Paulina i Mateusz z Brodnicy (woj. kujawsko-pomorskie) przeszli ponad cztery tysiące kilometrów, z Brodnicy do Santiago de Compostela w Hiszpanii. Towarzyszył im pies. Wyprawa trwała sześć miesięcy. - Wróciliśmy z poczuciem, że jest na świecie wielu ludzi, dla których drugi człowiek coś znaczy - mówi Paulina Bienias.
Pomysł na wyprawę zrodził się w czerwcu 2023 roku. - Pokonaliśmy wówczas Camino Frances, biorąc udział w wyzwaniu online. Spacerowaliśmy wówczas głównie po Pojezierzu Brodnickim, przez które również biegnie szlak Jakubowy - Camino Polaco. Od tego momentu temat zaczął nabierać kolorów, zbieraliśmy informacje, rozmawialiśmy. Fascynowały nas historie ludzi, którzy zdecydowali się na to, by wyruszyć z domu w kierunku grobu św. Jakuba, ich opowieści o cudach, które miały przydarzać się po drodze, przeżyciach, przygodach i napotkanych złotych sercach, gotowych nieść bezinteresowną pomoc - opowiada w rozmowie z tvn24.pl Paulina Bienias.
Z Brodnicy wyruszyli 22 kwietnia. Razem z nimi pies Pepe. - Szacowaliśmy, że wrócimy do domu najpóźniej pod koniec sierpnia. Nie mieliśmy doświadczenia w wędrówce na dalekim dystansie, pomyliliśmy się o dobre dwa miesiące. Dotarcie do celu zajęło nam 172 dni. Pokonaliśmy 4314 kilometrów. Ostatnim punktem był Przylądek Fisterra, symboliczny koniec świata, do którego szliśmy jeszcze przez pięć dni, by wrzucić do Atlantyku kamienie niesione z intencją, wyłowione z Drwęcy w noc poprzedzającą podróż - dodaje pani Paulina.
Przygotowania do wyprawy
Od decyzji do startu minęły niecałe trzy miesiące. Jak wyglądały przygotowania do pielgrzymki?
- O ile dystans podzielony na dni uznaliśmy za realny do pokonania, tak sto nocy pod namiotem nie mieściło nam się w głowach. Skupiliśmy się na wyborze odpowiednich butów, lekkiego namiotu, spakowaliśmy się z myślą o kilkudniowym biwaku, biorąc pod uwagę wachlarz warunków atmosferycznych, zdrowie i higienę. Odwiedziliśmy zaufanego lekarza weterynarii, by porozmawiać o kondycji naszego psa, Pepe, skompletować apteczkę i uzupełnić wiedzę. W pracy spotkaliśmy się z zaciekawieniem i przychylnością. Usłyszeliśmy, że o dalszym zatrudnieniu porozmawiamy po powrocie. Praca zdalna nie wchodziła w grę, więc koszty wyprawy zdecydowaliśmy się pokryć z oszczędności, a okres pielgrzymki przeżyć możliwie budżetowo. Dziennie wydawaliśmy na naszą trójkę około 70 złotych w Polsce, 30 euro w Niemczech, 40 euro we Francji i Hiszpanii, a koszty to głównie jedzenie i higiena - dodaje pani Paulina.
Dziennie para pokonywała 20-30 kilometrów. Jak zaznacza pani Paulina, codzienna logistyka kreowała się z kilometra na kilometr. - My mieliśmy potrzeby, szlak pokazywał nam, jakie mamy możliwości. Na szlaku bez bieżącej wody i prądu wszystkie codzienne czynności związane z higieną czy żywieniem są bardziej złożone i czasochłonne. Mieliśmy ze sobą kuchenkę gazową i garnek, byliśmy w stanie ugotować jakieś proste danie, jednak podstawą naszej diety były sałatki, kanapki, gotowe dania, słodycze i owoce. Po dwudniowej, nieplanowanej głodówce nauczyliśmy się nosić ze sobą jedzenie awaryjne w postaci orzeszków, makaronu czy owsianki - podkreśla pani Paulina.
