Krwista kolorystyka i wisielec na gałęzi drzewa w logo, a w filmiku samobójstwo pary - to treść reklam polskiej gry "Dead Island: Riptide", która wzbudziła kontrowersje w Australii. "Sceny samobójstwa to zbyt poważna sprawa, dlatego wykorzystywanie przywodzących go na myśl obrazków w telewizyjnej reklamie gry wideo jest niewłaściwe" - uznał urząd Advertising Standards Board i zakazał emisji trailera w kraju.
Już samo logo gry "Dead Island: Riptide" - autorstwa wrocławskiego studia Techland - jest wymowne: to mocno krwista kolorystyka i wisielec na gałęzi drzewa palmowego. Dla Advertising Standards Board, urzędu regulującego rynek reklamowy w Australii, to zbyt drastyczny widok.
Podobnie z trailerem gry, w którym para bohaterów, otoczona przez zombie, odkręca gaz na łodzi i używa zapalniczki wywołując eksplozję, woląc zginąć w płomieniach, niż zostać zagryzionym przez żywe trupy. Przedstawiciele komisji etyki reklamy uznali, że zwiastun gloryfikuje akt samobójstwa, co może być "traumatycznym przeżyciem dla osób, których bliscy odebrali sobie życie".
"Sceny samobójstwa to zbyt poważna sprawa, dlatego wykorzystywanie przywodzących go na myśl obrazków w telewizyjnej reklamie gry wideo jest niewłaściwe. Nawet w kontekście produktu kierowanego do osób dorosłych" - tak urzędnicy uzasadnili swoją decyzję zakazu emisji trailera.
"Na drzewie nie wisi człowiek, ale zombie"
Nie zgodzili się z tłumaczeniem lokalnego dystrybutora nowej produkcji Techlandu - firmy AIE Australia. "Te sceny nie sugerują, że samobójstwo jest wartą rozważenia opcją w rzeczywistym świecie. Reakcja jest trochę histeryczna, bo wydaje się mało prawdopodobne, żeby w głowie kogokolwiek, kto miał nieszczęście doświadczyć samobójstwa bliskiej osoby, powstały jakiekolwiek porównania" - tak rzecznik firmy zareagował na zarzuty Advertising Standards Board.
Bronił przemocy w filmiku promującym grę, tłumacząc, że jest usprawiedliwiona przez kontekst opowieści: "Alternatywa w postaci utraty życia z rąk zombie byłaby na pewno bardziej krwawa. Poza tym, targnięcie się na swoje życie podkreśla beznadziejną sytuację, w której znaleźli się wszyscy ocaleni. Zaś sylwetka wisząca na drzewie nie ma związku z fragmentem przedstawionym w zwiastunie. Z pewnością nie można zakładać, że po eksplozji na łodzi ktoś z tej dwójki wisi teraz na drzewie".
Paweł Kopiński, International PR & Marketing Director w Techlandzie, dodaje w rozmowie z tvn24.pl, że zarzuty Australijczyków to nadinterpretacja.
- Na drzewie nie wisi człowiek, ale zombie. Nie powinno być zakazu przedstawiania takich scen w wymyślonym świecie. Poza tym, to sztuczne szukanie skandalu, bo wisielec pojawił się już drugi raz - więc dlaczego ktoś teraz widzi w nim problem, a nie widział przy pierwszej części gry? - pyta Kopiński w rozmowie z nami.
To nie pierwszy skandal
Już "Dead Island", czyli pierwsza część gry, wywołała kontrowersje. W 2011 roku to samo logo oburzyło Amerykanów, dlatego niemiecka Deep Silver, która jest właścicielem gry, na rynek w USA przygotowała wersję, w której wisielec stoi pod drzewem, choć reszta świata widziała go na drzewie.
W tym samym roku, ponad dwa miesiące po premierze, gra została zakazana w Niemczech, bo tamtejszy departament do spraw mediów uznał jej zawartość za zbyt brutalną.
Autor: am//kdj/k / Źródło: tvn24.pl, eurogamer.net
Źródło zdjęcia głównego: Techland