Prezenterka tureckiej telewizji została wyrzucona z pracy po tym, jak w jednym z programów wystąpiła w sukni z dekoltem. "Zbyt seksowny ubiór" nie spodobał się partii rządzącej, konserwatywnej AKP. - Jej strój był przesadzony. To nie do przyjęcia - zawyrokowali politycy. Teraz dziennikarka zaapelowała do kobiet, by nie ulegały politycznym naciskom i w proteście nosiły podobne suknie. Sama w swojej zrobiła sobie zdjęcie obok plakatu: "Moje ciało, moja sukienka, mój występ".
Gozde Kansu miała na sobie długą czarną suknię z dekoltem i odkrytymi plecami oraz z głębokim rozcięciem na prawej nodze. W takim stroju prowadziła w sobotni wieczór popularny talent show "Veliaht" w prywatnej tureckiej telewizji ATV. I krótko potem straciła pracę.
Odważna suknia nie spodobała się tureckiej partii rządzącej - AKP (Partii Sprawiedliwości i Rozwoju), której opozycja zarzuca skrajny konserwatyzm i chęć islamizacji kraju.
Rzecznik AKP uznał, że "seksowny ubiór pokazywał zbyt wiele". - Strój był przesadzony. To nie do przyjęcia - powiedział po emisji "Veliaht" Huseyin Çelik z AKP w telewizyjnym wywiadzie. Nie wymienił nazwiska dziennikarki, opisał ją tylko jako "prezenterkę programu rozrywkowego na jednym z kanałów".
"To jest niedopuszczalne"
Władze telewizji (ATV jest własnością Calik Holding, której szefem jest zięć premiera Turcji, Recepa Tayyipa Erdogana) zareagowały błyskawicznie - Kansu została wyrzucona z pracy. Oficjalnie ogłoszono, że prezenterka nie może wystąpić w kolejnych odcinkach show ze względu na jej napięty harmonogram.
- Wybór sukni został wcześniej uzgodniony z producentami programu, dlatego moje zwolnienie to decyzja polityczna - stwierdziła Gozde Kansu w wywiadzie dla tureckiego dziennika "Hurriyet". I dodaje: - Powiedzieli mi, że nie mają nic do mojego dekoltu, ale wiele się zmieniło po słowach Çelika, bo zainwestowali ogromne pieniądze w ten biznes i nie mogą ryzykować.
Gdy sprawą zainteresowały się światowe media, rzecznik AKP zaczął się bronić na Twitterze: - Mam prawo do wypowiadania się. Nigdy nie powiedziałem jednak, o jaki program i o jaką osobę chodzi. To media podają nazwisko i twierdzą, że ktoś został zwolniony po moim komentarzu.
- To jest niedopuszczalne, by minister rządu komentował dekolt dziewczyny, a następnie ona traciła pracę - zareagował przedstawiciel opozycyjnej CHP (Republikańskiej Partii Ludowej).
"Moja sukienka stała się symbolem"
Zwolniona dziennikarka też nie daje za wygraną. - Jestem znudzona zamieszaniem wywoływanym przez kobiece ciała w naszym kraju. Najłatwiej było poświęcić mnie, kobietę - ocenia w rozmowie z "Hürriyet". - Wiem, jak mam się ubierać. Dlaczego nie pozwalają nam być sobą, dlaczego nie zostawią naszych ciał, naszych dekoltów i naszych występów w spokoju?
W formie protestu 33-letnia Kansu sfotografowała się w "spornej" sukience obok plakatu z napisem: "Moje ciało, moja sukienka, mój występ" i umieściła zdjęcie na swoim Facebooku. Wezwała też inne kobiety do tego, by nie ulegały politycznym naciskom i ubierały się w to, co im się podoba. "Moja sukienka stała się symbolem" - napisała.
Sprawa Kansu pojawiła się w tym samym tygodniu, gdy rząd Erdogana zapowiedział m.in. uchylenie zakazu noszenia przez kobiety islamskich chust na głowy w instytucjach publicznych. Wicepremier Bekir Bozdag napisał na Twitterze: "Przepis, który w sposób formalny ingerował w swobodę ubioru i stylu życia - źródło nierówności, dyskryminacji i niesprawiedliwości - przeszedł do historii".
Autor: am//bgr / Źródło: The Australian, Hürriyet, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: ATV