Muzeum Sztuki w Bernie postanowiło przyjąć zbiór cennych obrazów zapisanych mu w spadku przez niemieckiego kolekcjonera sztuki Corneliusa Gurlitta - oświadczył w poniedziałek w Berlinie prezes rady fundacji muzeum, Christoph Schaeublin.
Szwajcarska placówka ma podpisać umowę z władzami Niemiec, dzięki której wiele z setek obrazów, które mogły zostać zrabowane przez niemieckich nazistów prawowitym właścicielom, pozostaną na razie na terenie Niemiec.
- Wszystkie zrabowane lub odebrane właścicielom w wyniku szantażu prace zwrócimy. Żadna z podejrzeniem o kradzież nie zawiśnie w muzeum - zapewnił Christoph Schaeublin.
Powołana grupa ekspertów będzie nadal badała ich pochodzenie. Strona niemiecka zobowiązała się do pokrycia kosztów restytucji tych dzieł sztuki, które zostaną uznane za zrabowane w czasach Trzeciej Rzeszy.
W liczącej 1280 eksponatów kolekcji, której wartość szacuje się na kilkadziesiąt milionów euro, znajdują się płótna zrabowane przez Trzecią Rzeszę. To m.in. płótna Pabla Picassa, Marca Chagalla, Henriego Matisse'a, Claude'a Moneta, Auguste'a Renoira, Paula Gauguina, Henriego de Toulouse-Lautreca i Maxa Liebermanna.
Wpadł przez oszustwa podatkowe
Właścicielem był Cornelius Gurlitt, który odziedziczył zbiory po ojcu, historyku sztuki i zaufanym marszandzie Hitlera, Hildebrandzie Gurlitcie. Mężczyzna zmarł 8 maja w wieku 81 lat, a swoją cenną kolekcję zapisał w całości właśnie Muzeum Sztuki w Bernie.
Na polecenie władz Trzeciej Rzeszy Hildebrand Gurlitt handlował dziełami uznanymi przez nazistów po ich dojściu do władzy w 1933 roku za "sztukę zdegenerowaną", zarekwirowanymi w muzeach lub skonfiskowanymi czy też odkupionymi po zaniżonej cenie od prawowitych właścicieli, w większości Żydów. Skupował też obrazy przeznaczone dla planowanego muzeum sztuki Hitlera w Linzu. Część obrazów mogła zostać zrabowana przez nazistów w okupowanej Francji. Eksperci nie wykluczają, że niektóre skradzione płótna mogą pochodzić z Polski.
Ponad dwa lata temu policja wpadła na trop ukrywanej przez Corneliusa Gurlitta kolekcji przypadkowo - podczas przeszukania jego monachijskiego mieszkania w związku z podejrzeniem o oszustwa podatkowe.
Odkrycie ukrywanej przez kilkadziesiąt lat kolekcji wywołało ożywioną dyskusję w niemieckich i światowych mediach o odpowiedzialności Niemców za rabunek dzieł sztuki i nieuregulowanie tej kwestii w okresie powojennym. Eksperci przypuszczają, że zbiory Gurlitta nie są jedyną kolekcją w Niemczech zawierającą dzieła sztuki zagrabione przez Trzecią Rzeszę.
Rodzina starała się o spadek
Niemiecki rząd podjął decyzję o powołaniu do końca tego roku centralnej placówki - Niemieckiego Centrum Strat Dóbr Kultury - której zadaniem będzie bardziej intensywne poszukiwanie zagrabionych przez nazistów dzieł sztuki oraz ich zwrot prawowitym właścicielom.
Ostatnio roszczenia do spadku nieoczekiwanie zgłosiła kuzynka Gurlitta, Uta Werner. Jej rzecznik poinformował w zeszłym tygodniu, że wniosek o stwierdzenie nabycia spadku wpłynął do właściwego sądu.
Rodzina Gurlitta zapowiadała dotychczas, że będzie starała się o spadek tylko wtedy, gdyby szwajcarskie muzeum odmówiło jego przyjęcia. Rzecznik spadkobierczyni uzasadnił zmianę decyzji opinią biegłego, który zakwestionował poczytalność Gurlitta.
Autor: am//gak / Źródło: PAP, BBC
Źródło zdjęcia głównego: Bern Art Museum