"Mariupol 2" to dramatyczna kronika pierwszych dni oblężenia miasta i pierwszy na świecie film pokazujący wojnę w Ukrainie. Jego reżyser Mantas Kvedaravicius został zabity przez rosyjskich żołnierzy. Pokazany w Cannes dokument wywiozła z Ukrainy i zmontowała jego partnerka Hanna Biłobrowa.
Najpierw, w 2015 roku litewski reżyser Mantas Kvedaravicius pojechał do obwodu donieckiego, by utrwalić na taśmie toczącą się tam wojnę. Tak w 2016 r. powstał "Mariupol" - opowieść o jednym z największych ukraińskich miast, zaatakowanym z terenów kontrolowanych przez władze samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej.
W 2022 roku, krótko po rosyjskim ataku, reżyser ponownie udał się do Mariupola. Tym razem nie zdążył dokończyć kolejnej relacji z życia dotkniętego wojną miasta, pomyślanej jako kontynuacja pierwszego filmu. Wiadomo, że zabili go rosyjscy żołnierze, ale co do tego w jakich okolicznościach, istnieje kilka wersji.
"Mariupol 2" dokończyła i zaprezentowała w Cannes na pokazie specjalnym jego życiowa partnerka i współreżyserka filmu, Hanna Biłobrowa.
Testament litewskiego dokumentalisty
Mantas Kvedaravicius z wykształcenia był antropologiem i wykładowcą na uniwersytecie w Wilnie. Zasłynął dwoma filmami dokumentalnymi obsypanymi nagrodami na międzynarodowych festiwalach.
Pierwszy, "Barzakh. Pomiędzy światami" powstał w czeczeńskiej wiosce, na przełomie 2010/2011 roku, już po oficjalnym zakończeniu działań wojennych w Czeczenii. Jak wiemy, konflikt trwał jednak nadal. Dokument nagrodzony m.in. na niemieckim Berlinale, zrealizowany został w konwencji marzenia sennego. Tytułowy barzakh to pojęcie zaczerpnięte z filozofii sufickiej, oznaczające stan przejściowy – przestrzeń zawieszenia pomiędzy życiem a śmiercią.
Pięć lat później Kvedaravicius nakręcił wspomniany "Mariupol", z którym objechał świat, powtarzając sukces na Berlinale, zgarniając także wszystkie najważniejsze nagrody we własnym kraju.
"Mariupol 2", którego realizację przerwała tragiczna śmierć 45-letniego reżysera, był jego trzecim filmem i zarazem pierwszym pokazującym światu wojnę w Ukrainie. Podczas canneńskiej premiery filmu przyjaciele i współpracownicy Kvedaraviciusa nazwali go testamentem litewskiego reżysera.
Opowieść o zawieszonym życiu
"Mariupol 2", dokończony przez Hannę Biłobrową, to w opinii krytyków obecnych w Cannes "opowieść o zawieszonym życiu". To surowy dokument pokazujący codzienność cywili w oblężonym mieście. Wszystkie zdjęcia nakręcone zostały w marcu, a więc na początku wojny w Ukrainie. Reżyser zginął prawdopodobnie 2 kwietnia (nie ma całkowitej pewności, co do daty jego śmierci).
Film zaczyna się od zdania, które najcelniej oddaje to, co oglądać będą widzowie: "Wszystko jest w ruinie". Podobnie jak dwa poprzednie dokumenty reżysera, "Mariupol 2" pokazuje ludzi, dla których groźba śmierci stała się elementem codziennego życia. Reżyser skupił się na cywilach, którzy schronili się w tamtejszym kościele ewangelickim, a dokładniej w jego piwnicy. Widać prowizoryczne łóżka, na których przesiaduje około dwudziestu cywilów, modląc się, jedząc wspólnie posiłki i czekając. Nie mając pojęcia, na co.
Przez całe 105 minut (bo tyle trwa film) słychać spadające bomby i strzały z broni palnej. Przez uchylone okna piwnicy wpadają kłęby dymu, czasem także piasku. Cały kościół wypełniony jest gruzami. Co odważniejsi, raz po raz zaglądają przez niedomknięte drzwi kościoła, skąd widać dawną dzielnicę mieszkalną, zrównaną z ziemią przez bomby. Gruz i szczątki to główna część składowa filmowego krajobrazu. W filmie nie ma w ogóle podkładu muzycznego. Ścieżkę dźwiękową zastępują odgłosy wybuchających bomb, warkot samolotów i wystrzały.
Owen Gleiberman, krytyk "Variety" podkreśla, że wielkie wrażenie robi zestawienie panoramy destrukcji z ujęciami codzienności: "kobieta gotuje kocioł zupy na podwórzu kościelnym, na kopcu ziemi usianym zwiędłymi kwiatami, a my uświadamiamy sobie, że jest on grobem".
"Mariupol 2" jest według recenzentów "w swojej obiektywności stanowczy i bezosobowy". To celowy zabieg. "Czy poznajemy ludzi, których widzimy? - pyta autor w "Variety". I od razu odpowiada: "Nie bardzo. To najbardziej radykalny wybór filmu. Ale przecież nie musimy ich bliżej znać, aby wiedzieć, że może to być każdy z nas".
Źródło: "Variety","Screen Daily", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Cannes Film Festival