Leonard Cohen zmarł w nocy 7 listopada - poinformował menedżer artysty Robert Kory. Jak dodał, 82-letni muzyk odszedł we śnie, wcześniej jednak przewrócił się w swoim domu w Los Angeles.
O odejściu artysty poinformowano 10 listopada za pośrednictwem jego oficjalnej strony internetowej. Nie podano jednak wtedy przyczyny śmierci. Teraz milczenie przerwał menedżer Cohena Robert Kory.
W oświadczeniu wyjaśnił, że muzyk zmarł w swoim domu w Los Angeles. Jak dodał, odszedł we śnie, jednak wcześniej w nocy przewrócił się.
"Jego śmierć była nagła, niespodziewana i spokojna" - napisał w komunikacie Kory.
"Dokładnie tak, jak chciał"
Syn artysty Adam Cohen poinformował w tym tygodniu, że pogrzeb muzyka odbył się w jego rodzinnej Kanadzie.
"Wraz z siostrą pochowaliśmy ojca w Montrealu. W obecności jedynie najbliższej rodziny i kilku przyjaciół spoczął w prostej sosnowej trumnie obok swojej matki i ojca. Dokładnie tak, jak chciał' - napisał.
W późniejszym terminie odbędzie się jeszcze uroczystość żałobna w Los Angeles.
Leonard Cohen w październiku wydał najnowszą płytę "You Want It Darker". Oprócz tego był zaangażowany w inne projekty muzyczne i pracował nad tomikiem poezji.
W rozmowie z "New Yorkerem" w zeszłym miesiącu mówił, że jest gotowy, by umrzeć. Rozmawiał też otwarcie o swoich problemach ze zdrowiem.
Cohen urodził się w 1934 roku w Montrealu, w średniozamożnej żydowskiej rodzinie. Do jego najbardziej znanych utworów należą m.in. "Hallelujah", "Suzanne", "I'm your man".
Autor: kg/ja / Źródło: Reuters, BBC, New York Times
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia