- Nie widzę żadnego powodu, żebyśmy na skutek jakiejś politycznej próby, manipulowali historią i poddawali się tego rodzaju presji – podkreśła w rozmowie z tvn24 dr Maciej Korkuć z Instytutu Pamięci Narodowej. Chodzi o naciski ze strony rosyjskiej, by w Krakowie postawić pomnik żołnierzy sowieckich "zamęczonych w polskich obozach śmierci". Jak podkreśla, w zbiorowych mogiłach spoczywają nie tylko bolszewicy, ale także Polacy i Ukraińcy. I nie są to ofiary zbrodni, a chorób.
Zdaniem Korkucia, naciski ze strony rosyjskiej na budowępomnika czerwonoarmistów na krakowskich Rakowicach to element propagandowy. - Rosja ani w czasach komunizmu, ani potem nie interesowała się losem tych żołnierzy. Na przełomie lat 80. i 90. Gorbaczow wydał polecenie wykreowania argumentu, który będzie przeciwwagą dla Katynia – mówi Korkuć.
"Nic wspólnego z historią"
Jak podkreśla, mit ten miał odwrócić uwagę od faktu, że po wielu latach Rosjanie przyznali się do zbrodni katyńskiej. - Te dzisiejsze działania władz rosyjskich są ewidentnie czymś, co zasługuje na miano propagandy historycznej. To nie ma nic wspólnego z historią – mówi Korkuć.
Podkreśla również to, że w dwóch zbiorowych mogiłach na Rakowicach pochowani są nie tylko bolszewicy, ale także żołnierze polscy i ukraińscy. - Tam jest 1300 pochówków, z czego tylko 180 to pochówki bolszewickie - zaznacza.
"Woła o pomstę do nieba"
Krytykuje również stwierdzenia mówiące o "zamęczonych żołnierzach w obozach polskich". - Sugerowanie, że to były ofiary zbrodni jest czymś wołającym o pomstę do nieba. To były ofiary chorób, ofiary tych warunków, jakie funkcjonowały w obozach jenieckich w całej Europie w pierwszych latach, kiedy epidemie zbierały olbrzymie żniwo – zaznacza Korkuć. O tym wielokrotnie wcześniej wspominali również inni polscy historycy.
- Nie widzę żadnego powodu żebyśmy na skutek jakiejś politycznej próby manipulowali historią i poddawali się tego rodzaju presji – kwituje.
Zgody nie ma
Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa nie zgodziła się na budowę kontrowersyjnego pomnika czerwonoarmistów na krakowskich Rakowicach. Decyzja została we wtorek przekazana rosyjskiej ambasadzie w Polsce.
Tablica albo krzyż
Adam Siwek, naczelnik Rady, i wojewoda Jerzy Miller zamiast pomnika proponują ustawienie okolicznościowej, pamiątkowej tablicy, na której wymieniono by wszystkich pochowanych w tej części cmentarza żołnierzy. Prezydent Krakowa uważa, że w tym miejscu mógłby stanąć krzyż.
Małopolski wojewoda chce także zbadania mogiły, by sprawdzić, kogo tam pochowano.
Niesmak po "polskich obozach koncentracyjnych"
Kwestia budowy pomnika od samego początku budziła emocje. Szczególnie kontrowersyjne było określenie przez stronę rosyjską zmarłych żołnierzy z Armii Czerwonej jako "zamęczonych w polskich obozach śmierci".
Motywując postawienie monumentu pisali, że na Rakowicach pochowanych jest ponad 1200 jeńców z Armii Czerwonej, którzy zmarli w obozach jenieckich w okolicach Krakowa w czasie i po wojnie polsko-sowieckiej z lat 1919-21.
Tymczasem polscy historycy uważają, że Rosjanie zawyżają liczbę zmarłych, a wojskowi, których szczątki znajdują się w kwaterze na krakowskim cmentarzu, nie zostali "zamęczeni", ale zmarli w obozie jenieckim na Dąbiu w wyniku wyniszczenia i chorób.
Rosjanie oburzeni - pomnik to "rzecz święta"
Na stronie Rosyjskiego Towarzystwa Wojskowo-Historycznego, które jest pomysłodawcą stworzenia monumentu, pojawiła się za to wypowiedź jego szefa, równocześnie rosyjskiego ministra kultury, Władimira Medinskiego, który jest oburzony decyzją Polaków. - Czy jest bardziej święta rzecz niż upamiętnienie tysięcy pomordowanych żołnierzy? – pyta Medinski.
"Mimo odmowy ze strony polskiej, Rosyjskie Towarzystwo Wojskowo-Historyczne nadal będzie zbierać fundusze na budowę pomnika jeńców Armii Czerwonej poległych w wojnie" – deklarują na swojej stronie jego członkowie i zachęcają do wpłat.
Autor: mmw / Źródło: TVN24 Kaków
Źródło zdjęcia głównego: Rosyjskie Towarzystwo Wojskowo-Historyczne/ TVN24 Kraków