Sąd Okręgowy w Łodzi skazał na 25 lat więzienia Justynę Sz. i na 16 lat pozbawienia wolności jej partnera. Para jest oskarżona o brutalne zabójstwo i znieważenie zwłok 49-latka z Aleksandrowa Łódzkiego. Po zbrodni - jak twierdzą śledczy - ciało mężczyzny, do którego kobieta mówiła "wujku", zawinęli w dywan i wrzucili do rzeki. Wyrok nie jest prawomocny.
Wyrok w tej sprawie zapadł przed Sądem Okręgowym w Łodzi. Za zabójstwo i znieważenie zwłok 30-letni Arkadiusz W. został skazany na 16 lat pozbawienia wolności. 29-letnia Justyna Sz. ma - zgodnie z wyrokiem sądu - spędzić w zakładzie karnym 25 lat. Oboje skazani muszą też zapłacić nawiązki po 10 tys. zł na rzecz bliskich zabitego. Wyrok jest nieprawomocny.
Krew i pocięty dywan
W nocy z 12 na 13 listopada 2020 roku sąsiedzi 49-latka mieszkającego przy ulicy Daszyńskiego w Aleksandrowie Łódzkim słyszeli "niepokojące odgłosy". Mieli wrażenie, że doszło do poważnej awantury w czasie odbywającej się tam imprezy. Nie poinformowali jednak służb. O podejrzanych dźwiękach powiedzieli dopiero dwa dni później siostrze 49-latka, właściciela mieszkania, w którym była impreza. Siostra przyjechała na miejsce, bo nie mogła skontaktować się z bratem. Niedługo potem była już na policji i zgłaszała jego zaginięcie.
Funkcjonariusze - jak opowiadał nam jeszcze w czasie śledztwa Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury okręgowej - weszli do lokalu. I od razu zdali sobie sprawę, że z 49-latkiem musiało stać się coś bardzo złego.
- Na miejscu zauważyli ślady krwi i brak dużego fragmentu dywanu. W wyniku specjalistycznych badań ustalono, że krew była zmywana z podłogi - informował prokurator.
Ciało zawinięte w dywan
Na miejscu nie było Justyny Sz., która od jakiegoś czasu wynajmowała pokój od 49-latka.
- Kobieta nazywała go "wujkiem". Z naszych ustaleń wynika, że kobieta uczestniczyła w nocy z czwartku na piątek w imprezie odbywającej się w mieszkaniu. Był na niej również jej o rok starszy partner - informował Kopania. Co stało się potem? Te pytania chcieli zadać im śledczy, dlatego jeszcze tego samego dnia para została zatrzymana przez policję. Ale zanim przedstawili swoją wersję zdarzeń, jeden z mieszkańców dokonał makabrycznego odkrycia. W rzece Bzurze, pod jednym z mostów, pływały zwłoki zawinięte w dywan. Taki sam, jak ten, którego fragment został odcięty w mieszkaniu 49-latka.
Na szyi mężczyzny stwierdzono ciętą ranę, która - jak wykazano potem - została zadana nożem.
Zabójstwo
Co wydarzyło się w mieszkaniu przy Daszyńskiego? Prokuratorzy ustalili, że 49-letni właściciel mieszkania nie przepadał za chłopakiem współlokatorki. Mężczyzna chciał, żeby Arkadiusz W. opuścił lokal. W pewnym momencie między mężczyznami doszło do bójki.
Justyna Sz. - jak ustalili prokuratorzy - początkowo pomogła poturbowanemu "wujkowi" położyć się na wersalce w innym pokoju. Po chwili jednak - jak wynika z ustaleń śledczych - wszedł do niego Arkadiusz W. i zadawał mu kolejne ciosy. Potem miał polewać 49-latka chemicznymi środkami do czyszczenia łazienki.
Po pewnym czasie chłopak lokatorki wyszedł. Kobieta wybiegła najpierw za nim, ale po chwili wróciła do mieszkania. Według prokuratorów, miała wpaść na pomysł upozorowania samobójstwa 49-letniego właściciela lokalu.
Kobieta - jak twierdzą śledczy - miała nożem poderżnąć gardło 49-latkowi. Potem jednak miała stwierdzić, że trzeba jednak pozbyć się ciała. Następnego dnia, w piątek, para miała pozbyć się ciała. W tym celu zadzwonili do znajomego i poprosili go o wypożyczenie samochodu dostawczego. Razem z partnerem miała zawinąć ciało ofiary w dywan, a potem porzucić je niedaleko mostu nad Bzurą w rejonie Nakielnicy, kilka kilometrów od Aleksandrowa.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Policja w Zgierzu