"Drakula budzi niesmak i nic więcej". Spektakl odwołany

 
Spektakl okazał się artystyczną hucpą - stwierdził dyrektor teatru
Źródło: sxc.hu

Nie będzie zapowiadanej na 10 marca premiery sztuki "Drakula", którą reżyserował w Kielcach Piotr Sieklucki. Jak poinformował dyrektor teatru, Piotr Szczerski, zawiódł scenariusz. Okazał się "artystyczną hucpą" napisał dyrektor. - Treści nie były grafomańskie - odpiera zarzuty reżyser.

"Z żalem stwierdzam, że adaptacja, na motywach tekstów Markiza de Sade'a, Marii Janion, Piera Paolo Pasoliniego i Brama Stokera, duetu Piotr Sieklucki/Tomasz Kireńczuk nie spełnia kryteriów tekstu scenicznego. Modyfikowana i poprawiana, w trzeciej wersji jest wyłącznie pozbawioną dramaturgii artystyczną hucpą. Nie znajduję uzasadnienia dla tego rodzaju zdarzeń na scenie" - napisał Szczerski na stronie internetowej Teatru im. Żeromskiego w Kielcach.

Budzi niesmak i nic więcej

Piotr Sieklucki powiedział, że czterotygodniowa praca nad "Drakulą" została przerwana z powodu niezaakceptowania przez dyrektora pewnych "rzeczy artystycznych". Spór dotyczył literackiej warstwy scenariusza. - Niektóre treści zostały ocenione jako zbyt mocne, drastyczne, obrazoburcze - tłumaczył. - Wbrew zarzutom, na pewno nie były jednak grafomańskie - dodał.

Rozstanie w atmosferze skandalu

Bywa również, że scenariusz żadną miarą nie rokuje dobrze, bo budzi niesmak i nic więcej. Tak zdarzyło się w przypadku "Drakuli". Piotr Szczerski

Piotr Sieklucki, założyciel i dyrektor Teatru Nowego w Krakowie, współpracował z kieleckim teatrem od kilku lat. Wyreżyserował w nim cztery spektakle: "Pijanego na cmentarzu" według prozy Marka Hłaski, "Trans-Atlantyk" na podstawie powieści Witolda Gombrowicza, "Nocą na pewnym osiedlu" Herberta Bergera i "Karierę Nikodema Dyzmy" według powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza.

Sieklucki przyznał, że rozstaje się z kieleckim teatrem "w atmosferze awantury i skandalu", ale nie wyklucza współpracy z tą sceną w przyszłości, jeśli w umowie zostaną sprecyzowane oczekiwania z obu stron.

Źródło: PAP

Czytaj także: