Z pozoru to niewiarygodny mianownik, ale jednak "House of Cards" z syberyjską dziczą łączy prawda ekranu. W jednym z odcinków nowego sezonu umowny Putin mówi do rzekomego Obamy: "Nie wierzę w prawo o gejach. Osobiście mam to gdzieś, ale muszę pokazać siłę. Jeśli ludzie nie są zadowoleni z Ciebie – tracisz urząd, jeśli nie są zadowoleni ze mnie – przewracają pomniki i robi się rewolucja. Prawo antygejowskie to barbarzyństwo, ale religia i tradycja mnie zobowiązują".
Z wielu zdjęć przywiezionych z marcowej wyprawy na Syberię to jedno ma moc wielokropka. W starej chacie własnego projektu zbudowanej w środku tajgi 200 km od Jakucka, nasz gospodarz miał zawieszony kalendarz. Niby nic takiego – kawałek czarno-białych, nieaktualnych dat wiszących obok starej mapy wschodniej Rosji. Ale każdy miesiąc 2012 roku okupował Stalin. Pomnikowy, dumny, z tą swoją przerażająco pogodną buzią wystawioną jak do portretu. To tylko trzy lata temu!
Mróz to tylko wstęp
W prowizorycznej bibliotece na wolnym powietrzu małe popiersie Lenina. Z sentymentu, uwielbienia, bo oni - Rosjanie - tak mają. Na środku Nowosybirska i Jakucka cały czas stoją potężne pomniki wodza. I tak pewnie do kolejnej rewolucji. Wróciłem na Syberię po dwóch latach. Tym razem już nie po to, by poczuć ból -55 stopni, bo to zapamiętałem na życie z poprzedniej wyprawy, ale by zobaczyć podjakuckie wsie i zamarzniętą gigantyczna Lenę w jej górnym biegu. Nasz przewodnik Michał Książek, badacz Syberii, reportażysta, kulturoznawca i ornitolog, spędził tam kilka lat ucząc się jakuckiego, podążając śladami wybitnych polskich podróżników. Bez niego wizyta w głębokiej tajdze u pary siedemdziesięciolatków byłaby niemożliwa. Bardzo gościnni, serdeczni ale konkretni w poglądach. On "szaman", dobry duch okolicy, którego pyta się o radę w kryzysowych sytuacjach. W krótkiej rozmowie o ukraińskiej współczesności żartował, że to niemożliwe, że naszych żołnierzy na tej wojnie nie ma. On miał przecież widzenie. Mignęło mu przez podświadomość kilku naszych. Zaśmiał się przy tym serdecznie, ale wiszący za jego plecami kalendarzowy Stalin już nie miał takiego dobrego humoru.
Dać umrzeć staremu
Dla niektórych Syberia była rozczarowująca. Bo szara (śnieg pada tam tylko na początku zimy, później z nieba leci już tylko sadza), rozpadająca się, smutna i bałaganiarska. Okolice Jakucka to kopalnie złota i diamentów ale miasto nie przypomina Las Vegas. Niszczejące na wiecznej zmarzlinie przepiękne drewniane chaty albo celowo płoną, albo upadają pod ciężarem śniegu i lat. Nikt o nie nie dba. Ani pół skansenu, ani grama szacunku. Starą architekturę zastępuję się nowobogackimi brzydactwami z płyty albo pięciopiętrowym klubem go-go i kręgielnia w jednym, z bandą kaukaskich ochroniarzy na bramce. Dotarliśmy do celu koleją transsyberyjską ze stacji Moskwa przez nicość do Nowosybirska. 3300 km z monotonnym widokiem pełnym chorych brzóz za oknem. Raz jeden rzuciłem się jak wariat do okna z obiektywem, bo nagle smutek starych wiosek, gdzie bieda pocieszała klęskę, przerwał diabelski młyn.