- Niemal każdy poranek okraszony był poszukiwaniem wody pitnej. O wodę prosiliśmy ludzi mieszkających przy szlaku, napełnialiśmy butelki z wszelkich napotkanych kranów, często na cmentarzach. Tam gdzie bieżąca woda, tam też robiliśmy pranie, które później w zależności od ilości rzeczy i pogody suszyliśmy na plecakach, w marszu lub rozwieszaliśmy na drzewach czy ogrodzeniach. We Francji i Hiszpanii korzystaliśmy też z pralni samoobsługowych. Naszym prysznicem była na ten czas plastikowa butelka, choć zdarzyło się kilka razy porządnie wykąpać w czyimś domu, toalecie publicznej, klasztorze, domu pielgrzyma czy przy hali sportowej. Ogromnym pożeraczem czasu było ładowanie telefonów i powerbanka. W naszym wyposażeniu znalazł się panel solarny, jednak przy niewielkim nasłonecznieniu, w ruchu, ładowanie było znikome i tak gniazdko elektryczne stało się kolejnym skarbem, którego poszukiwaliśmy. Najczęściej ładowaliśmy się w kościołach, w okolicy ratusza, gdziekolwiek była możliwość - wspomina Paulina Bienias.
Kryzysowe sytuacja
Po drodze lekko nie było. Przydarzały się również kryzysy. - Poważnym problemem były kleszcze, których najwięcej było w Polsce i w Niemczech. Dobrze, że mieliśmy ze sobą antybiotyk, ponieważ na skórze Mateusza pojawił się rumień świadczący o boreliozie. Kleszcze wyjątkowo upodobały sobie jego ciało, przez pół roku wędrówki zebrał ich około 800, ja, dla porównania, 50. To prawdopodobnie najniebezpieczniejsza sytuacja, która spotkała nas podczas tej pielgrzymki. Ciężko odsunąć myśl, że coś nad nami czuwało. Raz padło w naszym kierunku kilka nieuzasadnionych wyzwisk, raz próbowano nas okraść, kiedy jedno z nas było w sklepie, jednak Pepe był na tyle czujny, że obyło się bez strat. Wiele kilometrów przeszliśmy nocą i z radością musimy przyznać, że w czuliśmy się bezpiecznie w każdym kraju - zaznacza pani Paulina.
Pani Paulina mówi, że po powrocie cieszą się i doceniają małe rzeczy.
- Niedawno wróciliśmy do domu, minie trochę czasu, zanim przetworzymy wszystko to, czego doświadczyliśmy. Na ten moment ogromnie doceniamy dostęp do czystej, bieżącej wody, prądu i dach nad głową, jednocześnie tęskniąc do życia w rytmie natury. Zrodziła się w nas chęć, by wędrować więcej. Z pewnością nasze podejście do życia i rzeczy materialnych uległo zmianie. Przez sześć miesięcy mieliśmy niewiele, kilka znoszonych już ubrań, podarte buty, a jednak żyło się pięknie. Cieszy nas, że mamy siebie, cieszą nas dobrzy ludzie wokół - mówi pani Paulina.
I dodaje: - Wychodząc z domu zastanawialiśmy się, czy obcy ludzie udzielą nam pomocy, jeśli zajdzie taka potrzeba. Spotkaliśmy wielu pięknych ludzi, w Polsce i za granicą. Dziękujemy wszystkim, którzy dzielili się z nami wodą, przekąskami, zapraszali na kawę, wspólny obiad, proponowali nocleg, modlili się za nas, pomagali rozwiązać zaistniałe problemy, poświęcali nam czas i uwagę. Wróciliśmy z poczuciem, że jest na świecie wielu ludzi, dla których drugi człowiek coś znaczy - kończy pani Paulina.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Paulina Bienias