Jeszcze w czasie trwania interwencji ratownicy medyczni wezwali policję. Funkcjonariusze zatrzymali 26-letniego mężczyznę.

- Wszystko wskazuje na to, że 11-miesięczna dziewczynka była przez niego bita. Jak wynika z ustaleń szarpał on dziewczynkę, popychał, bił, uderzał po głowie, ciągnął za uszy - wylicza prokurator Kopania.

I dodaje, że ślady oparzenia pochodzą najprawdopodobniej od płomienia zapalniczki lub palącego się papierosa.

- W czwartek mężczyzna usłyszał zarzuty dotyczące fizycznego znęcania się nad dzieckiem. Grozi mu kara pozbawienia wolności do 10 lat - dodaje prokurator.

Podejrzany podczas przesłuchania nie przyznał się do stawianych mu zarzutów. W piątek łódzki sąd przychylił się do prokuratorskiego wniosku o trzymiesięczny areszt.

26-latek podczas przeprowadzania przez sądowe korytarze był agresywny. Zdenerwowała go obecność dziennikarzy. - Weź mu to wyp....! - krzyczał do swoich rodziców, prosząc ich o wytrącenie sprzętu fotografom i operatorom kamer.

Jak się dowiedzieliśmy, mężczyzna był już wcześniej notowany za konflikty z prawem.

Podwójna rodzina

Podejrzany mężczyzna był w związku z matką 11-miesięcznego dziecka od lipca minionego roku. Na co dzień pracował w Wielkiej Brytanii, gdzie mieszka jego żona i dziecko.

26-latek starał się regularnie przyjeżdżać do nieformalnej partnerki. Jak ustalili śledczy, w kraju był kilka razy w miesiącu. Czasami też spotykał się z matką poszkodowanej dziewczynki za granicą.

Matka 11-miesięcznego niemowlęcia ma też dwie starsze córki - w wieku 5 i 4 lat. Śledczy chcą sprawdzić, czy one również mogły być ofiarami przemocy. Niemowlę znajduje się obecnie w Domu Małego Dziecka w Łodzi. Jej starsze siostry trafiły do pogotowia opiekuńczego.

Ich 23-letnia matka korzystała od 2013 roku z pomocy finansowej MOPS.

Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl

Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź

Czytaj także: