11 lat więzienia i dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów - to kara, którą sąd w Nowym Sączu wymierzył Rafałowi R. Mężczyzna potrącił ze skutkiem śmiertelnym trzyosobową rodzinę, a następnie odjechał. Ofiary i sprawca znali się - tego samego wieczoru 10-letni Oskar i jego rodzice bawili się na imprezie, urządzanej przez R.
Sąd uznał R. za winnego spowodowania wypadku i nieudzielenia pomocy ofiarom.
Wyrok w środę usłyszał też brat Rafała R., który pomagał mu zacierać ślady wypadku. Został skazany na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Na ten czas mężczyźnie zostanie wyznaczony kurator.
Uzasadnienie wyroku jest niejawne. Obrona już zapowiedziała, że złoży apelację. - Najprawdopodobniej będziemy składać wniosek o uzasadnienie wyroku, skutkiem czego będzie złożenie apelacji. Mimo okoliczności zdarzenia uważamy, że wyrok jest zbyt surowy - mówi Sławomir Lewicki, obrońca Rafał R. Adwokat zaznaczył, że "ostateczną decyzję podejmie po konsultacji z klientem".
Tragedia na drodze
Do tragedii doszło pod koniec stycznia zeszłego roku w małopolskim Świdniku. 10-letni Oskar i jego rodzice, Daniel i Roksana, opuścili dom 21-letniego wówczas Rafała R. Szli na autobus, który miał ich zawieźć do domu w Tęgoborzu.
W tym czasie, jak ustaliła prokuratura, nietrzeźwy 21-latek wsiadł do samochodu i ruszył w kierunku stacji benzynowej. - To był jakiś jego impuls, żeby tam pojechać - relacjonował krótko po rozpoczęciu śledztwa Leszek Karp, rzecznik prasowy nowosądeckiej prokuratury okręgowej.
W drodze powrotnej ze stacji R. uderzył w idącą chodnikiem rodzinę. - W miejscu, gdzie zaczyna się łuk na wzniesieniu, po prostu nie skręcił, wjechał prosto na chodnik - opisywał Karp.
Ciała za płotem
Cała trójka zginęła. Rafał R. pojechał dalej. Ofiary wypadku zauważył dopiero kilkanaście minut później inny kierowca. Mężczyzna spostrzegł wystającą ze śniegu na poboczu nogę 10-letniego Oskara.
- Prawdopodobnie to właśnie kierowca, który wypatrzył chłopca, pierwszy wezwał służby - mówiła krótko po zdarzeniu Anna Zbroja z zespołu prasowego policji. Pewności nie ma, bo zgłoszeń było znacznie więcej. W miejscu wypadku zatrzymywali się kolejni kierowcy, pojawili się okoliczni mieszkańcy. Ktoś wypatrzył kolejne ciała.
- Leżały za płotem, bo siła uderzenia była tak duża, że ich za płot przerzuciło - opowiadał jeden ze świadków. Niestety, ratownicy nie mieli już komu pomagać.
Oskarżeni bracia
Rafała R. zatrzymano kilkanaście godzin po zdarzeniu. Przyznał się do prowadzenia samochodu pod wpływem alkoholu i powiedział, że "był zbyt pijany, by pamiętać wypadek" - podała wówczas prokuratura.
R. odpowiadał przed sądem za spowodowanie pod wpływem alkoholu wypadku ze skutkiem śmiertelnym oraz za nieudzielenie pomocy poszkodowanym.
Za wypadek groziło mu do ośmiu lat więzienia, za nieudzielenie pomocy - do trzech lat.
Na ławie oskarżonych Rafałowi R. towarzyszył jego młodszy brat, oskarżony o utrudnianie śledztwa. Jak czytamy w oficjalnym komunikacie prokuratury, opublikowanym krótko po zatrzymaniu obu podejrzanych, "mężczyzna w trakcie przesłuchania w charakterze świadka zataił informacje dotyczące pojazdów użytkowanych przez sprawcę wypadku oraz dotyczące okoliczności powstania uszkodzeń na samochodzie osobowym marki Skoda, którym spowodowano wypadek".
Rzecznik poinformował także, że podejrzany nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Młodszy z braci R. może trafić za kraty na pięć lat.
Prokuratura nie ujawnia, jak wysokiej kary żądała dla oskarżonych. - Ze względu na wyłączoną jawność procesu nie możemy udzielać żadnych informacji na temat przebiegu rozpraw ani wyjaśnień oskarżonych - tłumaczył przed w poniedziałek Paweł Mrozowski, zastępca prokuratora rejonowego w Nowym Sączu.
Autor: wini/i/gp / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: tvn24