Zazdrość
Takie village eye na wzór Londynu. Poważnie, w środku niczego, na końcu świata, ktoś dał ludziom rozrywkę! "Jak ja ci cholera zazdroszczę tej transsyberii!", słyszałem ciągle przed wyprawą. Wszyscy jesteśmy skażeni autorskimi, pełnymi intrygującej głębi reportażami z kupiejnych wagonów. Mamy zwykle przed oczami obraz filozoficznych rozmów o życiu nad oparami wódki, wędzonych ryb i starych skarpet kopaczy diamentów i złota z Jakucji.
Być może. Moja miłość do transsyberii skupiona była jednak na wagonie barowym. Nie z uwagi na niezłą szafkę z winem i lodówki z piwem ale strukturę i zasady. Wino było tak cholernie drogie, że nawet bogaty alkoholik trzy razy przeliczyłby ruble przed zamówieniem. Uwagę zwracała barmama.
Starsza dama w blond tlenionych lokach, z mocno podkreślonymi czarnymi brwiami i kusząco czerwonymi ustami. Non stop coś liczyła, choć klientów nie przybywało. Pełna kontrola i trzymanie za pysk całego zespołu. Miała do pomocy dwie kelnerki, kucharkę i faceta, który był najciekawszą postacią w całym pociągu. To były rosyjski więzień, raczej kryminalista niż bojownik o demokrację. Niski, zakapiorowaty na twarzy, ale serdeczny we współżyciu. Był mężem piękniejszej kelnerki. Lubił przesiadywać w naszym wagonie, co wkurzało małżonkę okrutnie.
Więzienną przeszłość zdradził tatuaż na jednym z nadgarstków – cztery kropki i piąta w środku. Nasz przewodnik Michał rozszyfrował to jako "ja sam pośród czterech ścian". Chłopak nie chciał mówić za co siedział, wiedzieliśmy, że tu zajmuję się pacyfikowaniem pijanych pasażerów – służbowe kajdanki tylko dodawały mu władzy. Jechali z żoną z Moskwy aż do Tomska, prawie 4 tys. kilometrów. Razem wśród tłumu.
Nieporadność
Najczulszy widok jaki zapamiętałem z transsyberii to starsi faceci wymęczeni życiem i pracą, którzy stali bezradni między pryczami z wykrochmaloną pościelą w dłoni i tak bardzo nieporadni powlekali poduszki i poszewki. Bez przekonania i pewności, że to trzeba zrobić właśnie tak. Dotąd wyraźnie robiły to za nich kobiety. W naszym pociągu, w każdym wagonie konduktorkami były tylko panie, ale akurat w tym nie pomagały. Kawa, herbata – tak. Sprzątanie toalet na koniec dnia – tak. Ale posłać łóżko pasażerowi?! Nie. Wieloletni korespondent polskich mediów w Moskwie Sławomir Popowski patrząc na mój smutny portret jednego z pasażerów transsyberii napisał w sieci: "Tak jest z całą Rosją. Jest zwykła, choć pewnie ciut inna. Choćby dlatego, że ma inne doświadczenia historyczne, że bardzo długo prawo rzymskie było dla niej czymś obcym, że nie miała miast 'na prawie niemieckim', magdeburskim, a na wsi w systemie wspólnotowym nawet nie było dziedziczenia ziemi". Sięgnąłem do notatek z podróży: "Pod koniec pierwszego dnia dosiadła się grupa młodych studentów prawa. Tak się przedstawili, nie mieliśmy tego jak zweryfikować. Zajęli cztery łóżka obok. Alkohol ich ośmielał. Coraz bardziej. Wiadomość na podsumowanie znajomości brzmiała skrajnie konkretnie: Jesteście chujami i powinniście siedzieć w Polsce. Zgodnie z prośbą autorki mieliśmy ją przeczytać nazajutrz, kiedy oni wysiądą. Nie wytrzymaliśmy."
Autor: Jarosław Kuźniar / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24 | Jarosław Kuźniar