Oscary – sława, chwała i pieniądze, ale też żal, frustracja i skandal. Ale bilet do królestwa snów nie jest tani, o czym przekonuje historia najważniejszej nagrody filmowej na świecie. Tegoroczna 80 ceremonia jest niezwykłą okazją do przypomnienia kilku wyjątkowych momentów nagrody.
Pierwsza gala wręczenia nagród Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej odbyła się w 1929 roku, bilety na nią kosztowały 5 dolarów, a część poświęcona wręczaniu nagród trwała… 15 minut. To najlepiej pokazuje, jak długą drogę przeszły Oscary. Teraz gala trwa kilka godzin i jest sama w sobie wielkim widowiskiem, na który wstęp mają jedynie wybrani. Zwykli fani kina muszą się zadowolić transmisją w telewizji. W ramach ciekawostki dodajmy, że najdłuższa była gala w 2002 roku - trwała 4 godziny i 23 minuty.
Rycerz imieniem Oscar
Nagroda Akademii jest statuetką przedstawiającą rycerza opierającego się na dwuręcznym mieczu. Stoi na rolce filmu posiadającej pięć szprych, każda z nich symbolizuje jedną z grup zawodowych Akademii: aktorów, scenarzystów, reżyserów, producentów i techników. Statuetka waży ok. 3,9 kg (8,5 funta) i ma ok. 35 cm (13,5 cala) wysokości. Wykonana jest z brązu pokrytego 14-karatowym złotem. Statuetkę zaprojektował Cedric Gibbons w 1928 r. Oficjalnie nagroda Akademii nazywana jest Academy Award of Merit, jednak od roku 1931 używa się potocznej nazwy Oscar. Tak naprawdę nikt nie wie dlaczego. Jedna z popularniejszych legend głosi, że to bibliotekarka Akademii Margaret Herrick nazwała ją w ten sposób, ponieważ statuetka przypominała jej wujka o imieniu Oscar.
Domem Oscara jest od 2002 roku Teatr Kodaka, który jest pierwszym stałym miejsce wręczania nagrody. Statuetka nie zawsze była złota: podczas II Wojny Światowej rozdawano gipsowe nagrody… wojna wymaga wyrzeczeń. Ale nie była wystarczającym powodem do odwołania imprezy. Oscarów nie wręczano jedynie trzy razy w ich historii. W 1938, z powodu powodzi w Los Angeles. W 1968 po zabójstwie Martina Luthera Kinga Jr. oraz w 1981 po zamachu na prezydenta Ronalda Reagana.
Skandale i wzruszenia
Podczas rozdania nagród dochodzi do scen, które na równi z filmami wchodzą do historii kina. Najlepszą do tego chwilą jest moment wyczytania nazwiska zwycięzcy i jego płomienna mowa dziękczynna. Otrzymujący Oscara często zachowują się w sposób dziwny i nieprzewidziany, jak Adrien Brody, który, gdy usłyszał swe nazwisko, przebiegł niemal po głowach widzów, aby wpić się w usta Halle Berry.
Prawdopodobnie najbardziej wzruszającą mowę miała Louise Fletcher ("Lot nad kukułczym gniazdem" reż. Milos Forman), która w języku migowym zwróciła się do swoich głuchych rodziców: "Dziękuję, że nauczyliście mnie mieć marzenia". Najkrócej z chwilą sławy poradził sobie Alfred Hitchcock, który 1967 r. powiedział po prostu: "Dziękuję bardzo".
Ale były też zwykłe skandale. Podczas gali w 1974 r. rozebrany do naga widz Robert Opal przebiegł przez scenę za plecami niczego nieświadomego Davida Nivena. W 1983 r. polski twórca Zbigniew Rybczyński po odebraniu Oscara za film animowany wyszedł na papierosa. Kiedy chciał wrócić, ochrona nie uwierzyła, że jest gościem gali. Postanowił więc walczyć o swe prawa pięściami… i trafił do aresztu.
