Weteran francuskiego aktorstwa Jean-Paul Belmondo odebrał w czwartek na festiwalu filmowym w Wenecji Złotego Lwa za osiągnięcia życia. Publiczność nagrodziła go długą owacją na stojąco.
Charyzmatyczny 83-letni gwiazdor przybył na ceremonię o lasce, ale w znakomitym nastroju. Towarzyszyła mu inna francuska gwiazda, Sophie Marceau, z której rąk przyjął następnie Złotego Lwa za osiągnięcia życia. Aktor - znany między innymi z tego, że niechętnie korzystał z usług kaskaderów, nawet przy kręceniu najbardziej niebezpiecznych scen - pytany był przez dziennikarzy, czy miałby w życiu ochotę jeszcze na jakieś eksperymenty. Jak relacjonuje agencja Reutera, na te słowa uśmiechnął się "tęsknie".
"Kocham słońce, kocham morze"
- Powiedziałbym, że zrobiłem już w życiu wszystko, co chciałem. Kocham słońce. Kocham morze, voila. To wspaniałe uczucie. Jestem bardzo szczęśliwy i naprawdę zaszczycony, że jestem tu, w Wenecji - stwierdził.
Dziennikarze pytali go także, które role ceni sobie wyżej: te w autorskich dziełach wybitnych francuskich twórców, czy te w filmach akcji. Odparł, że miał w swej karierze czas na oba rodzaje kreacji i oba sprawiały mu radość. - Jednego dnia się śmiejesz, następnego płaczesz, tak to jest - powiedział.
Tegoroczny festiwal trwa do 10 września.
Autor: rzw / Źródło: Reuters