Poszli nad wodę we dwóch. Pili piwo, a potem starszy z mężczyzn, 38-latek spod Radomska, postanowił popływać, chociaż obowiązywał zakaz kąpieli. Wskoczył do wody i już nie wypłynął.
Znajomi, 38 i 27-latek poszli we wtorek po południu nad zalew w Biestrzykowie Wielkim (woj. łódzkie). Na miejscu pili piwo.
- W pewnym momencie 38-latek postanowił popływać, oddał koledze piwo i skoczył do zbiornika wodnego "na bombę" - relacjonuje nadkomisarz Włodzimierz Czapla z radomszczańskiej policji.
27-latek, który został na brzegu przez parę sekund, czekał, aż kolega wypłynie na powierzchnię. Kiedy jednak to się nie stało, sam wskoczył do wody.
- Po nieudanej próbie odnalezienia tonącego na miejsce wezwane zostały służby ratunkowe - mówi nadkomisarz Czapla.
Ku przestrodze
Ciało 38-latka wyłowili płetwonurkowie straży pożarnej.
- Przybyły na miejsce lekarz stwierdził zgon - mówi nadkomisarz Włodzimierz Czapla.
Policjanci wykonywali czynności pod nadzorem prokuratora. Ustalili, że do tragedii doszło w miejscu, gdzie nie wolno było się kąpać. Przypominały o tym znaki umieszczone na brzegu.
- Pamiętajmy, że głównymi przyczynami utonięć są dalekie odpłynięcia od brzegu, groźne są skoki do wody szczególnie tam, gdzie nie znamy zbiornika wodnego. Pamiętajmy, że nigdy nie chodzimy do wody po alkoholu - apeluje nadkomisarz Czapla.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24