Oczywiście bywali i tacy, którzy sławy odmawiali. Chyba najbardziej znany był przypadek Marlona Brando, który dostał nagrodę za rolę w filmie "Ojciec chrzestny" (reż. Francis Ford Coppola). Po wyczytaniu nazwiska na scenie nie pojawił się aktor, ale młoda Indianka, która poinformowała, że w ten sposób Brando protestuje przeciw dyskryminacji pierwotnych mieszkańców kontynentu.
Ale, co robią gwiazdy ze statuetkami? Odpowiedzi na te pytania mogą być bardzo dziwaczne. Russell Crowe na przykład ("Gladiator" reż. Ridley Scott)) statuetkę postawił w kurniku na ranczo w Australii. Ma ona podobno świetny wpływ na kury. Gwyneth Paltrow ("Zakochany Szekspir") wyniosła swego Oscara do komórki za domem. Twierdziła, że ją przerażał.
Wielcy przegrani
Wyroki Akademii są nieodgadnione. Często statuetkę dostają outsiderzy, a pomijane są wielkie gwiazdy. Czasem filmy uznane w dzisiejszych czasach za legendarne, nie zostały na gali docenione. Bo, co miał powiedzieć Alfred Hitchcock, który mimo pięciu nominacji do Oscara w kategorii "najlepszy reżyser" nagrodę otrzymał dopiero w 1967 r. i to honorową.
Jeden z najsłynniejszych filmów wszech czasów, "Obywatel Kane", był nominowany do Oscara w 9 kategoriach, jednak otrzymał tylko jedną statuetkę - za scenariusz autorstwa Josepha Mankiewicza i Orsona Wellesa.
A aktor Peter O’Toole, który otrzymał 8 nominacji, a Oscara nie dostał żadnego? Jego frustrację zmniejszy jedynie wynik technika dźwięku Kevina O’Connella, największego pechowca wszechczasów, który nominowany był 19 razy. Zgadnijcie sami, ile otrzymał statuetek? No cóż, może uda mu się w tym roku, dzięki filmowi “Transformers” (reż. Michael Bay).
Rekordziści
Ale są także twórcy, którzy zostali ukochani przez Akademię. Walt Disney jest niekwestionowanym oscarowym rekordzistą. Otrzymał aż 64 nominacje do nagrody Akademii i zdobył 26 statuetek. Spośród żyjących artystów nie ma sobie równych kompozytor muzyki filmowej John Williams, który ma na swoim koncie 41 nominacji. Wśród aktorów najwięcej nominacji w historii, po 12, uzbierały dwie panie - Katherine Hepburn i Meryl Streep. Ta pierwsza jest też rekordzistką, co do liczby zdobytych aktorskich statuetek - ma ich na koncie aż 4. Najwięcej Oscarów za role męskie, otrzymał Jack Nicholson – trzy.
Dotychczas trzem filmom udało się zdobyć najwyższą liczbę jedenastu oscarowych statuetek. Są to "Ben-Hur" (1959) – reżyseria: William Wyler , "Titanic" (1997) – reżyseria: James Cameron, "Władca Pierścieni: Powrót króla" (2003) – reżyseria: Peter Jackson.
Tylko trzem filmom udało się zdobyć Oscary w 5 najważniejszych kategoriach ("najlepszy film", "najlepszy reżyser", "najlepszy aktor", "najlepsza aktorka" i "najlepszy scenariusz"). Były to "It Happened One Night" (1934) w reżyserii Franka Capry, "Lot nad kukułczym gniazdem" (1975) w reż. oraz "Milczenie owiec" (1991), reż. Jonathan Demme.
Showmani
Kluczową rolę na rozdaniu Oscarów gra prowadzący. Rekordzistą w tej kategorii jest Bob Hope, który czarował oscarowych gości 19 razy. Ośmiokrotnie ten zaszczyt spotkał Billiego Crystala.
Tegoroczny "host” Jon Stewart to komik, na co dzień prowadzący program The Daily Show with Jon Stewart, na Comedy Central.
Jest to pozycja satyryczna bezwzględnie atakujący bieżące wydarzenia polityczne i społeczne. Stewart już raz prowadził Oscary w 2006 roku. Sam komik zapowiada, że tegoroczna gala będzie mocno polityczna.
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP