Miał się opiekować 14-miesięczną Blanką, dziś jest podejrzany o doprowadzenia do jej śmierci. Łódzki sąd aresztował na trzy miesiące 24-letniego Tomasza C., który przyznał się do prokuratorskiego zarzutu spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu dziecka swojej konkubiny. Jak się dowiedzieliśmy, 24-latek był wcześniej poszukiwany listem gończym.
Matka Blanki twierdzi, że jeszcze w niedzielę wieczorem wszystko było w porządku. Do domu miała wrócić około 23, kiedy jej 14-miesięczna córka już spała. Wcześniej - jak ustalili śledczy - zajmował się nią 24-letni Tomasz C.
To on, następnego dnia rano miał zaalarmować matkę Blanki, że z dzieckiem dzieje się coś złego.
- Dostaliśmy zgłoszenie do dziecka, które przestało oddychać - mówi tvn24.pl Edyta Wcisło z łódzkiego pogotowia.
Dyspozytorka zaczęła instruować 26-letnią matkę, jak przeprowadzić akcję reanimacyjną. Przekazała też dobrą informację: "mamy karetkę tuż obok pani!".
Blance nie pomógł fakt, że już dwie minuty po telefonie na pogotowie, w jej domu byli ratownicy medyczni. Bo jeszcze podczas rozmowy z dyspozytorką matka mówiła, że "Blanka jest zimna".
Niedługo potem ratownicy medyczni stwierdzili zgon dziecka.
Chciała go chronić?
Kilkadziesiąt minut później w łódzkiej kamienicy pojawili się już policjanci. Chwilę przed ich przyjazdem z mieszkania uciekł Tomasz C.
Jak mówią nam policjanci, matka zmarłego dziecka utrzymywała, że w mieszkaniu był mężczyzna. Ale inny, nie Tomasz C. Potem funkcjonariusze ustalili, że kłamała.
- Prawdopodobnie wiedziała, że był on poszukiwany listem gończym, wydanym w Malborku. Dlatego składała nieprawdziwe zeznania. Nie wykluczamy, że chciała go chronić - mówi mł. insp. Joanna Kącka z łódzkiej policji.
Być może 26-letnia matka nie wiedziała jeszcze wtedy, że to o dwa lata młodszy partner może być odpowiedzialny za śmierć jej dziecka.
Wstępne oględziny zwłok Blanki nie wykazały przecież żadnych poważnych urazów. Te, które dziewczynka miała na nogach mogły powstać np. podczas raczkowania.
Agresja w sądzie
Kilka godzin później policja zatrzymała zarówno matkę Sandry jak i jej konkubenta. Kiedy śledczy dowiedzieli się, że Blanka zmarła na skutek rozległych obrażeń jamy brzusznej, spowodowanej przez osoby trzecie - przedstawili zarzuty 24-latkowi.
- Podejrzany przyznał się do zarzutów. Złożył wyjaśnienia, które wymagają weryfikacji - ucina Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury, który ze względu na dobro śledztwa nie chce mówić o szczegółach sprawy.
W czwartek łódzki sąd aresztował 24-latka na najbliższe trzy miesiące. Kiedy był prowadzony przez policjantów przez sądowe korytarze, kopnął w rękę operatora TVN24.
To nie jedyny w ostatnich tygodniach dramat dziecka w Łodzi:
Narkotyki, długi i cisza
Matka Blanki została przesłuchana w charakterze świadka. Wróciła do domu.
- Nie było żadnych problemów z tą rodziną. Ani alkoholu, ani przemocy. Cisza - wzruszają ramionami jej sąsiedzi.
Gorsze zdanie mają o Tomaszu C.
- Chodził po ludziach, próbował pieniądze pożyczać. Ja to się go trochę bałam - mówi przed kamerą TVN24 jedna z kobiet z kamienicy przy ul. Więckowskiego w Łodzi.
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, był już wcześniej notowany za przestępstwa narkotykowe.
Autor: bż/kv / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź