W tym roku na Met Ball, gali Costume Institute w Nowym Jorku, goście muszą wyglądać jak z żurnala. Organizatorzy postawili warunek: obowiązują fraki u mężczyzn i suknie balowe u kobiet. Goście muszą być dużo bardziej eleganccy również dlatego, że poniedziałkowy bal - uchodzący za modowe Oscary - będzie poświęcony Charlesowi Jamesowi, projektantowi sukni królujących na salonach na początku XX wieku.
To będzie wielka modowa wolta. Po ćwiekach, dziurach i irokezach ubiegłorocznej gali zatytułowanej "Punk: Chaos to Couture" teraz ma obowiązywać dress code pt. White Tie and Decorations. Zapowiada się więc bardzo klasycznie i bardzo elegancko. Należy oczekiwać tradycyjnych wieczorowych zestawów: czarnych fraków, kamizelek, koszul typu wing collar, much i spinek do mankietów, a u kobiet spektakularnych sukni balowych i bardzo fantazyjnych klejnotów.
Bo wyrafinowania zażyczyła sobie Anna Wintour, naczelna amerykańskiego "Vogue'a" i pomysłodawczyni Met Ball, czyli gali Costume Institute, która w poniedziałek odbędzie się w Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku. Poprzednio gośćmi wstrząsnął wygląd rebeliantów w poszarpanych strojach, wielu nie kryło rozczarowania, że za wejściówkę na imprezę, która straciła cały swój splendor, musieli zapłacić aż 25 tys. dolarów.
Inni ogłosili, że już nigdy na nią nie przyjdą. Udziału w tym roku podobno grzecznie odmówiła Gwyneth Paltrow.
Na ubiegłorocznej gali, na którą przyszła w eleganckiej sukni Valentino, narzekała: - Wydaje się, że bycie tu jest najlepszą rzeczą na świecie. Myślisz: "O mój Boże!, to będzie tak efektowne i niesamowite, że zobaczysz wszystkich tych sławnych ludzi". A gdy się tam dostajesz, okazuje się, że jest tak gorąco i tak tłoczno, że każdy cię popycha. To nie była dobra zabawa!
Inspiruje marzenia o pięknie
Kto tym razem będzie na imprezie, która uchodzi za najbardziej pożądaną modową galę na świecie i liczbą zaproszonych sław przebija nawet Oscary? Lista gości jest imponująca. Na czerwonym dywanie będą znani kreatorzy, modelki, styliści, aktorzy, muzycy, biznesmeni, politycy i sportowcy. W poniedziałek wieczorem Lupita Nyong'o i Michelle Dockery przyjdą ubrane przez Pradę, Amanda Seyfried będzie w sukni Givenchy, Taylor Swift w kreacji J Mendel, Margot Robbie w sukni Diane von Furstenberg, a za strój Zooey Deschanel odpowiadał Tommy Hilfiger.
Zoe Saldana będzie ubrana przez Prabala Gurunga, zaś Sarah Jessica Parker przez Oscara de la Rentę, który w sumie zaprojektował suknie dla 15 kobiet, które przyjęły zaproszenie. Aktorki Jessica Chastain, Emilia Clarke, Naomi Watts, Jessica Pare i Allison Williams również będą, ale nie zdradziły jakiego krawca wybrały. Frank Ocean, który zaśpiewa na tegorocznej gali, ponoć postawił na frak projektu Givenchy.
- Czerwony dywan stał się najważniejszy na tej imprezie - ocenia Rebecca Arnold, wykładowca historii ubioru i tkaniny w Courtauld Institute of Art. - A najbardziej odpowiednie na taką okazję są suknie balowe. W przeszłości były symbolem statusu bardzo wąskiego grona społeczeństwa, dziś ich elitarność przypisana jest gwiazdom. My możemy tylko do nich aspirować - dodaje.
Choć suknia wieczorowa nie jest już standardowym elementem kolekcji prezentowanych na wybiegach, nie zniknęła całkowicie. - Suknia na finał pokazu jest jak deser. Dziś jest niewiele okazji do jej noszenia, ale kreatorzy z niej nie zrezygnowali, bo inspiruje marzenia o pięknie - mówi Harold Koda, kurator z Costume Institute.
Umarł w glorii sławy, ale i całkowicie zrujnowany
Tegoroczna gala ma zwiastować powrót do wyszukanej elegancji na szerszą skalę, wpłynąć również na modę ulicy i zwiastować prawdziwy koniec recesji. Ekstremalnie elegancko ma być też z innego powodu: stroje mają być inspirowane kreacjami brytyjsko-amerykańskiego projektanta mody Charlesa Jamesa, któremu poświęcona będzie wystawa "Charles James: Beyond Fashion", która zadebiutuje w tym samym miejscu trzy dni później.
Wybór padł na Jamesa, kreatora mało znanego poza kręgami świata mody. Choć zmarł w 1978 roku, jego rewolucyjne balowe suknie i innowacyjny krój nadal wpływają na prace innych krawców. - To największy projektant mody XX wieku, o którym nikt nigdy nie słyszał - ocenia Hamish Bowles z amerykańskiego "Vogue'a".
Urodził się w 1906 roku w Wielkiej Brytanii. Zadebiutował w latach 30. i od razu dał się poznać jako niezwykle kreatywny, wiecznie poszukujący artysta, najbardziej znany z okazałych sukni balowych. Jego klientela składała się głównie z bogatych Amerykanek, gotowych dla jego sukien znosić trudny charakter krawca oraz jego nieustanną pracę nad doskonałością każdego szczegółu, co było powodem ciągłych opóźnień w realizacji zamówień. Będąc perfekcjonistą, nie zważał na sezonowość trendów, po wiele razy przerabiał projekty, bo chciał wynieść modę do rangi sztuki.
Jako pierwszy amerykański projektant, który zaczął tworzyć suknie haute couture, miał matematyczne wręcz podejście do samego procesu projektowania. Eksperymentował z krojami i łączeniami tkanin, próbując osiągnąć efekt rzeźby w strojach. Często mu się udawało. Jedna z najsłynniejszych sukien - "Czterolistna koniczyna", która powstała w 1953 roku na zamówienie Austine Hearst - ważyła 5,5 kg i posiadała specjalną konstrukcję utrzymującą ogrom materiału.
- Był artystą, który wybrał materiał i jego związek z ludzkim ciałem jako środek ekspresji. Jedna z jego wiernych klientek powtarzała, że praca Jamesa wykraczała daleko poza modę, stała się sztuką - mówi Jan Glier Reeder, kurator w Costume Institute. I przyznaje, że artystyczne podejście zaważyło również na jego życiu: bo karierę zakończył w 1958 roku w glorii sławy, ale i całkowicie zrujnowany.
Aby nie potknąć się na schodach
Z powodu swojego perfekcjonizmu przez 50 lat kariery stworzył mniej niż tysiąc sukni. - Poświęcił swoje życie dla sukienki: to dla niej zrezygnował z sukcesu finansowego i relacji osobistych. Dla niego święty Graal to doskonale wykonany strój. W efekcie zmarł samotny i bez grosza - podsumowuje Koda.
Na retrospektywie będzie można zobaczyć ponad 100 kreacji, szkiców i wykrojów kreatora. Jak tłumaczy Oscar de la Renta, nie bez powodu: organizatorzy pragną, by projekty Jamesa zwiększyły popularność balowych sukni u nowego pokolenia. - Dla wielu z tych młodych dziewcząt to coś nowego, a więc atrakcyjnego. W sukniach balowych jest dramatyzm, prosta sukienka go nie ma. Liczę, że one się w nich zakochają - żywi nadzieję.
Wiele sławnych klientek de la Renty pojawi się w nich na Met Ball, dlatego ma dla nich jedną radę: - Zalecam spacer w sukni przed galą. Po prostu trzeba potrenować, aby nie potknąć się na schodach.
Wystawa "Charles James: Beyond Fashion" w The Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku potrwa od 8 maja do 10 sierpnia.
Autor: Agnieszka Kowalska//gak / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: The Metropolitan Museum of Art