Na amerykański rynek trafiła biografia laureata Oscara Christiana Bale’a, pióra Harrisona Cheunga, niegdyś jego doradcy. I od razu wywołała burzę. Bale jawi się w niej, jako ekscentryczny furiat z obsesją na punkcie kariery, skłócony z całym światem i zawistny. Marzący o tym, by zostać "najbardziej znienawidzonym aktorem". Na co ma spore szanse.
"Christian Bale: Wewnętrzna historia najbardziej mrocznego Batmana" - taki tytuł nosi biografia gwiazdora. Jej autor Harrison Cheung, po 10 latach przyjaźni z Bale'em, którego wylansował, kolejne pięć poświęcił na pozbycie się - jak twierdzi - "stresu pourazowego". Tak w każdym razie stan Cheunga zdiagnozował jego terapeuta.
Z książki dowiemy się m.in., że młody Bale przechowywał w formalinie, we własnej sypialni, płody nienarodzonych zwierząt, że obsesyjnie nienawidzi Leonarda DiCaprio, który nagminnie sprzątał mu sprzed z nosa role, i że nie ma takich poświęceń, do których nie byłby skłonny dla roli.
Nic jednak - według Cheunga - nie uprzykrza kontaktów z gwiazdorem tak bardzo, jak jego wybuchowy charakter i skłonność do agresji, nawet w stosunku do najbliższych. Gwoli sprawiedliwości autor książki podkreśla, że aktor walczy z tymi nawykami, ale póki co, bez większych efektów.
Zrodzony w cyberprzestrzeni
Już z okładki krzyczy do nas informacja, iż książkę napisał "człowiek, który pomógł uczynić z Bale’a fenomen". Harrison Cheung, publicysta i konsultant marketingu internetowego, dzięki sobie tylko znanym zabiegom buduje szczególne relacje między aktorem, a fanami w cyberprzestrzeni. To dzięki temu, nim stał się gwiazdą, Bale był jednym z najbardziej znanych amerykańskim internautom aktorów.
Cheung nauczył go prowadzić dialog z fanami, czyniąc kwestię jego kariery tematem publicznym. Producenci z Warner Bros, szukając aktora do odtwórcy roli Batmana przyznali, że prócz talentu, również "wirtualna" sława zdecydowała o wyborze Bale’a. Dlatego, gdy doradca postanowił odejść, Bale miał zażądać podpisania umowy o zachowaniu poufności. Cheung odmówił.
Do lojalności nie czuł się zobligowany (Bale nie zapłacił ponoć nawet za zabiegi wokół kariery, proponując, jako rekompensatę… własny komputer). Były doradca nie szczędzi nam więc wstydliwych sekretów aktora. Pisze, że im bardziej rozwijała się kariera Bale’a - rodowitego Walijczyka, tym gorszy stawał się jego charakter.
Wychowywany przez apodyktycznego ojca, który po występie 13-letniego Christiana w "Imperium słońca" Stevena Spielberga zmusił go do przeprowadzki do Los Angeles, chłopak z czasem coraz bardziej się do niego upodabniał. Potrafił godzinami siedzieć w pokoju i patrzeć w sufit, a gdy wychodził z niego warczał na otoczenie tak, że chowano się w popłochu.
Cheung opisuje odwiedziny matki i babci Christiana, dla których podróż do Los Angeles była pierwszą wyprawą zagraniczną w życiu. Aktor nawet się z nimi nie spotkał. Zapłakane panie opuszczały Miasto Aniołów przerażone zachowaniem wnuka i syna.
Drugoplanowe role w "Małych kobietkach" czy w "Portrecie damy", nie spełniały ambicji Bale'a. Kiedy Spielberg zaproponował mu epizod w "Liście Schindlera" odmówił, czekając na główne role.
DiCarpio znaczy wróg
Wieczne zamartwianie się Christiana o karierę potęgowała zdaniem Cheunga obsesja, że za niepowodzeniami stoi… Leonardo DiCarpio, który sprzątnął mu sprzed nosa najciekawsze role. Po części uzasadniona, bo faktycznie w pojedynku z nim, Bale odpadał raz za razem. Najpierw przegrał starania o rolę w "Chłopięcym świecie" i w "Co gryzie Gilberta Grape'a" i to w jednym tylko, 1993 roku. Kolejny cios zadał mu James Cameron, odrzucając jego kandydaturę do roli w "Titanicu" (1997).
Kiedy w 1999 roku Mary Harron szukała aktora do roli w "American Psycho", bo właśnie DiCaprio ją odrzucił, obawiając się inspiracji dla morderców, Bale dosłownie oszalał. Gdy rolę miał już przyjąć Ewan McGregor - jak pisze Cheung - Bale udał się do niego ze szlochem, by zrezygnował z roli, argumentując, że to jego szansa, by zaistnieć w USA. Zaskoczony McGregor oddał mu przysługę i roli nie przyjął. Bale zagrał morderczego psychopatę, co miał odradzać mu ojciec i co ich ostatecznie poróżniło.
Patrick Bateman - nowojorski yuppie, który nocami morduje kobiety i konkurentów, stał się dla Christiana Bale'a wyzwaniem. Brytyjczyk uczył się akcentu amerykańskich yuppies i - jeśli wierzyć Cheungowi - wydzwaniał po nocach do przyjaciół, sycząc w słuchawkę: "It isssss Patrick". Co zatrważające, twierdził też, że ze wszystkich ról, identyfikuje się najbardziej z Patrykiem. To po tym filmie aktor wyznał, że nie interesuje go bycie gwiazdą, ale wolałby tytuł "najbardziej znienawidzonego aktora roku".
Apogeum szaleństwa
"American Psycho" weszło na ekrany w 2000 roku, a rok później Bale otrzymał propozycję zagrania Bonda, gdyż wygasał kontrakt wytwórni z Piercem Brosnanem. Trudno uwierzyć, ale rolę odrzucił, gdyż był zdania, że odtwórca postaci seryjnego mordercy, nie może grać Bonda. I że nie jest to dla niego wyzwanie.
Przyjął za to inną w "Mechaniku", do której musiał błyskawicznie stracić 40 kilogramów, gdyż grał wyniszczonego bezsennością i strachem bohatera, obwiniającego się za zbrodnię. Poświęcił dla roli nie tylko wygląd, bo na ekranie był chodzącym szkieletem, ale i życie towarzyskie. By szybko tracić na wadze, musiał bowiem stosować dietę składającą się z… wody, jabłka i filiżanki kawy dziennie! Z czasem przestał w ogóle wychodzić z domu, by uniknąć pokusy jedzenia i picia. Był dumny z wyrzeczeń. Sam film podzielił widzów, ale Bale wypadł znakomicie, zostaje w pamięci obraz chorobliwie wychudzonego aktora i przejmująca, mroczna kreacja.
Najlepsze było jednak przed nim. Gdy po wznowieniu przygód Batmana Christopher Nolan, zwolennik mrocznych klimatów, to jego wybrał do roli Człowieka-Nietoperza, Christian był w siódmym niebie. Tyle, że teraz miał wręcz przeciwne zadanie - musiał przybrać na wadze tyle, ile stracił, i wymodelować sylwetkę, bo grał super-bohatera.
W pół roku odzyskał formę. Uznał przy tym, iż jego rola wymaga dwóch odmiennych interpretacji, i mroczne alter-ego Bruce'a Wayne'a, zasługuje na szczególne potraktowanie. Według niego Batman to "dzikie zwierzę", a przystojny playboy z Gotham znika, gdy przywdziewa swój strój. Film przyniósł mu status gwiazdy i pozwolił trafić do hollywoodzkiej pierwszej ligi.
Z relacji Cheunga wynika, że w życiu Bale’a nie liczy się nikt i nic, poza aktorstwem. Małżeństwo z modelką Sibi Blazic i narodziny córki w 2005 roku nie zmieniły go wcale. Przeciwnie, będąc u szczytu sławy, w 2007 roku, po kolejnym występie w roli Batmana w "Mrocznym Rycerzu", miał zrobić się kompletnie nie do zniesienia. Lekceważył i upokarzał już nie tylko najbliższych (tuż po premierze zaatakować miał własną matkę), ale również fanów. Gdy powiadomił Cheunga, że musi go odciąć od nich, doradca postanowił odejść.
W 2010 roku Bale zdobył Oscara za najlepszą role drugoplanową, dzięki znakomitej kreacji w filmie "Fighter" Davida O. Russella gdzie zagrał wyniszczonego nałogiem, byłego boksera. Bale ćwiczył nie tylko boks, ale i bostoński akcent, zwłaszcza, że grał postać autentyczną - Dicka Eklunda, który był pod wrażeniem jego roli. Nie wiemy, jaką cenę za jego sukces zapłacili najbliżsi.
20 lipca do kin wejdzie trzecia, ostatnia część przygód Batmana z Balem w roli głównej. I zapewne okaże się kolejnym jego sukcesem.
Autor: Justyna Kobus//kdj / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Warner Bros