Ta wzajemna wymiana ciosów sama w sobie jest przerażająca i poniekąd odczłowieczająca. Nie oglądało się tego dobrze - tak batalię sądową między Johnnym Deppem a Amber Heard ocenia dziennikarz tvn24.pl Tomasz-Marcin Wrona. Trwający od kwietnia proces zakończył się w piątek. Jego przebieg komentował w TVN24 także zastępca redaktora naczelnego serwisu Filmweb Łukasz Muszyński. - Stawką są miliony dolarów, ale umówmy się: pieniądze są tu drugorzędną kwestią - przyznał.
Depp wytoczył eksmałżonce proces o zniesławienie, domagając się od niej 50 milionów dolarów odszkodowania. Chodzi o opublikowany w 2018 roku felieton na łamach "The Washington Post", w którym Heard przedstawiała siebie jako ofiarę przemocy domowej. Wskazała przy tym na okres sprzed dwóch lat, czyli czas, gdy była w związku z aktorem.
Heard nie wywołała go z nazwiska, jednak między innymi brytyjski tabloid "The Sun" wkrótce nazwał go damskim bokserem. Depp twierdzi, że artykuł zniszczył jego reputację. Musiał się od rozstać między innymi z "Fantastycznymi Zwierzętami" czy "Piratami z Karaibów". W kolejnych latach nie był angażowany do żadnych nowych produkcji.
- To bardzo przerażający obraz wzajemnej nienawiści, zaognionego konfliktu i wzajemnych oskarżeń. Nie chcę, żeby ktoś mówił, że bronię Deppa czy Heard, natomiast przyglądając się tego typu procesowi wydawało mi się, że tego typu sprawy to kwestia przeszłości i że ludzie, nauczeni historią, wyciągnęli wnioski z głośnych amerykańskich procesów - komentował zakończony w piątek proces dziennikarz tvn24.pl Tomasz-Marcin Wrona.
Zdaniem Wrony, przez sto godzin procesu "usłyszeliśmy przerażające historie" dotyczące zarówno jednej, jak i drugiej strony.
- Mało tego, Amber Heard próbowała w swoich zeznaniach niektóre fakty wykorzystać przeciwko byłemu mężowi, natomiast jego prawnicy i Johnny Depp udowodnili, że było dokładnie na odwrót. Ta wzajemna wymiana ciosów sama w sobie jest przerażająca i poniekąd odczłowieczająca - przyznał. - Nie oglądało się tego dobrze - zaznaczył.
Wrona przewiduje, że na wyrok w sprawie trzeba czekać co najmniej do wtorku.
"Chodzi przede wszystkim o to, w jaki sposób para aktorów zostanie zapamiętana"
O procesie w TVN24 mówił też Łukasz Muszyński, zastępca redaktora naczelnego serwisu Filmweb. - Papramy się w najniższych odmętach hollywoodzkiej prywatności - skwitował. Przypomniał przy tym, że Heard w odpowiedzi domaga się 100 milionów dolarów za sugerowane przez nią insynuację, jakoby kłamała i za naruszenie jej dobrego imienia. - Stawką są miliony dolarów, ale umówmy się: pieniądze są tu drugorzędną kwestią - stwierdził Muszyński.
- Chodzi przede wszystkim o wizerunek i o to, w jaki sposób para aktorów zostanie zapamiętana w oczach opinii publicznej. Johnny Depp walczy o to, żeby zostać zapamiętanym jako świetny aktor, który padł ofiarą swojej byłej żony. Z kolei Amber Heard walczy, żeby jednak została zapamiętana jako ofiara przemocy domowej ze strony Deppa - opisał. - W tym wszystkim są kamery, internet i miliony widzów, którzy na gorąco komentują i dzielą się na dwa obozy: obóz Deppa i obóz Heard - wymieniał.
- Atmosfera jest gorąca, teraz wszystko pozostaje w rękach jury, które ma wydać werdykt - podsumował Muszyński.
Źródło: TVN24